Ucieszyłem się, kiedy przyszedł również następnego dnia. Przyniósł mi eliksir na kaca i kiedy zaczął działać, wróciliśmy do przebijania się przez kolejne, zagracone starymi meblami pokoje. Większość cennych przedmiotów została zrabowana podczas długiej nieobecności Syriusza, jednak od czasu do czasu udawało nam się znaleźć coś interesującego. Snape sprawdzał te przedmioty pod kątem klątw i uroków i instruował, które powinienem wyrzucić, a które sobie zostawić.
W domu nie było prawie żadnych pamiątek po Blackach. Trochę rodowej biżuterii, tapeta na ścianie i stare szkolne zeszyty Regulusa i Syriusza. O piętnastej poszliśmy do kuchni i tym razem to ja robiłem obiad. Chciałem zrewanżować się za to, że Mistrz Eliksirów tyle razy mnie u siebie gościł. Na szczęście pod wpływem przeczucia, wczorajszego wieczoru zamarynowałem mięso i teraz wystarczyło je tylko wstawić do piekarnika.
Niby czytał gazetę, ale byłem w stanie wyczuć, kiedy odrywa od niej wzrok i zaciekawiony śledzi moje ruchy. Nie odpowiedziałem w żaden sposób na kilka zaczepek, za pomocą których próbował wybadać, skąd umiem gotować.
Miło było gotować dla kogoś. Kiedy wstawałem co ranek ze świadomością przytłaczającej samotności, wolałem zamówić coś gotowego lub zjeść kanapki, zamiast pichcić. Widziałem, że mu smakowało. Prędzej odgryzłby sobie język, niż pochwalił mnie bezpośrednio, ale rzucił kilka aluzji, które miło połechtały moje ego.
- Myślę, że na dziś nam starczy - powiedział po skończonym posiłku
Zgodziłem się z nim.
- Moja propozycja co do kina dalej jest aktualna - uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc w jego stronę kątem oka.
- Liczyłem, że to tylko pijackie brednie - mruknął pod nosem.
- Jeśli nie chcesz nie musisz się zgadzać - powiedziałem, starając się nie brzmieć na zawiedzionego.
Sama myśl, że mógłby chcieć zrobić ze mną coś potencjalnie romantycznego, była przyjemna.
- Ja wybieram film - zażądał, a moje serce zabiło szybciej.
Ochoczo pokiwałem głową.
- Ale musisz się przebrać - zmarszczył nos, jakby chciał zainsynuować, że śmierdzę.
- Jestem człowiekiem, brudzę się przy pracy - prychnąłem, zbierając talerze ze stołu.
- Ja się nie pobrudziłem.
Tym razem nie udało mi się powstrzymać śmiechu.
- To wiele nam mówi, prawda? - pokazałem mu język i w odwecie oberwałem szmatką.
Nie rzucił jej mocno, a mimo to, nie udało mi się zrobić uniku.
- Idę, idę. Daj mi moment - pobiegłem do swojej sypialni.
Błyskawiczny prysznic i zmiana ubrań zajęły mi jakieś dziesięć minut. Spryskałem szyję i nadgarstki delikatnymi, cytrusowymi perfumami i założyłem ciemnozielony, miękki sweter. Pierwszy raz od dość dawna nie miałem cieni pod oczami, a moja skóra straciła nieprzyjemny, szary odcień. Umyłem zęby, wcale nie myśląc, że robię to na wypadek, gdyby chciał mnie pocałować i zszedłem na dół.
Kino znajdowało się trzy przecznice dalej. Było małe, ale dzięki kolorowym neonom i wielkim plakatom wyglądało niezwykle nowocześnie i klimatycznie. Kiedy Snape poszedł zdobyć bilety ("później mi oddasz Potter, nie marudź"), ja kupiłem sobie colę w dużym kubku ze słomką. Kiedy Snape to zobaczył, pokręcił tylko głową. Oprócz nas w kinie nie było prawie nikogo. Jeden nastolatek siedział niemal w najniższym rzędzie a jakieś dwie starsze kobiety dwa rzędy wyżej. My podeszliśmy do najlepszych miejsc na samym środku dziewiątego rzędu. Sala była malutka, czysta i przytulna.
- Co oglądamy? - pociągnąłem łyk i pozwoliłem, żeby bąbelki przez chwilę łaskotały mnie w podniebienie.
- Zobaczysz - dobrze wyglądał na tle obitych czerwonym materiałem siedzeń.
- Nie bądź taki... - nieznacznie pochyliłem się w jego stronę.
Mimo panującego w kinie półmroku zauważyłem, że przesunął spojrzeniem po mojej szyi. Nagle światła zgasły.
- Nie ma szans Potter - ledwo usłyszałem jego cichy szept, który musiał być odpowiedzią na moje słowa.
Odwróciłem twarz w stronę ekranu i położyłem rękę na naszym wspólnym podłokietniku. Był dość wąski, więc stykaliśmy się niemal na całej długości ramienia. Nasze dłonie dzielił mniej niż centymetr.
Film opowiadał o badaczach, którzy wyruszyli w podróż po dżungli w poszukiwaniu starożytnego miasta. Był ciekawy i trzymał w napięciu. Snape miał dobry gust. Nie byłem jednak przygotowany na to, że w połowie filmu poszukiwacze zostaną zaatakowani przez tubylców. Pojawili się na ekranie tak nagle, że podskoczyłem w swoim fotelu, niemal wylewając colę. Bardziej znaczące było jednak to, że drugą ręką chwyciłem pierwszą najbliżej znajdującą się rzecz. Rękę Snape'a.
Ku mojemu zdziwieniu nie odepchnął jej, ale delikatnie uścisnął i pochylił się w moją stronę.
- Wszystko w porządku? - jego szept tuż przy moim uchu posłał przyjemne dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa.
Ciemność tylko potęgowała gęstą atmosferę.
- Tak, przepraszam - odpowiedziałem zakłopotany.
Puścił moją dłoń, jednak nasze palce dalej się ze sobą stykały. Musiała go rozbawić moja reakcja. Wielki Wybawiciel Świata, który przestraszył się postaci, która zeskoczyła z drzewa.
Chwilę później wyciągnąłem w jego stronę kubek ze słomką. Popatrzył na mnie jak na wariata, ale wziął go do ręki i powąchał.
- Nie otrujesz się - szepnąłem, przyglądając się, jak obejmuje ustami słomkę.
Po pierwszym łyku miał dziwną minę. Bąbelki musiały go zaskoczyć.
- Nie mam pojęcia co w tym widzisz - pokręcił głową i znów przesunął wzrok na ekran.
Kiedy wychodziliśmy z kina, byłem w doskonałym nastroju. Na dworze było już ciemno. Snape odprowadził mnie na Grimmauld Place. Wybrałem okrężną drogę, czego nie skomentował. Rozmawialiśmy o filmie, o mugolach i podróżach. Kiedy zapytałem, czy chce wejść ze mną do środka, odmówił. Zanim zdążyłem go o cokolwiek zapytać, życzył mi dobrej nocy i zniknął z cichym pyknięciem.
Tego wieczoru przestałem powstrzymywać się przed fantazjowaniem o nim.
CZYTASZ
MOMENTY (snarry)
Lãng mạnSłodka opowieść o miłości ♥ Harry ma 22 lata i pracuje w Ministerstwie, jednak nie może odnaleźć się w realiach świata po wojnie. Jego przyjaciele już dawno otrząsnęli się z traumy, a on tkwi w miejscu. Czy na ratunek przyjdzie mu pewien posępny, cz...