Wchodzę do mieszkania cała roztrzęsiona. Obraz mam zamglony, choć wcale nie płaczę i czuję się tak, jakbym jechała przed chwilą na rollercoasterze. Nie wiem, w którym momencie zdejmuję buty i kurtkę, idę tylko do salonu i siadam cicho na fotelu obok mojej babci. Zerkam na gazetę, która od rana leży nietknięta na stole i odchylam zrezygnowana głowę na oparciu fotela.
— Może pójdę dzisiaj do sklepu po gotowe sushi? To będzie łatwiejsze i szybsze — Mówię, ale dobrze wiem, że powód jest inny. Prawda jest taka, że nie byłabym w stanie skupić się na tyle, aby ugotować cokolwiek zjadliwego, co nie byłoby trutką na szczury.
— Dawno tego nie jadłam, dobry pomysł, pieniądze masz na blacie — Odpowiada babcia Honorata, widocznie w dobrym humorze. Kiwam głową z wymuszonym uśmiechem i zabierając pieniądze, ponownie wychodzę z domu.
Przecież to chore, ta cała sytuacja, ponieważ nie mam na to żadnego logicznego wyjaśnienia i chyba zaczyna mnie to irytować. Jakim cudem zna moje imię, skoro mu go nie podałam? Nie jestem nikim znanym, nawet jeśli chodzi o takie małe miasteczko, jak nasze. Faktem jest, że jestem raczej tym typem osoby, którą nauczycielki w przedszkolu pomijały przy liczeniu dzieci w parach, bo zapominały o mojej egzystencji, stałam zazwyczaj sama w ostatniej parze i nikomu nie przeszkadzałam. Nikt ważny, moim zadaniem jest po prostu istnieć.
Kieruję się do najbliższego supermarketu i zwinnie przemieszczając się pomiędzy alejkami, natrafiam na dział z mrożonkami, gdzie dłuższą chwilę szukam opakowania z sushi. Zorganizowanie umieszczonych tu produktów jest niepodważalnie słabe, wygląda to trochę, jakby pracownicy byli na tyle wykończeni życiem, że nawet nie chciało im się wszystkiego ułożyć i po prostu porozrzucali losowo produkty. Właściwie cały ten sklep przypomina trochę jedno z tych opuszczonych miejsc, w które odważni ludzie chodzą na Urbexy. Idę do kasy w celu zapłaty i do głowy przychodzi mi bardzo dobry pomysł.
— Przepraszam, ma pani gazety z ostatnich paru tygodni? — Pytam kobiety w średnim wieku pracującej na zmianie kasjerki. Blondynka kasuje sushi i najpierw wygląda na sceptycznie nastawioną do mojej osoby, ale końcowo wraz do torby z mrożonką pakuje mi również czasopisma, co bardzo mnie cieszy.
Kiedy wracam do domu, od razu wstawiam mrożonkę do mikrofalówki i znudzona oglądam, jak kręci się na talerzu. Chciałabym być sushi, żadnych zmartwień, tylko leżenie na talerzu i cieszenie się tym, że wielu ludzi cię lubi. Gotowy posiłek zanoszę do salonu, gdzie razem z babcią zaczynamy go jeść. Zmuszam się do przełknięcia przynajmniej odrobiny obiadu i choć bardzo mi smakuje, to nie daję rady dokończyć całego. Mój żołądek postanowił urządzić protest i stworzył w tym celu supeł, którego nie umiem rozwiązać.
Przemykam po cichu do swojego pokoju i pierwsze co robię, to siadam na łóżku i zaczynam oglądać wycinki. Jest tu parę artykułów o tym, jakie publiczne mienie zostało zniszczone, na przykład dom burmistrza, albo urząd gminny, a teraz nawet mury naszej szkoły. Zdjęcia znajdujące się obok wydruków są albo rozmazane, albo mają słabą jakość, jakim cudem udaje mu się uniknąć rozpoznania jego tożsamości? Musi być bardzo zwinny, albo po prostu sprytny, a ja chyba tracę zmysły... Biorę parę wdechów i chowam gazety pod materac mojego łóżka, po czym idę zrobić pranie, żeby babcia Honorata nie musiała się z tym męczyć.
W łazience dzielę ubrania na jasne i ciemne, po czym wstawiam najpierw te drugie, ponieważ było ich znacznie więcej. Przy okazji z suszarki zdejmuję suche i świeże pranie i te, które należy do babci, zanoszę do jej pokoju, a swoje, do mojego. Zaczynam składać je w perfekcyjne kwadraty, ale przerywa mi to rozmowa dobiegająca z przedpokoju. Zaciekawiona wychylam się zza drzwi i uśmiecham się, widząc Bartka rozmawiającego z moją babcią.
CZYTASZ
FIGLARZ •Oliwier Kałużny•
FanfictionEstera całe swoje życie spędziła mieszkając w Poznaniu z kochającymi i opiekuńczymi rodzicami, któregoś dnia dowiaduje się jednak, że jej babcia strasznie zachorowała i potrzebuje pomocy. Dziewczyna podejmuje się więc tej odpowiedzialności i wyjeżdż...