XVI

215 8 2
                                    

Lamine wyszedł z pokoju po dłuższej ciszy która trwała jakieś pół godziny. Była 23:56, a ja nadal nie czułam się jakaś senna czy coś. Wstałam z fotela i momentalnie napadły mnie skurcze. Odczekałam chwilę i z w chuj bolącymi nogami ruszyłam w stronę walizki. Wybrałam czarne dresy, zielony top i czarną bluzę na zamek, do tego wzięłam błękitną parasolkę z czerwonymi elementami. Ruszyłam do windy i wjechałam na dach. Otworzyłam parasol i ruszyłam w stronę krzaków żeby się za nimi schować i tam stając przy barierce wszystko dokładnie przemyśleć.

Yamal jednak nie całował się z tą Szmatą (pomimo tego że znam jej imię to to przezwisko pozostaje) tylko to ona się z nim całowała. Potem on jej wyznał że kocha mnie, a ona i tak ma to w dupie. On więc spierdolił i napisał do mnie kiedy ja już o wszystkim wiedziałam. Wtedy powiedział wszystko Sarze i Nico.

Gdy tylko mój brat wrócił z lotniska odrazu na treningu dowiedział siE o całej sytuacji. Według Lamine to się wkurwił, ale na Padillę. PO treningu Yamal, Diego, Sara i Nico razem rozkminiali co zrobić, więc mój były żeby wszystko mi wytłumaczył postanowił przylecieć do Londynu. Znalazł mój hotel, znalazł mnie. Wytłumaczył wszystko i wyszedł nie znając mojej decyzji. 

I tak jesteśmy tutaj.

Czy mam mu przebaczyć? Nie wiem. Czy serio żałuje swojego czynu ten skurczybyk? Nie wiem. Czy Padilla nie ma czegoś w zanadrzu...? Nie wiem. Czy kocham Lamine i zależy mi na nim? Tak czy nie? Dia, co ty pierdolisz? Kochasz go, byliście w związku. Dlaczego teraz, w tym momencie się wahasz? 

Nie wiem. 

***

Minęło trochę czasu. Sięgnęłam do kieszeni aby wygrzebać telefon, ale go nie poczułam. Zaskoczona sięgnęłam do drugiej i też go nie było. Spojrzałam więc na zegarek na nadgarstku - 00:22. Już po północy. Powinnam już spać i się wysypiać na jutrzejsze zawody. Zamiast tego stałam w na dachu z parasolką chroniąc się przed intensywnym Londyńskim deszczem i rozmyślałam nad chłopakiem, który... no własnie. Co?

Nagle usłyszałam charakterystyczny Ding! oznaczający przyjazd windy. Idąc z moją intuicją złożyłam parasol i szybko schowałam się między gałęziami hortensji. 

W drzwiach zobaczyłam trenera, rozmawiającego przez telefon na głośniku. 

- Panie Fernandez mam propozycję. - powiedział mężczyzna do słuchawki. - Powinnyśmy pozwolić Dianie na wygranie Igrzysk. 

- Dlaczego? - głos w słuchawce był mi znajomy.

- Zarobimy dobrze. - no nie wierze. - Część wynagrodzenia za wygraną idzie na klub w którym gra. Weźmiemy ile się da i ją wyrzucimy z klubu. Wtedy idąc kodeksem całe jej wynagrodzenie przejdzie na klub.

JAPIERDOLE. Kto taki kodeks wymyślił? Nosz do chuja pana.

- Kontynuuj.

- Wtedy możemy ją zjechać w mediach. Wie pan. 

Nastała chwila ciszy.

- No niech będzie. - odezwał sie głos jebanego ojca Jose. - Ale co jeśli przegra?

- Nie przegra, ma na to za dużo dumy. - odparł z pewnością siebie trener.

No żebyś się kurwa nie zdziwił.

***

Zeszłam do pokoju cała zagotowana. Rzuciłam na łóżko wszystkie ubrania i weszłam do łazienki. Otworzyłam najzimniejszą wodę jaka była i wzięłam długi prysznic mając nadzieję że temperatura w moim ciele zaraz spadnie. Stałam tak w zimnej wodzie przez jakieś 15 minut. Po tym czasie zrobiło mi się już chłodno. Szybko się umyłam i wyszłam z łazienki. Ociekająca wodą ubrałam sie w piżamę i cała mokra położyłam się.

Co się dzieje? Już pomijam temat Lamine, ale mój własny trener, chce się na mnie dorobić a potem najlepszą zawodniczkę, gwiazdę klubu wyrzucić, bo... tak? Nie mieściło mi się to w głowie. Na zegarku w pokoju wybiła pierwsza w nocy, a ja nadal rozmyślałam nad tym co mam zrobić.

Wygrać, ale stracić wszystko.

Przegrać i zagrać trenerowi na nosie.

Chyba wybór jest prosty.

Line and things that are pass it | Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz