VI

249 6 3
                                    

Od tamtego momentu minął miesiąc. Wszystkie moje badania dobiegły końca, byłam w pełni zdrowa. Całe dnie spędzałam w domu trenując strzelanie a wieczorami na zmianę rozmawiałam z Sarą, Diegiem oraz Yamalem. Lubiłam to. 

Co jakiś czas mój brat zabierał mnie na swoje treningi żeby nie gotowała się w domu całymi dniami. Wtedy też siedziałam po prostu na telefonie albo oglądałam mecze. Najważniejsza rzeczą było to że byłam SAMA na ławce. Od sytuacji w barze nie widziałam Liz ani razu. 

Akurat byłam na treningu i przeglądałam najnowsze posty na instagrammed, gdy usłyszałam charakterystyczny pisk. No nie. Spojrzałam powoli w lewo i zobaczyłam dziewczynę Lamine. Po chwili stanęła na przeciwko mnie.

- Po chuj tu przyszłaś? - spytala się patrząc na mnie z góry.

- Brat mi kazał. - odpowiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. 

Dziewczyna podeszła bliżej smiejac się prosto w moje oczy. Zamachnęła się i uderzyła mnie w twarz z otwartej dłoni. Zszokowana tylko patrzylam. 

- Jesteś bezszczelna. - Wystawiła palec i zaczęła mnie nim kuć. - Odjeb się szmato od mojego chłopaka.

Wstałam z krzesełka i wyprostowałam się. Czułam jak mój lewy policzek pulsuje. Wiedziałam że wystarczył by jeden mój ruch żeby laska się ogarnęła ale nie chciałam tego robić ze względu na Yamala. 

- Ja naprawdę nic nie robię. - prychnęłam odsuwając się od niej w prawo wymijając ją. - Jesteśmy przyjaciółmi.

- To macie nimi nie być. - dziewczyna krzyknęła popychając mnie lekko.

- Nie będziesz mi rozkazywać, z resztą Laminowi też nie. Uwierz mi - wszyscy mamy już dość twojego porąbanego zachowania. - chyba trochę za ostro.

Liz zacisnęła zęby a w jej oczach zobaczyłam wściekły jak u zwierzęcia. Podeszła do mnie i popchnęła mnie tak mocno że miałam problem z utrzymaniem się w miejscu. Zaczęłam się cofac gdy nagle natrafiłam na leżący na ziemi bidon. Straciłam równowagę i z impetem uderzyłam o ziemię. Momentalnie poczułam okropny ból w tym samym miejscu gdzie nie dawno miałam bandaż. 

Złamane żebra. Ledwo co się zrosły i znowu będzie trzeba nosić te głupie gorsety. 

Leżałam na ziemi próbując złapać oddech. Liz podeszła do mnie trzymając torebkę na długim łańcuszku. Patrzyła na mnie jakby cieszyła się z mojego bólu. Zlapala obiema rękami za torebkę jakby szykowała się do uderzenia. Zanim jednak zdążyła zrobić jakikolwiek zamach czy zadać uderzenie dobiegł do nas Yamal. 

Złapał od tyłu Liz, a ta się zaczęła szamotać. Chłopak był jednak o wiele silniejszy od dziewczyny. Po chwili dobiegł do mnie Diego i uklęknął. Dopytywał się czy wszystko dobrze, a przynajmniej tak mi się wydaje. Zanim jednak odpowiedziałam obraz stał się czarny.

***

Obudziłam się ponownie w szpitalnym łóżku. Po kilku minutach połączyłam kropki i zaszybko się zerwalam. Poczułam ból pod prawą ręką. Powoli sięgnęłam tam lewą ręką i poczułam śliski bandaż. Przeklnęłam pod nosem. Nagle drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Diego, a za nim doktor który leczył mnie ostatnim razem.

- Dzien dobry, pani Rodriguez. - głos miał miękki i przyjemny dla uszu. - Znowu sie spotykamy?

- Najwyraźniej. - prychnęłam przewracając oczami. 

- A wyjątkowy humor nadal się pani trzyma. - mężczyzna podszedł do komody obok mojego łóżka. - To jak się czujemy?

- Boli mnie wszystko. I to dosłownie wszystko. - powiedziałam prosto z masztu bo nie miałam humoru na jakieś gierki. 

