Palące słońce przeszkadzało mi we wszystkim, ale nie mogłam wrócić do domku i przeczekać dnia, jak chciałam. O nie. Słońce dawało mi więcej czasu na dotarcie do mojego starego domu oraz, o ile Rafael też to czuje, więcej czasu na ucieczkę. Więc dzielnie znosiłam promienie słoneczne, idąc wzdłuż leśnej drogi i próbując wszystko chociaż trochę złagodzić, składając dłonie w daszek i chroniąc się w cieniu rzucanym przez drzewa. Wszystko było tak niesamowicie jasne i kolorowe, że aż mnie przytłaczało. Oczy strasznie piekły i szczypały, a łzy lały się strumieniami. Nie wiedziałam, że to kiedyś powiem, ale nie cierpię słońca. Leśna droga co jakiś czas się rozwidlała, ale ja wciąż szłam tą najszerszą, ponieważ wiedziałam, że to ona doprowadzi mnie do normalnej drogi.
Po jakimś czasie usłyszałam niedaleko bijące serce. Duże, niemal ludzkie, pomyślałam, wspominając ten jedyny raz, kiedy byłam przy człowieku. Wsłuchałam się, chcąc określić, jakie to zwierzę. Naraz ogarnął mnie dziki głód. Tak wielki i bolesny, że nie zdołałam utrzymać się w pionie i padłam jak kłoda na ziemię, skręcając się i chcąc krzyczeć, ale coś mnie powstrzymało.
Nim mogłam się zorientować, to już stałam, a następnie zaczęłam się skradać do przywołującego mnie serca. Była to łania. Zwierzę jadło właśnie trawę niedaleko drzewa, za którym się schowałam. Przygotowałam się na skok i chwilę później już wpijałam się w kark zwierzęcia, które wydało ryk bólu, aby później zamienić go w kwilenie, aż w końcu łania zwiotczała w moich ramionach, a serce biło coraz rzadziej, żeby w następnej chwili ucichło na dobre. Gdy zrozumiałam, co właśnie zrobiłam, szybko odepchnęłam martwe zwierzę, a ręce przyłożyłam do ust, które nie chciały się zamknąć z szoku. Ja zabiłam zwierzę. Ja. I to nie w normalny sposób, a pijąc krew tej biednej łani. Muszę się stąd wynosić, pomyślałam zdesperowana.
Szybko wróciłam na leśną drogę i szłam pośpiesznie, starając się nie myśleć o tym, co zrobiłam, a skupić się nad tym, nad czym powinnam, czyli na szukaniu normalnej drogi.
Po jakimś czasie wreszcie usłyszałam błogosławiony odgłos silnika samochodu. Szybko biegłam na złamanie karku, kierując się tym dźwiękiem. Już miałam wyjść zza osłony drzew, gdy zauważyłam ten samochód. Nie byle jakie auto, a rażąco-zielone porsche, które jechało z 20km/h, co wydało mi się nieco dziwne więc, nie wychodziłam jeszcze z cienia.
Jeszcze chwila i zobaczę kierowcę, a wtedy wyskoczę i poproszę właściciela, aby mnie zawiózł do miasta. A właścicielem był nie kto inny, a Rafael.
Cicho wycofałam się bardziej w gąszcz lasu, nie poruszając nawet jednym listkiem w obawie, że mnie usłyszy. Nie śmiałam nawet głośniej odetchnąć, bo nie tylko ja mam pewnie wyostrzony słuch. A zielonooki może posiadać jeszcze wrażliwszy słuch niż ja, więc odczekałam z pół godziny zanim się ruszyłam. Poszłam szybkim tempem w stronę, z której nadjechał Rafael. Im dalej, tym lepiej, pomyślałam.
Po drodze złapałam auto-stopa, jakąś starszą parę jadącą właśnie do miasta. Byli bardzo zmartwieni i ciągle pytali, czy wszystko dobrze, ponieważ łzy w dalszym ciągu płynęły mi po policzkach. Wykręciłam się alergią na pyłki. Nie chciałam przecież, aby mnie zawieźli do psychiatryka lub laboratorium. Wysadzili mnie obok centrum, a ja szybko doszłam bocznymi uliczkami na obrzeża dzielnicy, w której mieszkałam. Musiałam się zakraść cicho na swoje podwórko, więc znów szłam okrężną drogą. Zaraz po tym jak przeskoczyłam na ogródek należący do domu, spojrzałam jeszcze ostatni raz na całą posesję, a tam zobaczyłam... Zgliszcza mojego domu. Co? Kto? Jak? W jaki sposób? Przecież nie było mnie zaledwie dwa dni! Jak w tym czasie mogłam stracić aż tak wiele? Nie pozostało już nic do stracenia. Patrząc na ruinę budynku, który jeszcze kilka dni temu był jednym z najpiękniejszych posesji w mieście, pomyślałam jeszcze: Zapłaci mi za to, nieważne, kim była ta osoba.
CZYTASZ
Anioły nie gryzą
FantasiGenevieve bez jej zgody została wciągnięta w obcy świat pełen Aniołów. Przemieniona, ucieka od swojego stwórcy, przywódcy Aniołów Ciemności. Czego chce od niej władca tej rasy i co kombinuje jeden z jego sług, który pomaga jej się ukryć? Co się dzie...