ROZDZIAŁ 7

1.1K 40 18
                                    

Po trzeciej lekcji, wychodząc z sali, Suzie nagle powiedziała:

– Lila, chodź ze mną dzisiaj na mecz. Obiecałam jednemu chłopakowi, że przyjdę. Nie chcę go zawieść, a ty musisz go poznać i zaakceptować – dodała, śmiejąc się.

Suzie była jedyną osobą, z którą moja przyjaźń z dzieciństwa przetrwała mimo dzielących nas kilometrów i mijających lat. A tym samym wszelkie obietnice i tradycje nie zostały tylko wspomnieniem. Jak byłyśmy małe obiecałyśmy sobie, że zawsze będziemy przy sobie i nic tego nie zmieni. Czułam, że czeka mnie trudny dzień, ale wiedziałam, że z nią u boku, będzie mi łatwiej zmierzyć się z rzeczywistością. Może nawet uda mi się na chwilę zapomnieć o wczorajszych problemach i po prostu cieszyć się jej towarzystwem.

Długo zastanawiałam się, czy przystać na propozycje mojej przyjaciółki. Rodzice juz wyjechali, więc nie mam czym się martwić. Nie miałam z nimi dobrego kontaktu. Prawdę mówiąc, nie było go praktycznie wcale. Mimo to, nie chciałam doprowadzić do zbędnej kłótni.

Jeśli bym się nie zgodziła, Suzie i tak by mnie zmusiła, żebym poszła, a ja nie miałam ochoty się kłócić.

- Skoro tak bardzo chcesz, to pójdę razem z tobą. - powiedziałam, dodając przy tym jeszcze więcej entuzjazmu mojej przyjaciółce.

Suzie zorganizowała dla nas koszulki z nadrukiem reprezentacji drużyny, więc nie musiałam martwić się ubiorem. Delikatnie się pomalowałam, a włosy zostawiłam rozpuszczone.

Prawie cały mecz spędziłam zerkając w telefon. Nie znam się kompletnie na piłce nożnej, więc nie interesowała mnie gra, ani kto ją wygra. Chciałam jak najszybciej wrócić już do domu. Nie wiedziałam jednak, że to nie nastąpi zbyt szybko.

Jednak stało się coś, o czym nigdy bym nie pomyślała. Wszystko zapowiadało się całkiem zwyczajnie. Suzie miała mi przedstawić chłopaka, który zrobił na niej ogromne wrażenie, a ja spodziewałam się, że to będzie kolejny, nieodróżniający się od innych dzień. Zakończyłby się zapewne tak, jak każdy inny - wróciłabym do domu, nie pamiętając szczegółów tego spotkania. Ludzie zaczęli wstawać i bić brawa wygranej drużynie. Zauważyłam na twarzy Suzie promienny uśmiech. Oznaczało to, że wygrała ta drużyna, w której w składzie był chłopak, od którego nie mogła odwrócić spojrzenia i który całkowicie przejął jej myśli. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby tylko na tym to poprzestało. To normalne, że znajomi i kibice swojej drużyny cieszyli się z wygranej.

Ale dla mnie ten wieczór zamienił się w coś zaskakującego i przerażającego zarazem. Okazał się nieodgadnionym koszmarem, a zarazem snem, który był zbyt nierealny, aby miał prawo się wydarzyć. A mimo to wszystko było prawdziwe. Nie było w tym ani grama fikcji, ponieważ nagle poczułam na sobie czyjeś dłonie, które gwałtownie odwróciły mnie w stronę mężczyzny. Zanim zdążyłam zareagować, jego usta złączyły się z moimi. Był to James. Jego pewność siebie była zaskakująca, niemalże szokująca. Nigdy bym nie pomyślała, że to właśnie on, w tak niespodziewany sposób, stanie się częścią tej, z pozoru, zwykłej chwili.

Wieczór, który miał być zapomniany, stał się nagle początkiem czegoś, co miało zmienić wszystko. James, który jak przypuszczałam  ponownie próbuje wtargnąć w moje życie w tak nieprzewidywalny sposób. W jednej chwili zburzył mój spokój i równocześnie otworzył drzwi do nieznanego, pełnego emocji świata, który, jak się miało okazać, całkowicie przewróci moje życie do góry nogami.

Moment, w którym stanęliśmy naprzeciw siebie, był początkiem czegoś, czego ani ja, ani on nie mogliśmy przewidzieć. Tyle tylko, że ja wtedy nie wiedziałam, iż James już miał ułożony cały plan i zamierzał go wkrótce wprowadzić w życie.

Engraved love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz