𝕸𝖆𝖘𝖐𝖆 "𝖇𝖔 𝖓𝖆𝖒 𝖓𝖆𝖑𝖊𝖟𝖞 𝖘𝖎𝖊 𝕷𝖔𝖛𝖊𝕾𝖙𝖔𝖗𝖞"- 𝕷𝖑𝖔𝖗𝖚𝖒𝖎

𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆𝖑 𝖙𝖗𝖟𝖊𝖈𝖎

Minęli się jak obcy,
bez gestu i słowa,
ona w drodze do sklepu,
on do samochodu.

Może w popłochu
albo roztargnieniu,
albo niepamiętaniu,
że przez krótki czas
kochali się na zawsze.

Nie ma zresztą gwarancji,
że to byli oni.
Może z daleka tak,
a z bliska wcale.

Zobaczyłam ich z okna,
a kto patrzy z góry,
ten najłatwiej się myli.

Ona zniknęła za szklanymi drzwiami,
on siadł za kierownicą
i szybko odjechał.
Czyli nic się nie stało
nawet jeśli stało.

A ja, tylko przez moment
pewna, co widziałam,
próbuję teraz w przygodnym wierszyku
wmawiać Wam, Czytelnikom,
że to było smutne.

No bo przecież każdy zasługuję na miłość.

Ale czy ja na nią zasługuję?

"Bo każdy zasługuję na LoveStory" Ja nie. Chyba, że mi się tak wydaję?

Czemu nie mogę być jak Jay i Nya? Kochają się bez względu na wszystko, pomimo trudności losu. Kiedy Nya odeszła... wciąż ją kochał.
Albo ja Zane i Pixal? Przecież są robotami, ale dla nich do znaczenia nie ma. Pamiętam do dziś jak Zane oddał jej serce, od wtedy są "połączeni" na zawsze...
A może mój los jest taki jak Cola? Nie znalazł swojej miłości, wprost zatapia się w treningach i o tym zapomni. Przynajmniej jego księżniczka nie znikła.

Albo.. jak Kai? Mimo, że ma Skylor ostatnio coś pomiędzy nimi nie błyska. Nie pamiętam kiedy ostatnią ją widziałem. Pewnie wciąż pracuję tam gdzie zawsze, a on dalej podrywa fanki.

A ja wtedy zamarłem.

Czas stanął, wszystko zastygło dla mnie, nic do mnie nie docierało.

Klękałem, przez moje włosy powiewał wiatr, kiedy maska spadła. Patrzyłem w nią, białowłosą istotę. Leżała na ziemi nieprzytomna.

Mógłbym ją zabić. W końcu była moim wrogiem no nie? Ale jednak mnie uratowała. Może nie wiedziała, że to ja?

-L-lloyd?-zaczęła Nya delikatnie zbliżając się do nas.-

Przejechałem rękami po twarzy prostując się. Spojrzałem na Nya i Zana. Stali wryci, nikt nie wiedział co mamy zrobić.

A więc zadecydowaliśmy, odpowiedź jest prosta.

Kai był wkurwiony.