Rozdział 7

48 3 3
                                    

Do szkoły nie licząc pierwszej lekcji, na której mnie nie było, byłam spóźniona z dobre dziesięć minut, dlatego nie przejmując się uwagami woźnej, biegłam ile sił do odpowiedniej sali, a z racji, że moja kondycja nie była najlepsza, musiałam stanąć centralnie przed drzwiami, ponieważ zrobiło mi się słabo i przestraszyłam się, że zwyczajnie w świecie zemdleje. Jednak jak już poczułam się lepiej, szybko zapukałam, a następnie pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka.

W sali jak na zawołanie zapadła cisza, a ja zaczęłam coraz bardziej czuć napięcie niezręczności. Nienawidziłam takich sytuacji, ponieważ wtedy jest się na celowniku każdego z pomieszczenia, a ja od zawsze unikałam tego jak ognia. No może, pomijając moje liczne występy za dziecka.

- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnie...

- Nie no kolejna. Czy wy dzisiaj robicie sobie ze mnie jakieś żarty? - spytała zirytowana, a ja zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu.

- Słucham? - zapytałam, a ona aż się zapowietrzyła i mogłam się chyba nie odzywać, bo to zadziałało na nią jak iskra na gaz.

- Nie moja droga to ja słucham. No tłumacz się, dlaczego spóźniłaś się na moją lekcję, oczywiście pomijając fakt, że na pierwszej ciebie nawet nie było.

Boże chyba jeszcze nigdy w życiu nie widziałam tak wściekłego nauczyciela. Widać, że dawno nie była ruchana, a może dosłownie została jakaś nie do ruchana, ale przez rodziców? Oczywiście z szacunkiem dla tych biednych ludzi.

- No proszę, zacznij, bo nie wiem jak ty, ale ja nie mam dla ciebie całego dnia. - pospieszyła mnie zirytowana, ale gdy miałam już się zacząć usprawiedliwiać, dodała. - Albo wiesz co? Nie. Nie tłumacz się, bo przysięgam, że jak jeszcze raz usłyszę wymówkę o treści, pies zjadł mi buty, albo chomik zapomniał mnie obudzić, to wyjdę z siebie i stanę obok.

O to akurat chciałabym zobaczyć.

Oczywiście tego nie powiedziałam, tylko posłałam jej przepraszające spojrzenie, po czym ruszyłam w stronę Dennisa, a raczej chciałam, ponieważ zatrzymał mnie jej głos.

- A ty dokąd?

- Yyy... Do ławki? - zapytałam, o mało nie wybuchając śmiechem, gdy zobaczyłam jej czerwoną ze złości twarz, a ona prychnęła.

- Nie usiądziesz z Panem Williamsem.

- Słucham? - powiedziałam zdziwiona, a ona zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół i oznajmiła.

- Od dzisiaj na każdej mojej lekcji twoje miejsce jest w ostatniej ławce przy oknie i proszę tam usiąść, ponieważ wystarczająco czasu zmarnowaliśmy, a mamy jeszcze temat do zrobienia.

W sali o ile to możliwe zapanowała jeszcze większa cisza, a ja od razu po słowach nauczycielki skierowałam wzrok w wyznaczone przez nią miejsce. Kurwa poważnie? Ze wszystkich osób z sali ona wybrała właśnie jego. Przecież ja nie dam rady. Co jak ten psychopata od wiadomości się o tym dowie?

- Ale dlaczego nie mogę usiąść z Dennisem? - spytałam oburzona, a nauczycielka posłała mi mordercze spojrzenie.

- Bo ja tak powiedziałam. - odparła, a to, że była na granicy prawdziwej furii, w ogóle nie pomagało.

- Ale...

- Siadaj i bez dyskusji. - wysyczała przez zaciśnięte zęby, ale ja nie zamierzałam się tak łatwo poddać.

- Nie będę...

- Powiedziałam bez dyskusji! - krzyknęła, na co ja prychnęłam i wysyczałam przez zaciśnięte zęby, dokładnie podkreślając każde wypowiedziane przeze mnie słowo.

- Nie. Będę. Z. Nim. Siedzieć.

- A właśnie, że będziesz, więc siadaj i mnie nie wkurzaj. - rzuciła i ruszyła w stronę biurka, a gdy już miałam ponownie zaprzeczyć, poczułam czyjeś ręce na moich ramionach.

Shane.

- Nie denerwuj jej bardziej i po prostu z nim usiądź. - wyszeptał mi do ucha i odwrócił mnie w swoją stronę.

- Nie będę z nim siedzieć, rozumiesz? - oznajmiłam zirytowana, a on posłał mi błagalne spojrzenie.

- Li proszę cię. Nie musisz z nim rozmawiać, po prostu tam usiądź i nie rób sobie problemów u Pani Torres, bo ona nie da ci żyć do końca szkoły, jeśli nie odpuścisz. - przekonywał mnie dalej i cholera przekonał.

Nigdy nie chciałam i nie miałam problemów z nauczycielami. Zawsze byłam grzeczna i pomocna, a przynajmniej starałam się taka być, ponieważ żeby zdać nie mogłam nikomu podpadać, a teraz sama nie wiem co robiłam, ale na pewno nie jest mi przykro. Nie mam zamiaru dawać sobą pomiatać i skoro ona odnosiła się do mnie z wyższością i bez szacunku, to dlaczego ja mam być miła i stosować się do jej zasad?

- W porządku. - wymamrotałam i już po chwili siedziałam za Vią zaraz obok Nathaniela.

Life in HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz