rozdział 2. Wyjazd Tima.

1 0 0
                                    

Teraz juz 14 letni Tim, znowu wyladowal w szpitalu, tym razem bylo gorzej niz za kazdym poprzednim razem, teraz bylo powazniej. Byl strasznie slaby, mdlal co chwile, dostawal krwotokow z nosa i wymiotowal. Lekarze bardzo zmartwili sie jego stanem.

-mamo.. prosze powiedz ze jeszcze nie umieram...mamo prosze..- polozyl dlon na reku mamy.
-nie synku... Nie umierasz.. nie mozesz..- powiedziala Margaret, lzy splywaly jej po policzkach a glos sie lamal, martwila sie.

Lekarze zabrali go na badania, bylo niemal tragicznie. Naprawde cudem, udalo mu sie wyjsc ze szpitala zywy, aczkolwiek zajelo to az 3 tygodnie, wrocil do swojego domu oslabiony jak nigdy, nie mial sily jesc czy wstac z lozka, popadl w lekka depresje. Bal sie ze niedlugo umrze, ze zakonczy swoje zycie w tak mlodym wieku. Pare dni pozniej, matka Tima znalazla w internecie placowke w ktorej chlopak mialby szanse wyzdrowiec, pobiegla do pokoju syna.

-Tim, kochanie, znalazłam miejsce gdzie wyzdrowiejesz!-
Tim spojrzal na mame -nie wierzę ze istnieje takie miejsce, mnie sie juz przeciez nie da uratowac-
-da sie! Jedziemy tam jutro!- podbiegla do syna i go mocno przytuliła -wzydrowiejesz synku..-

Chlopak nadal troche nie wierzyl w to wszystko ale sprobowal miec nadzieje, przytulil mame, gdy poszla, zaczal sie pakowac. Nastepnego dnia wyjechali z rana, mieli nadzieje ze wszystko po drodze bedzie dobrze. Tim przespal wiekszosc drogi, ale to nawet lepiej, w koncu dojechali do tego miejsca, bylo niepokojace ale nie mieli innego wyboru. Wysiedli i z walizkami poszli do srodka. Na wejsciu przywitala ich na pozor mila kobieta, przedstawila sie jako Hanna.

-witajcie, ciesze sie ze jestescie, jak minela droga?- spytala kobieta
-bardzo dobrze, dziekujemy- rzekl Christopher
Hanna spojrzala na tima -a ty musisz byc Tim, prawda?- zapytała z usmiechem.
-tak- odpowiedzial Tim krotko, nie chcialo mu sie teraz rozmawiac.
-no to swietnie, zaprowadze was do pokoi a jutro zaczniemy leczenie- powiedziala milo kobieta i tak jak powiedziala, zaprowadzila ich do pokoi.

Budynek byl bardzo duzy ale wydawal sie pusty, nie wygladalo jakby tu bylo wiecej pacjentow, to bylo dziwne. Chlopak lezal na swoim lozku w pokoju, mial pewne obawy co do tych zabiegow ale nie mial wyboru. Gdy tak lezal, uslyszal skrzypienie, usiadl, spojrzal w strone gdzie to uslyszal, nic nie zobaczyl. Pomyslal ze moze mu sie przeslyszalo wiec polozyl sie spowrotem, zasnal.

Szpitalne Przekleństwo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz