2. Wolałabym nie być sobą

129 6 9
                                    

Następnego dnia wstaję strasznie niewyspana. Leżę na plecach i przecieram podpuchnięte oczy, którym towarzyszy straszny ból głowy. Dłuższą chwilę zajmuję mi przypomnienie sobie, co się wczoraj stało i na samą myśl, robi mi się niedobrze. Wzdycham przeciągle i wstaję z łóżka, kierując się w stronę salonu, gdzie ku mojemu zdziwieniu, na stole leżą już gotowe kanapki z szynką i ogórkiem. Zerkam nieusatysfakcjonowana na babcie i unoszę jedną brew, po czym siadając obok niej, zaczynam mówić:

— Babciu, nie miałaś przypadkiem leżeć w łóżku? — Biorę dwa gryzy kanapki.

Staruszka spogląda na mnie i kręci ignorancko głową. — Nie jestem inwalidką, tylko twoją ukochaną babcią, której zadaniem jest dbanie o to, abyś nie szła głodna do szkoły. Potrafię jeszcze sama gotować, najbardziej zależy mi na tym, żebyś pomagała mi w innych obowiązkach domowych, z którymi mam trudności.

Niechętnie się z nią zgadzam i przez chwilę moją głowę zaprząta myśl, czy nie powinnam teraz powiedzieć jej o wczorajszym incydencie, który jako tako, nie chce dać mi spokoju. Nie odzywam się jednak na ten temat, ale zauważam na stoliku gazetę z bardzo ciekawym tytułem, jakim jest: „Figlarz, niewychowany dzieciak, czy realne zagrożenie?". Sięgam po nią i przyglądam się wydrukowi z bliska.

— Wnusiu? Tak bardzo zainteresowała cię oferta na to żelazko? To kolejny chwyt marketingowy — Mówi babcia Honorata, zauważając jakąś reklamę, znajdującą się na tej samej stronie.

Zamieram cała spięta. Zdjęcie umieszczone pod tytułem gazety przedstawia tego samego zamaskowanego mężczyznę, który wczoraj mnie pocałował. Mam wrażenie, że całe moje ciało obeszły czerwone mrówki i nawet tańcząc kankana, nie dałabym rady ich strzepnąć. Zaczyna kręcić mi się w głowie i płuca nagle przestają pompować powietrze do serca, a ono zwyczajnie przestaje bić. Otrząsam się po chwili i zamykam oczy, nie chcąc czytać tego wycinku, drżącymi rękoma odkładam gazetę obok siebie i przeczesuję dłonią włosy.

Jakiś czas później wchodzę już do szkoły i próbuję wymazać z pamięci wszystko o tym człowieku. Jedynymi rzeczami, jakie o nim wiem, to, że jego ksywką jest figlarz, szuka go miejska policja i że piszą o nim w gazecie. Z jednej strony żałuję, że nie przeczytałam o nim tego wpisu, ale nie wydaje mi się, czy dałabym radę pogodzić się z faktem, jakie skrywało w sobie to czasopismo. Co jeśli ten mężczyzna to seryjny morderca, albo socjopata i udało mi się uciec tylko dlatego, że goniła go w tamtym momencie policja? Boże, chciał mnie zabić, a skoro mu się nie udało, z pewnością będzie próbował zrobić to ponownie...

Przychodzę pod klasę, a z moich przesadnych zamyśleń wyrywa mnie właśnie melodyjny głos Bartka, stojącego nieopodal z resztą swoich znajomych. — Hej Estera, widzę, że tym razem dotarłaś do klasy. Nie wpadłaś na nikogo po drodze? — Drażni się i kiwa nonszalancko głową na powitanie.

Chichoczę nerwowo i zaprzeczam. Staję obok niego i witam się z każdym po kolei, choć nadal czuję się nieobecna. Przez chwilę nawiązuję kontakt wzrokowy z Patrykiem, stojącym, na przeciwko mnie, na co chłopak wyszczerza się i mówi: — Co tam misiu? Podoba ci się ten widok? — Puszcza do mnie oczko i wskazuje dłońmi na siebie. Krzywię się, a niektórzy z grupy zaczynają się śmiać, co wprawia we mnie pewny dyskomfort.

Odwalisz się, czy ci pomóc? — Pyta zirytowany Bartek, zanim zdążę cokolwiek mu odpowiedzieć. Zerkam na niego ukradkiem, trochę zła, że wtrącił się sprawę pomiędzy mną a Patrykiem, po czym przenoszę wzrok z powrotem na chłopaka i mówię w końcu: — Co wnioskujesz po mojej reakcji? — Nawiązuję do jego wcześniejszego pytania.

— Komu się nie podoba? Oczywiście, że tak — Mruczy pewnie, więc kręcę przecząco głową.
— Zła odpowiedź, możesz spróbować jeszcze raz, jeśli chcesz.

FIGLARZ •Oliwier Kałużny• Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz