Rozdział 3

23 2 5
                                    

Po trzech godzinach lotu w końcu poczułam normalne podłoże pod stopami. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem, które było dużo wilgotniejsze niż w Hiszpanii. Będę musiała się do niego przyzwyczaić bo dowiedziałam się że zostaniemy tu z dwa miesiące o ile Hiszpania dojdzie do finału euro. Po raz kolejny moje życie staje się abstrakcyjne bo przez cały czas przygotowań będę im towarzyszyć na każdym kroku... Przecież pojechanie na chociaż jeden mecz Hiszpani bądź Barcelony było tylko moim marzeniem. A teraz? Teraz kurwa ci pojebańcy w pewien sposób zostali moimi znajomymi i prawdopodobnie na każdym meczu będę razem z nimi tyle że ma trybunach.
Jakieś nowe uniwersum.

Nim zarejestrowałam znaleźliśmy się pod jednym z najlepszych hoteli. Chłopcy poszli odebrać swoje klucze do pokojów, a jeden Fermin wręczył mi. Na szczęście miałam oddzielny pokój, który swoją drogą był pewnie drogi... Jednak nie miałam wyboru, ja się tu nie prosiłam być.

- Dzisiaj macie czas na zwiedzanie bo od jutra zaczynamy treningi. Pamiętajcie, że w tym roku wygrywamy to euro. Jasne? - Powiedział trener Hiszpanów

Każdy z piłkarzy oddał radosny okrzyk na potwierdzenie słów selekcjonera. Szczerze liczyłam, że dojdą jak najdalej i będę mogła się cieszyć ich sukcesami razem z nimi.

- To widzimy się wszyscy tutaj za godzinę! - Krzyknął jakiś mężczyzna i zniknął na schodach.

- Ja zostaję w pokoju. - Rzuciłam Ferminowi idąc w stronę windy.

Nikt nie protestował, więc odetchnęłam z ulgą. Zdecydowanie moja bateria społeczna została ostatnio bardzo wyczerpana. Zbyt dużo rzeczy wydarzyło się w tak krótkim czasie i wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Już nie wspominając o tej jednej sprawie...

No i znów o niej pomyślałam... Wystarczyła mała sekunda wspomnienia tamtego wydarzenia i już byłam zalana cała we łzach. Próbowałam się ogarnąć byleby nikt nie zauważył, ale naprawdę nie potrafiłam. Jakaś niewidzialna siła ścisnęła mi płuca przez co było mi ciężej oddychać, walcząc o każdy najmniejszy oddech zsunęłam się po ściance windy i usiadłam. W tamtym momencie naprawdę myślałam, że się udusze, ale w tym momencie drzwi windy się rozsunęły. Akurat obok nich ktoś przechodził lecz widząc mój stan w sekundę znalazł się obok mnie. Poczułam jak ta osoba łapie mnie za ramiona i lekko potrząsa.

- Hej Caro spójrz na mnie. - Usłyszałam jak zza potężnej szyby głos Gonzaleza.

Z lekkim opóźnieniem podniosłam wzrok i napotkałam jego zmartwione spojrzenie.

- Bierz głębokie oddechy i patrz na mnie cały czas. Okej? - Pokiwałam głową bo tylko na to było mnie w tej chwili stać.

Patrzyłam w oczy Pedro starając się łapać jak największe oddechy, ale było to w cholerę trudne. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje, nigdy tak nie miałam. Nie tak. Nie wiem ile minęło czasu, ale oddech powoli mi się normował. Nie wiem, w którym momencie, ale znalazłam się z ramionach Gonzaleza. Wtedy od tak po prostu się uspokoiłam, zdecydowanie tego potrzebowałam...

- Zaprowadzę cię do pokoju. Dobra? - Pomógł mi wstać, a szkoda... Mogłabym tak zostać.

Chwilę później już wchodziłam do mojego pokoju, mimo to Gonzalez nadal obejmował mnie swoim ramieniem. Posadził mnie na łóżku, a ja poczułam wyrzuty sumienia.

- Przepraszam za to, ja...

- Absolutnie nie masz za co. - Przerwał mi i kucnął naprzeciwko. - Ale... Co się stało? Ktoś ci coś powiedział, zrobił?

- Nie nie po prostu... Pomyślałam o czymś i tak jakoś wyszło.. Nie wiem, miałam tak pierwszy raz. To chore... - Poczułam jak jego dłonie ocierają mi łzy z policzków.

Es algo masOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz