❀ 10 ❀

477 41 3
                                    


Dopiero następnego dnia przypomniałem sobie o prezencie. W trakcie śniadania, ubrany w jego czarną koszulę i swoje bokserki przyniosłem mu niewielki pakunek. Prezent mu się spodobał. Cukierki od razu schował do swojej szafeczki z pysznościami, a spinkę przymierzył przy lustrze. Lubiłem go w obydwu wersjach.

On dla mnie też coś miał.

Oderwałem zielony papier i moim oczom ukazało się urządzenie ze szklaną kopułą. i niewielką kasetką pełną okrągłych slajdów. Spojrzałem na niego pytająco.

- To małe planetarium - wyjaśnił z tajemniczym uśmiechem.

Ruchem dłoni zasłonił grube zasłony i w pokoju zapanował półmrok. Wybrał losowy slajd i wsunął go w odpowiedni otwór z boku urządzenia.

- W nocy efekt będzie ładniejszy - wyjaśnił, naciskając guzik.

Na suficie, ścianach i twarzy Severusa zaczęły migotać drobne gwiazdki. Droga mleczna perliła się tuż obok żyrandola. Było romantycznie i niezaprzeczalnie pięknie. Oczy zaszkliły mi się łzami. Kompletnie nad tym nie panowałem. Otarłem je wierzchem dłoni i pocałowałem go w kącik ust.

...

Po śniadaniu wróciłem do siebie, pamiętając, że Hermiona chciała wpaść przed południem, żeby dać mi trochę świątecznego jedzenia. Zafiukała do mnie z dwoma dużymi pakunkami po jedenastej. Nie zdążyłem jeszcze wziąć prysznica i wciąż miałem na sobie koszulę Severusa, ale zdążyłem założyć na tyłek dresy.

- Dużo lepiej wyglądasz - przywitała mnie, od razu wsadzając mi w ręce jeden z pakunków - tutaj masz ciasto, ostrzegła.

Poprowadziłem ją do kuchni, jednak nie uszło jej uwadze, że dom bardzo opustoszał. Kiedy wytłumaczyłem jej, że zamierzam go sprzedać, wydawała się zadowolona.

- Strasznie cię przygnębiał - westchnęła, kładąc na stole swoją torbę. - Wszystkich przygnębiał.

- Po nowym roku wszystko będzie już załatwione - pochwaliłem się.

- Mogłeś nam powiedzieć - zganiła mnie delikatnie. - Przyszłabym z Ronem i pomogła ci w porządkach. To niebezpieczne babrać się w takich rzeczach samemu

Wyciągnęła z torby sporą miskę sałatki i jakieś pieczone mięso. Pachniało ładnie.

- Miałem pomoc - włożyłem ciasto do lodówki, na najwyższą półkę.

- Kogo?

- Tajemnica - póściłem jej oczko.

- Grunt, że czujesz się lepiej - jeszcze raz zlustrowała mnie wzrokiem. - Uważaj na malinki Harry, można się od nich pochorować.

Moja ręka od razu powędrowała do szyi, a zdradliwy rumieniec wypełzł na policzki.

- Jakie masz plany na dziś? - czułem się już zdecydowanie lepiej i już nie ciekło mi z nosa, musiała to zauważyć.

- Jeszcze mi do końca nie przeszło. Pewnie będę siedział w domu pod kołdrą i zajadał się twoimi pysznościami.

Porozmawiali jeszcze chwilę, aż Ron nie zafiukał, że nie radzi sobie z krawatem, Patty ubrudziła czymś kanapę, a zegar na kuchence pika a on nie wie, co z tym zrobić. Śmiejąc się z miny koleżanki, pożegnałem ją i zablokowałem kominek. Dziś koniec z gośćmi.

Rozmowa z przyjaciółką podsunęła mu pewien pomysł, co do problemu Severusa z pracownikami Ministerstwa, którzy tylko dybali na jego choćby najmniejsze potknięcie i nie szanowali jego prywatności. Odnalazłem w notatniku adres do jednego z reporterów Proroka, któremu kiedyś przypadkowo pomogłem i zapisałem sobie, żeby po świętach wysłać do niego wiadomość z prośbą o spotkanie. Był młody i ambitny, na pewno zainteresuje go to, co Harry Potter ma do powiedzenia.

...

- Nie powinieneś się w to angażować - nie zaskoczył mnie swoim negatywnym nastawieniem.

Leżałem na kanapie z głową na udach Severusa, patrząc na jego twarz z zupełnie nowej perspektywy niż zwykle. Przed chwilą skończyliśmy jeść, więc czułem się przyjemnie ospały. On też się rozluźnił. Rozpiął mankiety i dwa górne guziki koszuli.

- Daj mi spróbować - próbowałem go przekonać do swojego pomysłu już dłuższą chwilę. - Pillwood jest porządnym dziennikarzem i mnie lubi.

- Zbyt wiele rzeczy może pójść nie tak...

- Zaczniemy od delikatnego artykułu o zakończeniu procesów śmierciożerców. Podrzucę mu kilka kontrowersji... - spokojnie tłumaczyłem mu swój plan. - Później wypuści drugi artykuł mówiący o wykroczeniach aurorów.

Dłoń, która powoli głaskała moją głowę, nagle się zatrzymała.

- Nie masz na to dowodów.

- Mam - trąciłem go nosem, sugerując, żeby nie przestawał. - Tak się składa, że mam zanotowane takie sytuacje i zachowałem sobie kopie tych raportów.

Popatrzył na mnie, unosząc jedną brew w sposób, jaki uwielbiałem Wyglądał niezwykle seksownie.

- Zawsze przygotowany - zrobiłem niewinną minkę.

- Ślizgońsko - skomentował i wrócił do przeczesywania palcami moich włosów.

- Kiedy to chwyci, zwolnię się z Ministerstwa i po chwili wydamy kolejną część naszej sztuki - nie ukrywałem, że byłem z siebie naprawdę dumny. - Wielki Harry Potter ze wzruszeniem opowie, jak bardzo Ministerstwo zawiodło jego zaufanie i przedstawi historię człowieka, bez którego nie pokonałby Voldemorta, a który teraz jest prześladowany.

Patrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Podpiszesz się pod tym swoim nazwiskiem? - chyba zdziwiło go moje oddanie sprawie.

- Z wielką chęcią - wiedziałem, jakie mogą być tego konsekwencje, ale myśl, że zagram na nosie ludziom, którzy tyle czasu traktowali mnie, jak marketingowy pachołek była nieziemsko satysfakcjonująca. - Chciałbyś, żeby ludzie o nas wiedzieli?

Martwiłem się, że Snape może wstydzić się relacji ze mną albo bardziej dbać o swój mroczny wizerunek. Z drugiej strony, poznałem go przez ostatnie miesiące na tyle, żeby wiedzieć, że nikt inny nie ma bardziej w poważaniu swojej opinii i tego co mówią o nim inni.

- Czemu pytasz? - klasycznie mi się wymknął, unikając jednoznacznej odpowiedzi.

- Po prostu chciałbym, żebyś wiedział, że ja bym chciał - za to ja byłem do bólu szczery.

Milczał przez chwilę.

- Nie jestem lubiany.

- Nie umknęło mi to - ostatnio byliśmy coraz lepsi w delikatnych docinkach.

- Możesz na tym ucierpieć, a ludzie najpewniej nie zrozumieją, dlaczego mnie wybrałeś - wytłumaczył mi co miał na myśli.

Doskonale o tym wiedziałem. Akceptowałem każdy cal jego pokrętnej osobowości i byłem dumny, że wpuścił mnie do swojego świata. Cieszyłem się jak głupi, że zdecydował się wejść do mojego.

- Sam nie raz doradzałeś mi, żebym nie przejmował się tym, co o mnie myślą i mówią - teraz, kiedy miałem w nim oparcie, byłem gotowy na ten ruch.

- Stworzyłem potwora...

Jego cichy komentarz sprawił, że uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.

...

Drugiego dnia po świętach do jego drzwi zapukali aurorzy. Zdziwili się moją obecnością i jedynie pobieżnie sprawdzili jego pracownię, magazynek, kuchnię i sypialnię. Cały czas snułem się za nimi, pilnując, jak się zachowują. Znałem ich dobrze, a oni doskonale zdawali sobie sprawę z tego, na co mnie stać. Nie raz słyszeli awantury, które wszczynałem z Kingsleyem. Nie odważyli się na choćby jeden fałszywy ruch lub docinek, kiedy patrzyło na nich dwóch magów, którzy w największej mierze przyczynili się do śmierci Czarnego Pana.

W takich chwilach jak ta odrobinę żałowałem, że zniszczyłem Czarną Różdżkę.

MOMENTY  (snarry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz