Rozdział II: Pierwszy dzień terapii, pierwszy dzień uzależnienia.

35 1 1
                                    

Drodzy pacjenci nie powiem wam, że rozumiem Wasz ból, nie mogę powiedzieć że wiem jak to jest, ale znam metody które pomogą Wam przez to przejść. Musicie zrozumieć, że to długa droga. Niestety nieliczni tylko przez nią przejdą. Niektórzy stąd wyjdą , a inni zostaną. To wy tego sami musicie chcieć. Nie szukajcie pociechy w innych Substancjach, nie zastępujcie sobie używki używką. Każdy lek stanie się w waszym przypadku kiedyś używką. Najtwardsi będą Ci, którzy pozwolą sobie poczuć się teraz najgorzej, by kiedyś móc poczuć się naprawdę wolnym. - Terapeutka Deryl

- Więc mam teraz iść i wyrzucić ten ostatni gram hery przez brak którego mnie trzęsie? Przez którego już nie mogę spać, odchodzę od zmysłów i nic innego prócz tego się dla mnie nie liczy ? - Steven zapytał się Deryl

- Niestety ... w Twoim przypadku mógłbyś doznać szoku a nawet zrobić sobie krzywdę, stopniowo zwalniaj dawkę lub zapisz się na odtrucie, jeśli tylko naprawdę chcesz zacząć nowe życie.

- a czy są w ogóle ludzie którzy przestali i są bardziej szczęśliwi? - Steven

- a czy Ty Stevenie zatracając się w tym , przeżywając codzień paranoje czy halucynacje , wydając ostanie pieniądze, niszcząc sobie zdrowie i niszcząc swoje marzenia, zabijając swój ukryty talent jesteś szczęśliwy?

Steven nie odpowiedział.

-Evan proszę, jeśli możemy, proszę Zacznijmy może znów od Ciebie. Czy chciałabyś się z nami podzielić swą historią? Najlepiej od początku jak to się stało i co skłoniło Cię by po raz pierwszy sięgnąć po narkotyk ?

Evan przez chwilę myślała.. po czym zaczęła opowiadać.

Miałam 15 lat. Przyjaciółka zaprosiła mnie do Liberca, do swojego ojca na wakacje.
Przez całe życie mieszkala z matką w Pradze. Dzieliły nas dosłownie dwa kroki od siebie. Gdy wyjechała bardzo za nią tęskniłam, ucieszyłam się bardzo dostając zaproszenie do jej drugiego domu. To była sobota 24 czerwca 1978 rok. Poranek jak i cały dzień zapowiadał się cudownie. Już pierwszym pociągiem wyruszyłam w drogę.
Jechałam tylko dwie i pół godziny, w ten czas troszkę już pisałam pamiętniki. Siedzący w nim ludzie byli sobą zajęci, skacowani popijali sobie wódkę niespokojnie spoglądając na zmianę do przodu i w tył wypatrując konduktora. Czemu nikt z nich nie pomyślał ,że też mógł ich widzieć konfident? Myśleli, że wszyscy inni będą im przychylni i nikt ich nie sprzeda ?
Tak czy tak po dłuższej chwili przestało mnie to kompletnie już interesować. Zajęłam się sobą, spoglądałam w okno na widoki, wyobrażając sobie jak będzie to wszystko wyglądać. Ten dom, ci ludzie, tzn jej rodzina i ogólnie czy będę tam czuła się dobrze...

Te myśli zajęły mi tak długą chwilę, że prawie bym już w tym pociągu została i Bóg dobry wie , gdzie bym pojechała.
Była już 8:55
Od 6:20 jechałam. Czekałam 10 min, lecz Mariny nigdzie nie widziałam. Nagle podszedł do mnie pewien mężczyzna, przedstawił się jako ojciec Mariny. Ja trochę się zdziwiłam, że odrazu mnie poznał. Ja sama nie wiedziałam przecież jak on w ogóle wyglądał. Zadałam mu kilka pytań na temat Mariny , on parskając śmiechem odpowiedział mi na nie wszystkie. No cóż, wsiadłam...

Po około 15 minutach dotarliśmy na miejsce, nie było tam Mariny .
Jej tata zażartował sobie, że się zabawimy. Nie brałam tego ani trochę do siebie, wkońcu starsi ludzie mają jakieś odchylone moim zdaniem myślenie. Ich żarty są dla mnie jakąś jedną, wielką, totalną porażką.
Gdy po raz kolejny zapytałam się gdzie jest Marina wkońcu odpowiedział mi ,że za chwilkę wróci ,bo robi zakupy.

-Mam na imię Petr- moje imię księżniczko oznaczało "skałę". Nie bój się ze mną tu być ,tylko naciesz się chwilą. Właśnie zrobiłem Ci drinka, przy mnie możecie sobie pozwolić czasami na odrobineczkę szaleństwa. - Powiedział mi Ojciec Mariny
...
Niepewna i lekko zdezorientowana jak i zszokowana zgodziłam się z Petrem napić wkońcu drinka. Dość szybko wypiłam już drinka pół. Nasza rozmowa stała się luźniejsza, zaczęła jakby nabierać nagle sensu , którego właściwie jeszcze niedawno chyba nie było. A dlaczego chyba ? Bo sama już nie wiem co wtedy myślałam. Wiem tylko że po tym drinku stałam się pobudzona, aczkolwiek jednocześnie troszeczkę spokojna . Stresy, złe myśli ode mnie odeszły. Zaczęliśmy rozmawiać już praktycznie o wszystkim. Petr spytał czy chcę coś zobaczyć, ale jeśli to zobaczę to zrozumiem dlaczego teraz tak się czuję. Prosił mnie bym zadała sobie pytanie, czy w ogóle sobie ,pragnę zdawać z tego sprawę.
Odpowiedziałam że tak
-Zamknij oczy- powiedział.
-Rozłóż dwie dłonie.
Tak też przekonana, nie czując żadnych podejrzeń zrobiłam.
-Diamenty na ręce, co to za diamenty?
[ ] Czy tanie kamienie znad morza ukryte? Gdzieś w piachu niewarte kawałki ...chyba niemetalu .
- Połóż na nie kartę, dociśnij mocno a później je rozetrzyj ,tak żeby zbyt dużych z nich grudek nie było. Weź rurkę lub zwiń banknot w rulon, przytkaj od nosa jedną dziurkę i daj dzisiaj już ponieść się wreszcie tym chwilom.

Nie wiem dlaczego ale go wtedy posłuchałam i zrobiłam wszystko co mi tylko kazał.


To Ty Decydujesz, Ty Spełniasz Lub Tracisz Swe Marzenia"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz