7. Oliwier, braciszku

37 6 3
                                    

Pov: Patryk
(czyli rozdział poświęcony mu, aby każdy zrozumiał, że problemy rodzinne to powszechny problem, którego skutki są różne, lecz wszystkie tak samo ważne i krzywdzące. Osoby z problemami rodzinnymi ściskam mocno i przesyłam dużo miłości, ponieważ jesteście silniejsi, niż wam się wydaje)

***

Godność straciłem właśnie wtedy, kiedy stojąc przed lustrem, zacząłem czuć pogardę do samego siebie, a wraz z jej utratą zapomniałem kim tak naprawdę jestem i wykreowałem wokół siebie rzeczywistość, w której nigdy nie chciałem się znaleźć.

Takim sposobem siedzę teraz na ganku za domem i zaciągam się papierosem, próbując pozbyć się kaca, którego nabawiłem się wczoraj. Będąc szczerym, nie dużo pamiętam z zeszłego wieczoru, po wiadomościach z messengera i zdjęciach, które dostałem, udało mi się wywnioskować, że zdradziłem Blankę, a tak poza tym w pamięć zapadła mi tylko rozmowa, którą odbyłem z Esterą.

Niezmiernie żałuję tego, że się jej zwierzyłem. Oczywiście ufam jej, nawet bezgranicznie i jestem pewien, że zachowa wyłącznie dla siebie moją sytuację rodzinną, ale po tym, jak powiedziałem jej tak dużo, czuję się strasznie odsłonięty. Mam wrażenie, jakby Estera zdjęła ze mnie ten stereotyp śmieszka klasowego, który sam sobie narzuciłem i pokazała światu, jak naprawdę słaby jestem, że wystarczyła jedna rozmowa, żeby mnie złamać. Jednak nigdy wcześniej nie otworzyłem się przed kimś w ten sposób, w końcu wychodzę z założenia, że tylko słabeusze okazują uczucia.

Więc dlaczego tym razem było inaczej? Dlaczego tym razem postanowiłem pokazać słabość i to jeszcze przed dziewczyną, którą znam zaledwie dwa tygodnie? Wmawiam sobie, że Estera po prostu wzbudziła we mnie zaufanie, dlatego wyznałem jej to, jak naprawdę wyglądają moje relacje rodzinne, ale gdzieś z tyłu głowy wiem, że to nie przez to. Po prostu zacząłem być kruchy, przez co łatwo mnie złamać, a ja nawet nie wiem dlaczego. Ciągle się nad tym zastanawiam i wydaje mi się, że powoli tracę zmysły.

Kończę palić i prędko wracam do środka, aby się nie przeziębić, ponieważ pogoda w tym sezonie nikogo nie oszczędza, jeśli chodzi o choroby. Rozglądam się po domu i wzdycham, gdy orientuję się, że ten cały bałagan dookoła muszę posprzątać sam. Nie tracąc czasu, chcąc uporać się z tym jak najszybciej, zaczynam od wynoszenia brudnych naczyń i pustych opakowań po jedzeniu. Następnie odkurzam i z lekkim przerażeniem idę zobaczyć stan łazienki.

Łagodnie mówiąc, ktoś chyba nie zdążył dobiec do toalety, ponieważ na środku pomieszczenia leżą rozmazane wymiociny. Wielu ludzi na moim miejscu mogłoby to wprawić w straszny niesmak, ale gdy tak jak ja, napotykasz się na taki widok praktycznie co weekend, po którymś razie przestaje cię to w jakikolwiek sposób wzruszać. Wyciągam więc mopa i wiadro z szafki i po napełnieniu go wodą zaczynam myć pobrudzoną podłogę. W tym momencie zaczynam zastanawiać się, co zrobiłem w życiu źle, że znalazłem się w takiej sytuacji. Zaczynam kwestionować też to, czy aby na pewno uciekanie w imprezy i używki, aby zapomnieć o problemach, było dobrym pomysłem.

Oczywistą odpowiedzią jest, że nie. Wiem, że to właśnie przez imprezowanie, alkohol i papierosy niszczę sobie życie, ale dlaczego nadal się nad tym zastanawiam? Jestem na tyle zniszczony, że i tak nie zmienię swojego losu, nieważne jak bardzo bym próbował.

Umytą podłogę zostawiam do wyschnięcia i wracam do salonu, aby dokończyć jego sprzątanie.

Jakiś czas później dom calusieńki lśni i muszę przyznać, że jestem z siebie wyjątkowo zadowolony. Siadam padnięty na kanapę i z uśmiechem przyglądam się chyba każdemu pojedynczemu centymetrowi tego pomieszczenia. Wpatrując się dłuższą chwilę w porcelanową podłogę, uświadamiam sobie, jak bardzo nienawidzę tego domu. Wszędzie są tylko białe i czarne kolory, przesiadując tu sam, mam wrażenie, że znajduję się w izolatce i zaraz oszaleję.

FIGLARZ •Oliwier Kałużny• Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz