Pov: Estera
Wracając z sobotniej imprezy Patryka, trochę zmarzłam, ale nie spodziewałam się, że będę przez to chora, jak się okazuje, dzisiaj nie poszłam do szkoły przez nawracającą gorączkę, ból gardła i mięśni oraz katar. Babcia Honorata także nie czuje się najlepiej, dlatego zaczęłam podejrzewać, że w powietrzu panuje jakiś wirus i obie miałyśmy takiego pecha, że go złapałyśmy.
Pomimo tak intensywnych objawów nie leżę w łóżku, tylko ogarniam różne podstawowe obowiązki, na których wykonanie mogą pozwolić sobie moje mięśnie, jestem chyba zbyt pracowitą osobą, niż powinnam być.
Zaczynam od przygotowania ciepłego obiadu, jakim jest rosół, idealny na różne choroby. Babcia powierzyła mi dziś odpowiedzialność nad głównym daniem, dlatego dokładnie trzymam się wszystkich kroków z jej ulubionego przepisu. Jakiś czas później obiad jest już gotowy, dlatego zanoszę porcję babci do salonu, gdzie leży osłabiona, nie mając nawet siły, by chodzić. Kładę miskę z zupą na stoliku i patrzę, jak z trudem podnosi się do pozycji siedzącej i zaczyna jeść.
— Smacznego babciu — Życzę jej i siadam obok. Przerywa na chwilę jedzenie w celu spojrzenia na mnie i kiwa powoli głową. — No, udało ci się zrobić całkiem niezły rosół, kto wie, może nawet kiedyś pobijesz moje umiejętności w gotowaniu, choć w to wątpię, bo nawet Magda Gessler nie dorasta mi do pięt — Żartuje i śmieje się z własnego żartu, jednak jej chichot po chwili zostaje zastąpiony przez suchy kaszel, wtedy przypominam sobie, że muszę pójść do apteki, po jakieś skuteczne leki, ponieważ niestety domowe sposoby nie zawsze sprawdzają się skutecznie.
— Niedługo wrócę, skoczę tylko do apteki — Oznajmiam, zabierając z fotelu ciepłą kurtkę, szalik i czapkę, obdarowuję babcię krótkim przytulasem i prędko opuszczam mieszkanie, a następnie klatkę schodową.
Na dworze jest już zupełnie zimno, a wszystko dookoła pokrył szron. Przez mgłę, która pojawiła się dziś rano, mam ograniczoną widoczność, dlatego idę powoli, bo nawet będąc skupioną na drodze, mogę przez przypadek się o coś potknąć, lub na kogoś wpaść, a jedynym człowiekiem, z którym chcę mieć dzisiaj jakąkolwiek interakcję, jest moja babcia.
Skręcam w kolejną ulicę i idę wzdłuż starego, rozpadającego się muru, który grozi zawaleniem, ale z tego co słyszałam, tabliczka z ostrzeżeniem wisi już tu od paru dobrych lat i nadal nic się nie stało, dlatego to ignoruję. Moją uwagę przykuwa jednak kolorowy napis, którym oczywiście jest grafitti. Nauczyłam się już zwracać uwagę na każdą wiadomość na budynkach, której wcześniej nie widziałam, z obawą, że będzie to jakaś wskazówka od figlarza, tym razem trafiłam idealnie, wszędzie rozpoznam ten podpis.
„Estera, odkąd cię poznałem, za każdym razem gdy cię widzę, zapierasz mi dech w piersiach, ale to trochę dziwne, bo kiedy jesteś obok, nawet astma mi nie straszna, twój figlarz" Taka wiadomość znajduje się na samym środku muru i bardzo wyróżnia się jaskrawymi kolorami na tle wyblakłych cegieł. Wyjmuję z kieszeni telefon i robię zdjęcie, ponieważ nie na co dzień dostaje się tak miłe wiadomości od obcego typa, który jest wandalem, poza tym, wysyłam to Patrykowi, bo musi wiedzieć, jak wygląda rozwój sytuacji, a to z pewnością ma w tym duże znaczenie.
Odchodzę i zostawiam mur za sobą i po kilku minutach wchodzę już do apteki znajdującej się na rogu ulicy, a moja zmarznięta twarz z przyjemnością zderza się z ciepłym powietrzem w budynku. Pierwsze, na co zwracam uwagę to ogromna ilość leków na półkach, większości z nich nigdy nie widziałam na oczy i nie umiem nawet wymówić ich skomplikowanych nazw. Na parapecie, obok paprotki znajduje się małe radyjko z włączoną spokojną piosenką, pasującą do klimatu tego miejsca. Za drewnianą ladą stoi starsza kobieta i druga, o wiele od niej młodsza, która mogłaby być co najmniej jej wnuczką.
CZYTASZ
FIGLARZ •Oliwier Kałużny•
FanfictionEstera całe swoje życie spędziła mieszkając w Poznaniu z kochającymi i opiekuńczymi rodzicami, któregoś dnia dowiaduje się jednak, że jej babcia strasznie zachorowała i potrzebuje pomocy. Dziewczyna podejmuje się więc tej odpowiedzialności i wyjeżdż...