Rozdział 5

77 9 0
                                    

- No proszę, czyżby ktoś pokonał naszego wspaniałego kapitana? - zapytał z kpiną Dennis, gdy po skończonym meczu staliśmy przy trybunach i piliśmy wodę, dlatego odwróciłam się za siebie, a następnie spojrzałam na osobę, do której właśnie zwrócił się chłopak.

O ja pieprze. Poważnie?

Naprawdę spodziewałam się wszystkiego, nawet tego, że ich kapitanem okaże się ten rudy chuj, który kpił sobie ze mnie w najlepsze, gdy tylko oznajmiłam, iż umiem grać w koszykówkę, ale nawet przez chwilę nie wzięłam pod uwagę scenariusza, że kapitanem drużyny koszykarskiej w Lynwood High School jest Nathaniel.

- Ty serio chcesz mieć kłopoty. - powiedział zdenerwowany brunet i bez zawahania ruszył w stronę Dennisa.

- Ej ej ej spokojnie! - zatrzymał go Shane, zanim doszło, do jakichkolwiek rękoczynów. - Williams idź stąd. - zwrócił się tym razem do mojego towarzysza, a ja mogłam przysiąc, że jeszcze nigdy w życiu nie widziałam tak poważnego Black'a.

- A ty co mój ojciec? - zakpił, ale blondyn już na to nie odpowiedział, ponieważ wyprzedził go Nathaniel.

- No niestety, ale jeśli jeszcze tego nie pojmujesz, to muszę cię z przykrością poinformować, że twój ojciec cię nie chciał i porzucił na rzecz nowej dziwki. No cóż, nawet się nie dziwię. Trudno byłoby nie uciec od takiej porażki życiowej jak...

- Moon przestań do cholery! - przerwałam mu, a jego morderczy wzrok, który jeszcze przed chwilą był wbity w Dennisa, automatycznie przeniósł się na mnie.

- Sun nie mieszaj się w to. - warknął coraz bardziej wkurzony, ale ja ani trochę się tym nie przejęłam.

- Będę się mieszać, skoro ty mieszasz z błotem Dennisa, który chuja ci zrob...

- Posłuchaj mnie, bo powiem to pierwszy i ostatni raz. Jeśli chcesz przetrwać w tej szkole, to znajdź sobie normalnych znajomych, a nie takich jak on. - kiwnął głową w stronę chłopaka obok mnie, który na jego słowa prychnął.

- Mów za siebie, bo jedyną osobą, przed którą powinieneś ją ostrzegać, jesteś tylko i wyłącznie ty. Każdy doskonale wie, że...

- Co się z wami dzieje!? - usłyszeliśmy krzyk trenera, który przerwał naszą rozmowę. - Jeszcze rok temu było wszystko w porządku, a teraz nie potraficie nawet normalnie porozmawiać, bo co krok się tylko kłócicie!

- No cóż, gdyby nie pewna osoba dalej by tak było. - rzucił od niechcenia brunet, a ja poczułam się, jakbym właśnie dostała w twarz.

- Powtarzam pytanie. Co się dzieje?

- Ależ nic się nie dzieje, Moon właśnie gratulował mi i tej pięknej pani wspaniałego meczu, który niestety przegrał. - zabrał głos czarnowłosy, a ja zmarszczyłam brwi, ponieważ nic już z tego nie rozumiałam.

Dlaczego kłamał, przecież to on go zaczepił.

Definitywnie coś między nimi było nie tak i, mimo że nie powinno mnie to obchodzić to...

Na serio mnie to nie obchodziło.

- W porządku, ale ostrzegam jeszcze jedna kłótnia na boisku, a poniesiecie tego konsekwencje i to się tyczy każdego z drużyny, zrozumiano? - ostrzegł ich, ale nawet nie czekał na ich odpowiedź, tylko odwrócił się i ruszył w stronę pokoju nauczycielskiego trenerów.

- Nie powiem, myślałem, że będzie gorzej. - zaśmiał się po chwili Williams, a ja się zastanawiałam, w co on do cholery gra?

- Obiecuje ci, że jeszcze słowo, a twój okres próbny skończy się tak szybko, jak się zaczął i nawet nie zostaniesz oficjalnym członkiem drużyny. - syknął brunet, po czym spojrzał na mnie kątem oka i ruszył w stronę drzwi.

- O hej Nate. Słuchaj... - zaczęła Via, która weszła do sali, jednak on ją wyminął bez słowa, nie racząc ani jednym spojrzeniem. - Okej? - powiedziała sama do siebie w zdumieniu, po czym uniosła na nas wzrok i powtórzyła. - Oh okej. - jakby właśnie zrozumiała powód wkurzenia chłopaka. - Chce wiedzieć? - tym razem swoje pytanie skierowała do blondyna, na co on westchnął i pokręcił głową.

- Nie chcesz. Coś się stało, że szukałaś Nate'a? - dopytał, a blondynka zmarszczyła brwi i do nas podeszła.

- Skąd wiesz, że go szukałam? - zapytała, jednak po chwili zmierzyła mnie oraz Dennisa wzrokiem i dodała. - Z resztą nieważne. Mogę omówić to także z tobą, ale bez świadków.

- Oho komuś odpalił się tryb królowej szkoły? Chociaż nie, bo przecież nie ty masz to miano tylko Astrid. - zakpił czarnowłosy, a ja z racji, że miałam już tego wszystkiego dość i byłam niewyspana, po prostu ruszyłam w stronę drzwi, nie zważając na ich krzyki i kolejne kłótnie.

Jednak, mimo że się od nich oddalałam i prawie już nic nie rozumiałam z ich sprzeczki, jedno zdanie usłyszałam doskonale. Zdanie, które tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że mój plan z urwaniem z nimi kontaktu pięć lat temu się powiódł, a Nathaniel dobrze sobie beze mnie radzi i już mnie nie potrzebuje.

- Nie rozumiem, dlaczego wy tak nie lubicie dziewczyny swojego przyjaciela, przecież oni są razem tacy szczęśliwi.

Life in HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz