Minęło już sporo czasu, podczas gdy ja wciąż błądziłam po lesie. Gdy nagle... Droga! Brak asfaltu zignorowałam, ważne, że byli tam ludzie. Nieśpiesznie zbadałam drogę, pierw poleciałam w prawo. Niedługo potem zobaczyłam budynek. Zleciałam na dach i rozejrzałam się. Była to mała chatka, pewnie należąca do leśniczego. Wytężyłam słuch, chcąc się dowiedzieć, czy ktoś obecnie ją zamieszkuje, ale nic nie usłyszałam, więc zwinnie zeskoczyłam z budynku i chwyciłam za klamkę, lecz drzwi okazały się zamknięte.
- Do jasnej cholery - mruknęłam sama do siebie.
Szarpnęłam, wściekła na siebie, i jakimś cudem drzwi się otworzyły. Może raczej zostały wyrwane, ponieważ cały zamek nagle się zepsuł. Trudno, pomyślałam. Szybko weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Jeśli chciałam trafić do miasta, musiałam w jakiś sposób pozbyć się skrzydeł. Tylko jak? Romano nie zdążył mi tego powiedzieć, bo uciekłam. Ale nie żałowałam podjętej decyzji, bo zaczynał mnie już denerwować. Zachowywał się, jakby był jakimś pieprzonym królem czy coś w ten deseń. Jego ego było zapewne tak wielkie jak Mont Everest. I tak długo bym tam nie wytrzymała, pomyślałam, chodząc nerwowo po chatce. Zauważyłam od dawna nieużywany kominek zrobiony z kamieni, brudny drewniany stół i trzy pasujące krzesła, a do tego niewielką pryczę zrobioną dla jednej osoby. Wszystko było otoczone dość grubą warstwą kurzu. Najwyraźniej nikt tu nie przyjeżdża, więc powinnam mieć trochę spokoju i czasu do namysłu, pomyślałam. Na sam początek powinnam się nauczyć, jak się chowa te przeklęte skrzydła, bo inaczej nigdzie nie pójdę. Romano kazał mi wypchnąć je poza skórę, a teraz może powinnam zrobić na odwrót?
Hmm... Stanęłam w miejscu i zamknęłam oczy, skupiając się całkowicie na skrzydłach. Wyobraziłam sobie, że mięśnie zaczynają się powoli kurczyć i chować wraz z kośćmi do pleców, i kryją się tam gotowe do wystrzelenia w każdej chwili, pozostawiając za sobą tylko lekkie pieczenie. Minimalnie zerknęłam w tył i usatysfakcjonowana roześmiałam się głośno. Z optymistycznym podejściem postanowiłam jeszcze trochę popracować nad tą sztuką. Gdy już moim zdaniem byłam gotowa, zaczęłam myśleć, co dalej.
Wypadałoby najpierw znaleźć drogę do miasta, a później wrócić do domu po parę rzeczy. Nie mogłam wrócić do normalnego życia, wiedząc, że z pleców wyrastają mi wielkie, czarne skrzydła. A poza tym mogłabym kiedyś stracić kontrolę i pokazać nieco za dużo innym, a wtedy Romano z pewnością by mnie wyśledził. Musiałam być też ostrożna i czujna, ponieważ Rafael nie wyglądał na takiego, który łatwo odpuści. Jak na razie jest dobrze, ale on z pewnością już mnie szuka, pomyślałam. Muszę zmienić swój wygląd. Może zmienię trochę swój styl ubierania, zacznę nosić okulary albo coś w tym stylu. Czyli zakupy są moim kolejnym priorytetem. Dyskretnie wyjrzałam za okno. Niebo już zaczęło zmieniać kolor na szary, aż w końcu przebiły się pierwsze promienie słoneczne, oślepiając mnie na chwilę. To będzie istna męczarnia, pomyślałam, jeszcze zanim otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór.
CZYTASZ
Anioły nie gryzą
FantasíaGenevieve bez jej zgody została wciągnięta w obcy świat pełen Aniołów. Przemieniona, ucieka od swojego stwórcy, przywódcy Aniołów Ciemności. Czego chce od niej władca tej rasy i co kombinuje jeden z jego sług, który pomaga jej się ukryć? Co się dzie...