Doktor obejrzał wyniki na karcie, coś zapisał w swoim notesie i zwrócił się do mojego brata szeptem. Nic nie usłyszałam, więc chyba im się to udało. Diego kiwał głową, a lekarz po chwili wyszedł. 

- I co? - dopytywałam się.

- Masz złamane te same żebra co ostatnio, tylko te które były tylko pęknie jakimś cudem nadal są w jednym kawałku.

- Huh. - sapnęłam. - To jakim cudem zemdlałam?

Diego się zamyślił na dłuższą chwilę, a po kilku sekundach z uśmiechem odparł.

- Zestresowałaś się. 

- I to tyle?

- Tak.

Zapadła cisza. Zamyśliłam się nad moją karierą łuczniczą. Jeżeli nie zacznę bardziej uważać, być może trener nie pozwoli mi ponownie wziąć udziału w Igrzyskach. Albo nawet w ogóle będę musiała się wycofać z tego sportu. 

*YAMAL*

- Lamine, przecierz mówię że przepraszam. Nie chciałam jej zrobić tego wszystkiego. - Liz rozpaczliwie próbowała mnie przekonać do swojej wersji wydarzeń. - Nie widzisz że ta szmata próbuje zniszczyć nasz związek? 

Od kilku minut nie odezwałem się ani słowem. Nie miałem nawet zamiaru patrzeć na tą lafiryndę. Po tym jak Diego zabrał Diane do szpitala, Liz wpadła w histerię. Zaczęła mnie przepraszać że nie chciała i że to wszystko wina Rodriguez. Kazałem jej się uspokoić i na mnie poczekać.

Gdy wszedłem do szatni wszyscy spojrzeli na mnie. Opuściłem głowę i ruszyłem do mojej szafki. Gdy wszyscy wyszli i zostałem sam z Nico, Pedrim i Gavim, pierwszy rzucil tylko przez ramię:

- Radzę ci z nią zerwać, bo reszta drużyny szybko ci tego nie wybaczy.

Dobrze wiedziałem że od kiedy wszyscy poznaliśmy Diane od razu ją polubiliśmy, a dzisiejsza sytuacja sprawiła że wszyscy zrozumieliśmy że być może mała Rodriguez nie będzie już przychodzić na treningi.

- Misiu spójrz na mnie. - Liz podeszła do mnie i położyła ręce na mojej szyi. Pochyliła się żeby mnie pocałować ale wyrwałem się jej.

- Mam dość tego Liz. Przekroczyłaś dzisiaj granicę do tego stopnia że nie mam zamiaru ci tego wybaczyć.

Dziewczyna wyprostowała się jakby teraz się zorientowała jakie są konsekwencje jej zachowania. 

- O czym ty mówisz?

- To koniec. Mam dość. 

Liz zmarszczyła nos i widziałem że była wściekła. Złapała za torebkę która była na jej siedzeniu i wyminęła mnie uderzając z całej siły w moje ramie. 

*DIANA* 

Nudziłam się jak nigdy leżąc na białym łóżku szpitalnym. Jako że byłam praworęczna to praktycznie rzecz biorąc nic nie mogłam zrobić, więc próbowałam usnąć. Gdy już szosty raz zamknęłam oczy usłyszałam jak się otwierają drzwi do mojego pokoju. Podniosłam powieki i zobaczyłam Yamala. 

- Hej. - mój głos zabrzmiał echem w pokoju. Gdy chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie uśmiechnęłam się. Momentalnie zobaczyłam na jego twarzy ulgę.

- Bałem się że będziesz zła. - podszedł do mnie i usiadł na krzesełku.

- Tooo. - przerwałam panującą ciszę. - Co tam? 

- Zerwałem z Liz. - zobaczyłam w jego czekoladowych oczach jakby nie pewność. Jakby nie widział czy powinien to mówić. 

Zaskoczył mnie, pomimo że podejrzewałam że tak się stanie. W końcu chyba kto by chciał być z kimś kto ma angry issues. Widziałam jednak w jego oczach że to nie koniec nowości.

- Co? - spytałam śmiejąc sie. - Coś jeszcze z najnowszych ploteczek?

Yamal wziął wdech.

- Jade na Euro.

Line and things that are pass it | Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz