Obudził się później niż zazwyczaj, a parszywy ból głowy zaatakował od razu, gdy umysł pozbył się ostatnich strzępków snu, nasilając się przy każdym gwałtowniejszym ruchu.
Pół nocy rozmyślał. Słowa Leili i Seana zaburzały jego wewnętrzny spokój, jednak ich odtwarzanie nie przyniosło żadnych konkretnych wniosków. Jedyne co ustalił to to, że poświęci dzień na uważne obserwowanie. Dokładnie przeanalizuje zachowanie otoczenia — nie miał innego wyjścia. W duchu dzierżył nadzieję, że przyniesie mu to jakiekolwiek efekty. Co, gdy ostatecznie zostanie z niczym prócz nieznośnymi myślami?
I gdy w końcu padł na łóżko wyczerpany, nie zasnął szybko, jak zakładał. Przez następne godziny walczył o sen, a gdy ten w końcu nadszedł, był niespokojny, płytki, Adrian kilka razu wracał z powrotem na jawę.
Długo leżał w pościeli, właściwie to nie miał najmniejszej ochoty jej opuszczać. Pragnął pobyć sam.
Z posłania udało mu się wygramolić dopiero około piętnastej — ich zwyczajowej porze obiadowej. Do tej pory nikt nie zakłócał mu spokoju, otrzymał tylko wiadomość z zapytaniem, czy wszystko w porządku, na którą pospiesznie odpowiedział w obawie, że ktoś mógłby przyjść sprawdzić to osobiście.
Schodząc do kuchni, powoli i uważnie stawiał kroki. Chciał przemknąć jak najciszej. Odetchnął z ulgą, gdy stanąwszy w progu pomieszczenia, nie zwrócił na siebie uwagi.
Mama krzątała się przy kuchence, a Sean starał się jej pomóc, chociaż zapewne jego pomoc sprowadzała się do przygotowania sztućców i talerzy. Adrian zapatrzył się na tej widok. W pewnym momencie Sean błyskawicznie cofnął rękę i wsadził pod strumień wody, rodzicielka coś do niego powiedziała.
Poparzył się. Na usta Adriana wstąpił nieśmiały uśmiech. Ta scena wywołała w nim ciepłe, przyjemnie łaskoczące uczucia, aczkolwiek delikatnie zakrawały o smętną nostalgię.
Dawniej to on przygotowywałby posiłek, mamy nawet by nie dopuszczał do pichconych potraw. W końcu sprawiało mu to wiele radości i nie przegapiłby żadnej okazji ku temu. A Sean jak to Sean, prędzej czy później by się oparzył, dokładnie jak dzisiaj, chcąc pomóc i błądząc obok garnków. Niestety, ale najlepiej wychodziło mu nakrywanie stołu.
Sam nie wiedział, jak długo stał i się przyglądał, nim jego obecność została zauważona.
— W samą porę. Jedzenie prawie gotowe. Siadaj. — Anna jak zawsze przywitała go promiennym uśmiechem.
— Skoro tak tam stałeś, równie dobrze mogłeś nam pomóc. — Adrian odniósł wrażenie, że Sean patrzył na niego z pewnym rodzajem wyzwania wymalowanym na twarzy.
— Aż tak długo nie stałem. Dopiero co przyszedłem.
— Ach, tak.
— Dobrze chłopcy, wystarczy tych pogaduszek. Jedzenie samo się nie dokończy. — Anna wolała zainterweniować wcześniej. Czuła, że między synami wisiała dziwna aura, cięższa niż zazwyczaj. A jeszcze tego brakowało, by pociechy rzuciły się w wir słownych przepychanek na zasadzie „kto kogo bardziej zrani".
Adrian zdążył podejść już do stoły, gdy Sean znów go zaatakował.
— Masz rację, nieporęcznie jest trzymać telefony.
— Seanie!
— No co? Może źle powiedziałem?
— Hamuj się trochę. Nie chcę więcej kłótni i obrażania się.
CZYTASZ
Cisza
Teen Fiction「Opisy leżą u mnie i miauczą.」 𝐋eila jest chaotyczna, nadwrażliwa, sprawy „roztrząsa" bardziej niż to konieczne, a gryzące kwestie ciężko przechodzą przez gardło dziewczyny. Wychowana przez ciocię wmawia sobie, że brak mamy wcale jej nie przeszkadz...