Rozdział 4

42 1 0
                                    

W jednej chwili atmosfera zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni i z sekundy na sekundę stawała się coraz sztywniejsza, choć w pewnym momencie osiągnęła już taki poziom, że myślałam, iż to niemożliwe, a jednak.

Nie mogłam uwierzyć, że to się właśnie działo. Za moimi plecami właśnie stała osoba, która jeszcze pięć lat temu była moim powietrzem, a teraz wiedziałam, że mimo moich wyjaśnień i tłumaczeń on mi nie wybaczy, ale mimo to odsunęłam się niepewnie od blondyna i odwróciłam w stronę brązowookiego bruneta, który wręcz zabijał mnie wzrokiem, a ja wiedziałam, że wyjeżdżając pięć lat temu bez jakiegokolwiek słowa, spieprzyłam po całości i nie łatwo będzie mi to naprawić, bo o ile Via i Shane dobrze przyjęli mój powrót, tak z Nathanielem może być gorzej.

Bo w końcu za dziecka byliśmy ze sobą wyjątkowo blisko, jak dzieci syjamskie, a ja jedną decyzją postanowiłam to tak po prostu zniszczyć.

- No proszę co za miła niespodzianka, czyli już się znacie? Jak się poznaliście? - zapytał szatyn, zapewne próbując rozluźnić atmosferę, ale to jeszcze bardziej ją pogorszyło, bo oczy bruneta, aż emanowały złością.

- Po co wróciłaś? Znowu rozpierdolić nam życie? Oj chyba cię zawiodę, bo bardziej go zniszczyć nie zdołasz. - Nathaniel zignorował Reeda i dalej wpatrywał się we mnie lodowatym spojrzeniem, a moje serce na ten widok jeszcze bardziej się rozpadało. - Co przez te pięć lat oduczyłaś się mówić? To dziwne, bo kiedyś morda ci się nie zamykała nawet na minutę.

Auć. Zabolało...

- Moon do cholery co jest!? - krzyknął zdenerwowany szatyn, na co ja jedynie posłałam mu krótkie spojrzenie i ruszyłam w stronę Nathaniela.

- W mordę jak tak bardzo chcesz, to możesz zaraz dostać. - oznajmiłam z jadem w głosie, uśmiechając się przy tym sztucznie.

Skoro on jest dla mnie chamski, to dlaczego ja mam być miła?

- No proszę, jednak umiesz mówić? Bo już myślałem, że nie skoro nawet się nie pożegnałaś, a co najważniejsze, nawet nie raczyłaś wspomnieć swoim przyjaciołom, że wyjeżdżasz! - wykrzyczał, ale ja i tak pozostałam obojętna i lodowata.

Jedna z masek wyćwiczonych do perfekcji.

I właśnie w tym momencie zerknęłam na telefon, który zawibrował mi w ręce, co było błędem, ponieważ wiedziałam, że przez to, co tam zobaczyłam, zrobię coś, czego będę mocno żałować, ale nie mam innego wyjścia. Muszę to ponownie zrobić.

Muszę ich chronić. Muszę go chronić, nawet jeżeli to oznacza, ponowne zranienie jego i ostateczne stracenie możliwości na jakiekolwiek pogodzenie z nim.

- Słońce co jest? - usłyszałam obok siebie poważny głos Ashera, który pewnie zauważył, jak po spojrzeniu na urządzenie moje ciało automatycznie się spięło.

- Nic. - zbyłam szatyna, a następnie ponownie zwróciłam się do bruneta. - Może i powinnam powiedzieć o wyprowadzce Vii i Shane'owi, ale tego nie zrobiłam i czasu nie cofnę. A co do twoich krzyków to wydają mi się zbędne i o ile wiem, to ty akurat nie masz tu nic do powiedzenia. - rzekłam chłodno, po czym dodałam. - W końcu nie byliśmy dla siebie nikim ważnym. - a następnie patrząc mu ostatni raz w oczy, wyminęłam go i wyszłam z mieszkania.

Tak po prostu wyszłam, nie zwracając uwagi ani na krzyki Ashera, żebym zaczekała, ani na coraz większy ból pojawiający się w mojej klatce piersiowej, chociaż czy ja po tym wszystkim, co się wydarzyło w Granada Hills, byłam w stanie jeszcze coś czuć? Czy byłam w stanie jeszcze komuś równie mocno zaufać w taki sam sposób, w jaki ufałam im? W taki sposób, w jaki kiedyś ufałam mu?

Odpowiedź była prosta. Zbyt prosta i jedno głośna. Nie. Nie byłam w stanie ani nikomu zaufać, ani poczuć do kogoś czegokolwiek. Nie byłam w stanie już czuć, ponieważ nie czułam już nic. Była tylko pustka. Pustka, która towarzyszyła mi od pięciu lat i przez którą byłam wstanie zrobić wszystko, żeby pomścić i ochronić bliskich.

A to wszystko dla zasady.

Czując kolejne wibracje wiedziałam, że szatyn nie odpuści, dlatego nie widząc innego wyjścia odblokowałam szybko telefon, a następnie wystukałam wiadomość, którą od razu wysłałam i schowałam urządzenie nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź.

Do: Najlepsza dupa w stanach

Gdzieś na ziemi masz siatkę, a w niej pudełko z obiadem, bo zapomniałam ci ją dać, a wypadła mi z ręki jak Via mnie przytuliła. Smacznego i przepraszam za zamieszanie :( Mam nadzieje, że do zobaczenia za niedługo i następne spotkanie będzie już spokojniejsze <3

Droga do domu zajęła mi więcej czasu, niż dojście do tymczasowego mieszkania Asha, ponieważ poszłam w kompletnie inną stronę, rozmyślając nad tym co działo się przez ostatni czas w moim życiu. Po co rodzice tak bardzo chcieli tutaj wrócić i dlaczego akurat po pięciu latach?

W Granada Hills nauczyłam się jednego, a mianowicie tego, że nie ważne co się dzieje, nie można pokazywać słabości nikomu, nawet najbliższym i mimo wszystko trzeba umieć się bronić oraz nie można dawać komuś sobą pomiatać. Jak tak na to spojrzeć to nie jednego się tam nauczyłam. Może są jakieś plusy z tej wyprowadzki?

W domu byłam około dwudziestej, ponieważ postanowiłam, że zanim wrócę muszę trochę ochłonąć, dlatego przez parę godzin błądziłam bez celu po mieście i rozmyślałam również nad tą wiadomością, którą otrzymałam podczas kłótni z brunetem.

Od: Nieznany numer

Zastanów się, czy aby na pewno chcesz do niego wrócić i pamiętaj, że konsekwencje tego mogą być tragiczne. Chyba pamiętasz co stało się z twoją babcią? No to patrz kogo dziś widziałem.

I mimo iż powinnam powiedzieć Asher'owi o tej wiadomości, to tego nie zrobiłam, ponieważ zaraz po niej nieznajomy wysłał mi zdjęcie zrobione z ukrycia, które przectawiało Sophie huśtającą się na placu zabaw, a zaraz za nią stała niczego nieświadoma mama, która nawet nie wiedziała, że jest obserwowana przez jakiegoś psychopatę.

- Jak było u Ashera? Smakował mu obiad? - spytała mama, gdy tylko weszłam do salonu siadając obok niej na beżowej kanapie.

- A czy kiedykolwiek nie smakował? - zapytałam z wymuszonym uśmiechem.

- No tak, racja. - powiedziała, a następnie ponowiła oglądanie filmu, więc ja również zaczęłam oglądać.

Nie wiedziałam co robić, bo co, jeśli on wrócił po zemstę? Co, jeśli w Granada Hills miałam do czynienia z jego sługami i dopiero tutaj będzie mi dane go poznać? Co, jeśli to dopiero początek piekła, a wydarzenia, które miały miejsce na przestrzeni minionych pięciu lat, były tylko przedsmakiem tego, co ma nadejść właśnie teraz?

- Wiesz co mamo, pójdę chyba do siebie. Nie spałam dzisiaj najlepiej. - oznajmiłam, po jakimś czasie, gdy miałam już dosyć moich myśli, które od wyjścia z domu szatyna nie chciały mi dać spokoju i tylko mieszały mi w głowie.

Jednak nie szłam tam jakoś bardzo szybko, a raczej przeciągałam wejście do pokoju jak najdłużej się dało i sama nie wiedziałam dlaczego. Może dlatego, że ostatni raz byłam w nim z Nathanielem i wszystko będzie mi teraz o nim przypominać, a może przez fakt, że nie byłam w nim od pięciu lat i nie wiem co mogę w nim zastać?

Chociaż z drugiej strony, co można zastać w pokoju dziecięcym?

Gdy po pięciu minutach, postanowiłam się ogarnąć i wejść do środka, miałam wrażenie, że jeszcze nigdy w życiu serce nie biło mi tak mocno z przerażenia, jak w tym momencie, a przypominam, że brałam udział w pieprzonych nielegalnych wyścigach i byłam świadkiem...

Dobra stop!

Przerwałam moje idiotyczne myślenie, a następnie złapałam pewnie za klamkę, po czym ją nacisnęłam i szybko otworzyłam drzwi. I tak jak myślałam moje myślenie było do kitu, ponieważ tutaj naprawdę nie było nic podejrzanego, więc nie wiem czego ja się tak właściwie bałam, ale musiałam przestać tak rozmyślać, bo w końcu popadnę w jakąś paranoje, czego szczerze bym nie chciała.

Mój pokój nie był jakoś wielce różniący się od pokoi przeciętnych nastolatek. Nawet nie wyglądał jak pokój dziecięcy, co dało mi jasny sygnał, że ktoś postanowił zmienić jego wnętrze. Białe ściany, tego samego koloru meble i jasnoszara podłoga. Tak właśnie prezentował się mój pokój, gdy przekroczyłam próg jego drzwi. Zmiany, jakie zaszły tutaj przez te pięć lat to ściany, które kiedyś były fioletowe oraz toaletka, której kiedyś tutaj nawet nie było. I te na pozór małe, a jednak tak duże zmiany dały mi do zrozumienia, że Pani Naomi i pozostałe dwie przyjaciółki moich rodziców nie dałyby sobie rady same z tym wszystkim.

I to nie tak, że w nie nie wierzę, po prostu ja to wiem, ponieważ gdy jeszcze tutaj mieszkałam to właśnie mężczyźni zajmowali się drobnymi remontami w naszych domach, a moja mama ze swoimi przyjaciółkami tylko mówiła co jak ma wyglądać i gdzie co ma być postawione. Dlatego, nawet jeśli podołałyby z moim pokojem nie wyremontowałyby z dawnego biura taty pokoju, który teraz jest przeznaczony dla Sophie.

Pamiętam jak kiedyś tata pozwolił mi wybrać wystrój pokoju, a ja z racji, że wręcz ubóstwiałam fioletowy, wybrałam dosłownie wszystko w tym oto kolorze, na co moja mama jako projektantka wnętrz prawie dostała zawału, bo nawet sufit i podłogę chciałam mieć fioletową.

Life in HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz