⊱ DWUDZIESTY DZIEWIĄTY ⊰

268 40 57
                                    

     Gdy tylko miał ku temu okazję, a to zdarzało się codziennie po kilka razy, spoglądał na jeżdżącą machinę zła, potocznie zwaną samochodem osobowym. Wzdychał wtedy udręczony. Myśl o podróży spędzała mu sen z powiek.

     Święta zbliżały się wielkimi krokami. A obietnica odwiedzin cioci stawała się bardziej namacalna, co tylko mocniej przerażało chłopaka, zwłaszcza że nie poczynił znaczących postępów.

     Czy wsiadł do auta przez ostatni miesiąc? Ba! I to wielokrotnie! Jednak usadowienie się na fotelu, gdy dobrze wiedział, że nigdzie się nie wybierał, przychodziło dziecinnie prosto. Próbował sobie wmówić, że jedzie na przejażdżkę, lada moment zjawi się rodzina i ruszają. Lecz mózgu słowami nie oszukał. Doszedł w końcu do wniosku, że było to głupie. Jak mógł się nabrać, skoro podświadomie znał prawdę?

     Delikatnie musnął palcami karoserię i z westchnieniem odwrócił wzrok.

     Momentalnie stanął jak porażony, gdy dostrzegł Seana, który najwyraźniej widział całe jego czułości z osobówką.

     — Chcesz się przejechać? — wypalił, co mu pierwsze przyszło na myśl. Zawiesił ręce w powietrzu, a następnie wolno je opuścił, uświadomiwszy sobie, że pytanie zaliczało się do grupy niestosownych. Przecież Adrian wpadł w panikę, gdy ostatnim razem mocno przyhamował. Nie wsiądzie ot tak do samochodu. Zwalczanie traumy to długa droga. — Ja... wiesz... — Podrapał się z niezręczności po karku. — Może po prostu powiesz, jak się czujesz?

     Prostym, nieszkodliwym pytaniem chciał zatuszować swój wyskok. Spodziewał się, że Adrian machnie na nie ręką, zupełnie nic nie odpowie i przejdzie obok, jakby nigdy nie padło. Jakże się zdziwił, gdy brat zmarszczył brwi i wyglądał na zastanawiającego się nad udzieleniem odpowiedzi.

     — Chciałbym się spotkać z Kevinem — odparł w końcu, po długim milczeniu. — I chciałbym wybrać się do niego na święta. Przynajmniej tak planowałem miesiąc temu. Nie sądziłem, że podróż samochodem będzie dla mnie takim problemem.

     Sean uniósł dłonie, pragnąc coś pokazać, jednak szczera wypowiedź Adriana na tyle go zaskoczyła, że nie potrafił znaleźć odpowiednich słów.

     — Rozmawiałeś o tym z psychologiem?

     Wpierw wolał wywiedzieć się, co poradziła mu Nancy Harrell, wtedy poszedłby jej tropem. Nie wprowadzałby własnych mądrości, robiąc tym zamieszanie.

     — Rozmawiałem — przyznał i dodatkowo skinął głową.

     — To świetnie! I co powiedziała? — dopytał. Żywił ogromną nadzieję, że Adrian uchyli rąbka tajemnicy.

     — Nic szczególnego. Mówiła, że mogę spróbować odwrócić uwagę od podróży. Nie wiem, zająć się czymś, co lubię. — Spojrzał w stronę pojazdu. Do głowy przychodziła mu jedna myśl. — Przecież nie będę gotował w samochodzie. — Zmrużył oczy, gdy zaatakowały go kolejne czynności, w których się lubował. — Mogę analizować przepisy, wymyślać, co w nich pozmieniać, co dorzucić od siebie.

     Sean skrzywił się na ten pomysł. Może i takie myślenie zajęłoby go, ale czy było odpowiednie na jazdę? Czy sprawiłoby mu to przyjemność i go odstresowało? Nie kwestionował, że pasjonowało to brata, jednak uważał, że powinien w tym czasie robić coś znacznie... lżejszego.

     — Nie sądzisz, że za bardzo komplikujesz?

     — Niby czemu?

     — Takie analizowanie lepiej zostawić sobie, gdy siedzisz w domu, masz czas i możesz się skupić. Nie przyszło ci do głowy, żeby zająć się czymś przyjemniejszym?

CiszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz