•Prolog•

231 11 2
                                    

Sens życia nie istnieje, to po prostu wykreowane przekonanie przez sumę naszych wcześniejszych decyzji, które podjęliśmy w życiu. Kobieta, która zdecydowała się na wychowanie dzieci, powie, że to one są jej sensem życia, za to alkoholik wskaże w to miejsce procenty.

Ja jestem tylko zwyczajną siedemnastoletnią dziewczyną, która w całym wszechświecie znaczy tyle, co jedno ziarenko piasku na plaży, pomimo tego, za sens swojego nużącego życia objęłam muzykę i rodzinę, której wiele zawdzięczam.

Jest wieczór, a ja siedzę właśnie w czterech ścianach swojego przytulnego pokoju, który od zawsze stanowił dla mnie miejsce do czerpania inspiracji, którą wykorzystuję potem do tworzenia tanich utworów na mojej gitarze elektrycznej. Na laptopie stojącym w rogu biurka jest włączony Chase Atlantic i jeden z jego najlepszych albumów, słyszę nagle przytłumione przez muzykę pukanie do drzwi i daje ciche pozwolenie na wejście do środka osobie stojącej za nimi. Drzwi uchylają się i wygląda zza nich moja mama, dlatego wstaje z łóżka i podchodzę do laptopa, aby ściszyć dźwięk z niego dobiegający.

— Estera, musimy porozmawiać — Zaczyna blondynka i zamyka za sobą drzwi, po czym siadając na moim łóżku, gestem pokazuje, abym zrobiła to samo.

Siadam niechętnie obok niej i bawię się zestresowana swoimi palcami u dłoni, a czarne pozostałości po lakierze do paznokci wydają się w tym momencie strasznie interesujące. Strasznie nie lubię poważnych rozmów z rodzicami, ponieważ one zawsze wiązały się z czymś negatywnym, a na myśl przychodzą mi wszystkie sytuacje, w których nie powinnam była się znaleźć, albo o których moja mama nie powinna wiedzieć.

Kobieta, widząc moje zdenerwowanie, przyciąga mnie do siebie i zaczyna delikatnie gładzić moje blond włosy w geście uspokojenia, po chwili mówi w końcu: — Rozmawiałam z babcią Honoratą, ostatnio nie czuje się najlepiej. Miewa częste problemy z oddychaniem i ledwo może wstać o własnych siłach z łóżka, a o wchodzeniu na klatkę schodową nie wspomnę — Ciągnie, a drugą ręką delikatnie masuje moje plecy.

To, co właśnie usłyszałam, jest straszne, babcia Honorata jest jedną z najlepszych osób, jakiekolwiek poznałam. Zawsze jak byłam mała i nie chciałam dokończyć obiadu, mówiła, że kotleta mam zjeść, a ziemniaki mogę zostawić. Dlaczego takie rzeczy zdarzają się tym najbardziej ukochanym osobom?

— To przykre, mamo — Odpowiadam a moje myśli pogrążone są we wspomnieniach z dzieciństwa.

Blondynka odchrząka i poprawia się niewygodnie na łóżku, zabierając z moich pleców i włosów swoje dłonie. — Pomyślałam, że może mogłabyś przeprowadzić się do niej na trochę i pomóc jej w mieszkaniu? Zrozumiem, jeśli będziesz wolała zostać tutaj, gdzie masz znajomych i nas oczywiście — Przyznaje, a w jej głosie zauważam niepewność. Chcę powiedzieć, że wszystkie osoby, które ona uważa za moich znajomych to bezczelni kłamcy i fałszywi manipulanci, którzy zaczną obgadywać cię za twoimi plecami gdy tylko się odwrócisz, finalnie tego nie mówię.

— Chętnie przeprowadzę się do babci — Odpowiadam praktycznie od razu, bez zastanowienia. Mama spogląda na mnie zdziwiona i unosi brwi, nie spodziewając się pewnie, że tak łatwo się zgodzę.

— Estera, będziesz zmuszona zmienić szkołę i wyjechać na obrzeża Krakowa, jesteś pewna, że chcesz to zrobić? — Słysząc jej zwątpienie, kiwam tylko głową i zastanawiam się, czy mam coś do stracenia, ale jedyną rzeczą, o której sobie teraz przypominam, są niedzielne promocje na landrynki w moim ulubionym sklepie na rogu ulicy.

— W końcu to babcia, bardzo chcę jej pomóc — Mówię najpewniejszym tonem, na jaki mnie stać i kiedy mama z zadowolonym wyrazem twarzy wychodzi z pokoju, życząc mi dobrej nocy, wskakuję szybko pod wygodny koc i kończę wcześniej zaczęty szkic kota, choć nadal zaprzątam sobie głowę stanem zdrowotnym babci Honoraty. Analizuje także, czy moja decyzja była właściwa, z tego co pamiętam, postacie w filmach nazywają to nowym rozdziałem, lub szansą na lepsze jutro, dlatego zostaję przy takim przekonaniu i nieszczęśnie zasypiam z ołówkiem w ręku.

***

Szczerze myślałam, że formalności dotyczące zmiany szkoły załatwia się trochę dłużej, a już po niecałym tygodniu wchodzę do pociągu i zajmuję miejsce w jednym z przedziałów, walizkę trzymając tuż przed sobą. Czeka mnie męczące pięć godzin siedzenia sztywno na fotelu i patrzenia w okno na obiekty, którym nawet nie mogę się przyjrzeć, ponieważ za szybko je mijamy. Z plecaka wyjmuje więc telefon i zaczynam przeglądać media społecznościowe idealnie zakrzywiające rzeczywistość. Nawet jeśli wiem, że nie wszystko, co widać na ekranie telefonu to prawda, to i tak zazdroszczę wszystkim dziewczynom pokazującym swoje idealne życie, bez rozstępów, worów pod oczami lub hip dipsów. Wszystko z tej listy posiadam i nie z takową wiedzą nie potrafię siebie zaakceptować. Patrząc na kolejne zdjęcie dziewczyny wyglądającej tak pięknie, że aż nierealnie, chowam zazdrosna telefon do kieszeni. Kładę głowę na oparciu fotela i próbuję zasnąć, co udało się po paręnastu minutach, choć z niemałym trudem.

Najprawdopodobniej całą drogę przespałam, ale nawet mimo to oczy mnie pieką, a powieki mam ciężkie, kiedy wysiadam z pociągu na stacji, związuje w koka moje rozczochrane od snu blond włosy. Mama przesłała mi w wiadomości adres zamieszkania babci, dlatego zamawiam Ubera i po godzinie jestem już na miejscu.

Dzwonie domofonem, a gdy drzwi otwierają się, wchodzę do środka i kieruje się na przedostatnie piętro, włócząc za sobą ciężką walizkę. Biorę głęboki wdech i pukam do mieszkania, do którego sekundę później zaprasza mnie babcia Honorata.

— Hej wnusiu, jak ja cię dawno nie widziałam! Wchodź, wchodź — Powtarza i robi mi miejsce w drzwiach, abym mogła wejść do środka. Rozglądam się po wnętrzu, a to, co widzę, przypomina mi bardzo typowe mieszkanie, wyglądające jak te za czasów PRL-u. Delikatnie przestarzałe meble, dywany na ścianach, kwadratowy telewizor i oczywiście kolekcja szklanych naczyń, stojących bez celu na komodzie. Uśmiecham się ciepło do staruszki, a ona odpowiada tym samym.

— Twój pokój jest tuż na lewo, ale rozpakujesz się później, upiekłam ciasto specjalnie na twój przyjazd — Mruczy i zaprowadza mnie do salonu.

Siadam na jednym z foteli i rozkoszuje się zapachem jabłecznika. — Babciu, nie powinnaś się tak przemęczać. — Mówię i częstuję się kawałkiem ciasta.

— Twoja matka przesadza, umiem o siebie zadbać — Odpowiada mi i siadając obok, zaczyna pytać co u mnie.

Rozmawiamy jeszcze jakiś czas, ale wieczorem każe mi położyć się spać, aby nie zaspać jutro na swój pierwszy dzień w nowej szkole.

Ach tak, szkoła...

I w tym momencie chcę położyć się jeszcze później, niż początkowo zamierzałam, aby specjalnie do niej nie pójść. Nie chcę jednak sprawiać babci problemów, dlatego ustawiam budzik na siódmą i zasypiam, ale nawet odpoczywając, mam wrażenie, że czuwam, jakby miałoby się stać coś niedobrego.

FIGLARZ •Oliwier Kałużny• Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz