XXX

51 6 45
                                    

Gdy schodziliśmy na niesławne piętro minus dwa, wokół Serca rozpoczynała się właśnie kolejna bitwa. Mimo to, gdy tylko znaleźliśmy się na klatce schodowej, niemal wszystkie dźwięki pochodzące z zewnątrz umilkły. Pozostało tylko tupanie naszych stóp i odgłos skrzypiących co poniektórym butów.

W korytarzu było chłodno i panował półmrok. Najwyraźniej wszystkie systemy przeszły już w tryb oszczędnościowy czy jakoś tak. Ledwie tylko przekroczyliśmy próg piwnicy, nasze słuchawki przestały działać. Na próżno próbowaliśmy wywołać Duka lub kogokolwiek innego.

– Niech to szlag – mruknęłam.

– Jesteśmy zdani sami na siebie – dodał wesoło Mino – czyli jak zwykle.

Stanęłam przed potężnymi, metalowymi drzwiami z elektrycznym zamkiem. Zerknęłam na schemat korytarzy, który trzymałam w ręku. Tak, z braku sprzętu, posiadaliśmy je wydrukowane na kartce, bo nie było żadnej gwarancji, że staroświeckie tablety, które były jedynymi jakie mieliśmy na podorędziu, będą w stanie znieść taką eskapadę.

– Wciąż się zastanawiam, czy to dobry pomysł, żeby tam włazić – rzucił niefrasobliwie Mino.

Wspaniały moment sobie wybrał na takie przemyślenia, doprawdy.

– Teraz cię wzięło na takie refleksje? – odparłam – serio?

– Chociaż chyba marna szansa, żebym spotkało mnie tam, coś groźniejszego od ciebie – rzucił, a ja nie wiedziałam czy powinnam się zaśmiać, czy rozpłakać.

Jak zwykle na żarty mu się zbiera, w najgorszym możliwym momencie.

Westchnęłam więc tylko ostentacyjnie, a zawtórowało temu kilka cichych chichotów dobiegających zza moich pleców.

Wsadziłam do czytnika kartę, którą chwilę wcześniej sprezentował mi Antoni. System mielił informacje przez kilka sekund, a potem bez ostrzeżenia drzwi rozsunęły się na obie strony. Prawdę mówiąc nie tego się spodziewałam. Niemal podskoczyłam z zaskoczenia i sama nie wiedząc, kiedy znalazłam się za plecami Mino. Jednak ku uogólnionej konsternacji, nic na nas stamtąd nie wyskoczyło.

Wow.

– Skoro boisz się drzwi, to mam pewne obawy co do tego, co będzie dalej – oznajmił Mino, śmiertelnie poważnym tonem..

– Phi, jakby coś miało nas zjeść, to lepiej, żeby wzięło ciebie na przystawkę – odparłam wzruszając niewinnie ramionami.

Już chciałam dodać, że być może powinniśmy zacząć się zachowywać jak poważni, dorośli ludzie, skoro mamy tak istotne zadanie do wykonania, ale gdy rozejrzałam się po naszych towarzyszach, zrozumiałam, że to nasze głupie gadanie jakimś cudem poprawiało im morale.

Mino jednak zawsze wie co robi.

Przed nami rozciągał się szeroki korytarz o gładkich ścianach. Jak okiem sięgnąć nigdzie nie widać było żadnych odgałęzień, ani też drzwi. Po sufitem zamontowano rząd świetlówek, stanowiących całkiem względne źródło światła. Jakby nie patrzeć spodziewałam się większych ciemności.

Zabrałam nawet ze sobą latarkę.

Już mieliśmy ruszać, ale postanowiłam jeszcze ostatni raz rzucić okiem ma mapę.

Żeby dotrzeć do pierwszego z serwerów musieliśmy odbić na najbliższych skrzyżowaniu w prawo, a później przejść przez jakąś większą salę i dostać się do kolejnego tunelu.

– Wiśnia, na razie można iść tylko prosto, co ty sprawdzasz? – spytał Mino, zerkając mi przez ramię.

– Obliczam, jak długo jeszcze będę musiała słuchać tego twojego marudzenia – odparłam, szczerząc się do niego sztucznie.

Wojna w kolorze WiśniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz