Początkowo Marcus uczył mnie, jak szybko wystartować z ziemi. Było to strasznie trudne, ponieważ trzeba się wzbić w powietrze za pomocą skoku, co nie wszystkie anioły potrafią zrobić płynnie i szybko, nawet po latach nauki, a ja musiałam to umieć na wczoraj...
Skończyło się na tym, że wściekła zaczęłam wyzywać mojego „nauczyciela" od najgorszych, podczas gdy on tylko śmiał się ze mnie każąc zwiększyć tempo.
W końcu, po wiekach treningu Marcus oznajmił, że na dzisiaj koniec.
-Teraz czas popracować nad kontrolą.
Jęknęłam ogłaszając protest.
-Co? Nie, dzięki. Już i tak przez jakiś tydzień nie dam rady wstać z tego miejsca.-powiedziałam leżąc na plecach i odpoczywając. Spojrzał na mnie z góry i powiedział.
- To dobrze, że jesteś zmęczona, ponieważ im więcej energii zużywasz, tym więcej pragnienia odczuwasz.
- A co, jeśli teraz wcale nie czuję żadnego pragnienia?- zapytałam z nadzieją, że da mi w końcu spokój.
-Nie licz na to Gin. Widzę już skutki głodu.- zmarszczyłam brwi.
- W sensie jakie?
-Twoje mięśnie zaczynają drżeć, oczy stają się bardziej dzikie i rozbiegane. – skrzywiłam się.
-Serio? A teraz pozwól mi spać Marcus, jestem zmęczona.- mówiąc to odwróciłam się plecami do niego dając znać, że mówiłam serio. Po chwili usłyszałam, że odchodzi, i już zasypiałam, gdy poczułam, że spada na mnie lodowata woda. Krzyknęłam.
-Co ty sobie do cholery wyobrażasz?! To jest zimne!
Nade mną stał Rafael z pustym teraz wiadrem, a jego twarz jak zwykle niczego nie wyrażała.
-Nie rób tego więcej- warknęłam, po czym szybko wstałam i wciąż ociekając wodą zaczęłam iść w stronę chaty. Wiedziałam, że szedł za mną, mimo że nie słyszałam jak stawia kroki.
Wchodząc do mojego obecnego domu zauważyłam, że Marcus siedzi rozwalony na tym samym krześle, co wcześniej. Nagle pojawiłam się obok niego i brutalnie zrzuciłam jego nogi ze stołu.
-Wynocha.- powiedziałam tylko, po czym złapałam go za koszulę i sama wywlekłam z mojej chaty. Rafael na szczęście pozostał w pewnej odległości między drzewami. Spojrzałam na niego tylko wściekła i zatrzasnęłam drzwi.
-Kiedyś się odegram- mruknęłam tylko zmieniając przemoczone ciuchy. Gdy byłam już w miarę sucha, wyszłam i nie patrząc na nikogo poszłam w stronę bardziej zalesionego obszaru, gdzie musiałam przepychać się między drzewami.
-Zrobiło się tutaj zbyt tłoczno- mruczałam w dalszym ciągu pod nosem.- Miałam mieć tutaj spokój, a tu zostaję oblana wodą. I to zimną.- dodałam warcząc. Słyszałam, że ktoś za mną idzie, ale nie zwracałam na to uwagi. Chociaż, wolałabym żeby to nie był Rafael. Do niego nie można się odwracać plecami. Z nerwów zaczęłam strzelać kostkami palców.
I co by tu zrobić? Przecież nie pójdę spać, gdy po moim terenie łazi niebezpieczny anioł ciemności, do którego boję się chociażby odwrócić plecami. Marcusa mogłabym jeszcze jakoś znieść, pod warunkiem, że by mnie nie denerwował i nie budził.
Nagle usłyszałam bijące serce. Duże, zdrowe. Pompujące krew, którą brzydziłam się, ale również i nie mogłam przeżyć bez niej. Znieruchomiałam nasłuchując. Głód w jednej chwili zaczął palić mnie od środka, chcąc zwalić z nóg. W ostatniej chwili złapałam się drzewa, jak tonący chwyta brzytwę. Zaczęłam ciężko oddychać. Bardziej poczułam, niż usłyszałam ruch za mną. Ktoś zbliżał się do mnie. Nagle poczułam, że jestem w niebezpieczeństwie. Warknęłam coś i zaczęłam uciekać. Zorientowałam się, że biegnę w stronę bijącego serca. Nie. W jednej chwili przestałam biec i spojrzałam w prawo, gdzie spodziewałam się pojawienia Rafaela.
CZYTASZ
Anioły nie gryzą
FantasyGenevieve bez jej zgody została wciągnięta w obcy świat pełen Aniołów. Przemieniona, ucieka od swojego stwórcy, przywódcy Aniołów Ciemności. Czego chce od niej władca tej rasy i co kombinuje jeden z jego sług, który pomaga jej się ukryć? Co się dzie...