*10 lat wcześniej*
To był ciepły, jesienny wieczór, kiedy po raz ostatni spotkałam się z Jamesem na skraju lasu, w naszym ulubionym miejscu. Świat wokół nas był wciąż pełen ciepłych barw, jakby chciał nas pocieszyć, ale w moim sercu gościła tylko jedna myśl: to nasze ostatnie spotkanie. Nasze miejsce, ukryte w gęstwinie drzew, było dla nas czymś więcej niż tylko schronieniem - było naszym tajnym światem, miejscem, do którego nikt poza nami nie miał dostępu. Marzyliśmy, że to my odkryliśmy je pierwsi, że zawsze będzie nasze, nienaruszone przez dorosły świat.
Z Jamesem byliśmy nierozłączni od kiedy sięgam pamięcią. Biegaliśmy razem po łąkach, budowaliśmy kryjówki z gałęzi, wymyślaliśmy historie o odważnych odkrywcach i tajemniczych skarbach. To były nasze dziecięce rozrywki, które sprawiały, że świat wydawał się mimo wszystko pełen nieuchwytnej magii. Ale równie często zmuszani byliśmy do udziału w eleganckich kolacjach, gdzie obowiązywały nas surowe zasady. „Szeptanie między sobą jest niekulturalne względem pozostałych" - powtarzała mi matka. To nie były słowa skierowane do Jamesa, bo on miał to szczęście, że dorastał w kochającym domu, gdzie zasady nie były, aż tak rygorystyczne, a uśmiech na jego twarzy był czymś naturalnym. Ja często szukałam schronienia u jego rodziców, którzy dawali mi ciepło i miłość, której tak bardzo brakowało mi w moim własnym domu.
Nigdy nie sądziłam, że coś mogłoby nas rozdzielić. Ale ostatnio w domu panowała napięta atmosfera, pełna krzyków i gniewnych rozmów i oziębłych spojrzeń. Mama powiedziała mi, że muszę natychmiast zerwać kontakt z Jamesem, a jej wypowiedziane słowa raniły jak naostrzony nóż :
- Ten bachor nie może pozostać w naszym życiu. Nigdy więcej nie chcę zobaczyć kogoś lub czegoś, co przypomina mi jego rodziców. Od zawsze nie podobała mi się wasza znajomość - powiedziała z taką surowością, że aż zabrakło mi tchu.
Nie rozumiałam, dlaczego tak się stało. To było tak bardzo niesprawiedliwe. Wybiegłam z domu, nie zważając na nikogo ani na nic, z jedynym pragnieniem - dotrzeć do naszego miejsca. Do Jamesa.
Kiedy tego wieczoru zobaczyłam go na skraju lasu, moje serce pękło. James miał smutne oczy, jakby wiedział, że to nasze ostatni wspólne chwile. W jego ręce błyszczał złoty naszyjnik, który znaleźliśmy kiedyś w dziupli starego drzewa. To był nasz skarb, który przez lata przechowywaliśmy jak największą tajemnicę.
- Chciałabym, żebyś kiedyś podarował ten naszyjnik dziewczynie, która zajmie szczególne miejsce w twoim sercu - powiedziałam, starając się nie zdradzić drżenia w głosie. Nie chciałam płakać, ale łzy same już prawie napływały mi do oczu.
- Lila, obiecaj mi coś - jego głos był cichy, jakby bał się, że każdy delikatnie głośniejszy dźwięk mógłby nas rozdzielić na zawsze. - Obiecaj, że nigdy mnie nie zapomnisz, że kiedyś znowu się spotkamy, nieważne, co się stanie.
Pokiwałam głową, chociaż miałam wrażenie, że cały świat kruszy się wokół nas. Zawsze byliśmy razem, a teraz nagle miało tego zabraknąć. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam naszyjnika.
- Obiecuję. Będę na ciebie czekać. Zawsze będziesz moim przyjacielem. Zawsze nim byłeś i to się nigdy nie zmieni — wyszeptałam.
- Chciałbym żebyś zatrzymała ten naszyjnik i ściągnęła go dopiero wtedy, kiedy zrozumiesz, że nic już do mnie nie czujesz i niewidzialna nic łącząca nas, została przerwana na zawsze - mówiąc te słowa, stanął za mną i zawiesił naszyjnik na mojej szyi.
Odruchowo dotknęłam jego delikatnej struktury i nerwowo przerzuciłam go między palcami, jakby miało to zabrać cały stres z mojego ciała. Przytuliliśmy się mocno, trzymając się, jakby ten uścisk mógł nas ochronić przed nieuchronnym. Czułam, jak jego serce bije tak samo szybko jak moje, a świat wokół nas na chwilę przestał istnieć. Chciałam zatrzymać ten moment, zatrzymać czas, ale wiedziałam, że to niemożliwe. Musiałam wrócić do rzeczywistości, gdzie czekała mnie rozłąka, a ja nie miałam na to żadnego wpływu.
Kiedy odchodziłam, wciąż się za nim oglądałam, jakby chciałabym zapamiętać każdy szczegół – jego posturę, sposób, w jaki stał, jego oczy pełne smutku. Czułam, jak coś ciężkiego osiada mi na sercu, przy każdym kroku dając o sobie znać. Czas zwolnił, jakby chciał nas jeszcze na chwilę zatrzymać razem, ale nie miałam innego wyjścia. Musiałam iść, musiałam wyjechać z rodzicami. Wiedziałam, że każda próba sprzeciwu skończyłaby się surową karą. Choć chciałam zostać przy Jamesie, nie miałam odwagi na bunt, bo wiedziałam, że w końcu zostałabym zmuszona do posłuszeństwa.
Gdy zniknął mi z oczu, poczułam, jak łzy, które tak długo powstrzymywałam, zaczynają spływać po moich policzkach. To było jak rozstanie na zawsze, jak utrata części samej siebie. Zawsze byliśmy razem, a teraz miało tego zabraknąć. Czułam się, jakby świat, który znałam, nagle się zawalił.
Nocą chciałam wyjść na naszą łąkę, usiąść na trawie i patrzeć w stronę lasu, mając nadzieję, że może James pojawi się znikąd, jak zawsze, i że wszystko wróci do normy. Ale nie odważyłam się pójść w tamto miejsce. Coś w moim sercu i duszy pękło, i nie byłam w stanie przełamać tej bariery. Tęskniłam za naszymi wspólnymi chwilami, za jego śmiechem i tajemnicami, które dzieliliśmy, ale mimo to bałam się, że powrót do naszego miejsca jak z bajki, przyniesie tylko więcej bólu niż radości.
Każdego wieczoru, po wyjeździe, ściskałam naszyjnik w dłoni i przypominałam sobie naszą obietnicę. To była moja jedyna nadzieja, jedyna myśl, która dawała mi siłę, by przetrwać kolejny dzień. Obiecałam sobie, że będę cierpliwie czekać, choćby miało to trwać nieskończoność. Wiedziałam, że nasze rodziny mogły być skłócone, ale my nie mogliśmy zapomnieć o tym, co nas łączyło.
I choć minęło wiele czasu, wciąż wierzyłam, że tam, po drugiej stronie lasu, James również pamięta naszą obietnicę. Wiedziałam, że tak długo, jak będziemy ją trzymać w sercach, nasza przyjaźń przetrwa wszystko.
Czas mijał, a życie toczyło się dalej. Powoli nauczyłam się żyć bez Jamesa, ale nigdy nie przestałam o nim myśleć. Każda nowa przygoda, każde nowe miejsce, które odkrywałam, było puste bez niego. Dorastałam, zmieniałam się, ale tamta obietnica wciąż była żywa w moim sercu. Mimo upływu czasu, wciąż miałam nadzieję, że kiedyś znowu się spotkamy, że wszystko będzie jak dawniej. Chociaż z czasem zaczęłam rozumieć, jak bardzo się myliłam, snując takie przypuszczenia.
W te dni, kiedy las obok naszego nowego domu wydawał mi się bardziej cichy niż zwykle, przypominałam sobie nasze wspólne chwile. Widziałam w wyobraźni, jak biegaliśmy między drzewami, chowaliśmy się przed sobą, śmiejąc się na całe gardło. Słyszałam jego głos, jak mówił mi, że kiedyś zostaniemy wielkimi odkrywcami i znajdziemy wszystkie skarby, które dalej pozostały nieodkryte. Wtedy wydawało mi się to tak realne, jakbyśmy mogli to osiągnąć tu i teraz. Teraz te marzenia były jak mgła, nieuchwytne, ale wciąż żywe w moim sercu pomimo dzielących nas kilometrów.
Zamykając oczy, wyobrażałam sobie moment, w którym znowu go zobaczę. Jak pobiegniemy do siebie, śmiejąc się, jakby czas nas nigdy nie dotknął. Wyobrażałam sobie, że te lata rozłąki nigdy nie miały miejsca. To była moja największa nadzieja, jedyna, której nigdy nie pozwoliłam sobie stracić, mimo że życie uczyło mnie, że niektóre dziecięce obietnice mogą nie przetrwać próby czasu.
Nie mogłam przestać myśleć o tym, co teraz robi James. Czy też za mną tęsknił? Czy pamiętał nasze sekrety, nasze marzenia?
Przychodziły noce, kiedy leżąc w łóżku, długo nie mogłam zasnąć. Leżałam z otwartymi oczami, wpatrując się w ciemność, wyobrażając sobie, że gdzieś tam, pod tym samym niebem, James też nie śpi, myśląc o mnie. To była jedyna myśl, która dawała mi ukojenie - że nasza więź wciąż istnieje, mimo że teraz byliśmy osobno.
Dni mijały powoli, każdy z nich wydawał się dłuższy od poprzedniego. Chociaż starałam się zachować pogodę ducha, coś we mnie zgasło. Bałam się, że może James przestał o mnie myśleć, że wyrzucił mnie ze swojego życia. Ta myśl była tak bolesna, że czasami wolałam nie myśleć wcale, by nie musieć zmierzyć się z tym przeczuciem. Wtedy wracałam do naszej obietnicy. To ona była jak światło w ciemności, coś, co trzymało mnie przy nadziei, że kiedyś wszystko się zmieni, a my znowu będziemy razem.
![](https://img.wattpad.com/cover/334906202-288-k618017.jpg)
CZYTASZ
Engraved love
Teen FictionŻycie Lily Wilson w jednym momencie rozleciało się na miliony maleńkich kawałków. Jej uporządkowane i sprecyzowane życie legło w gruzach. Została upokorzona na oczach wszystkich, widząc swojego chłopaka w ramionach innej dziewczyny. Rozwiązanie był...