6 | Wilk i Pies

4 0 0
                                    

Plan ucieczki nie był do końca jasny. Planowali dotrzeć z miejsca w, którym byli czyli od końca Kanady do Ameryki Południowej. W momencie przejścia przez granicę kraju nie byliby już ścigani przez "złych ludzi", jednak samą granicę dzieliło około trzy tysiące kilometrów.

Musieli zarówno uważać na ludzi jak i na latające drony, które by ich obserwowały. O ile właśnie ludzi mogliby zgubić w lesie, czy innym niewidocznym miejscu, to dronów niekoniecznie. Nie wiedzieli też ile ich było, dlatego Jerry nie był pewny czy po postrzeleniu dwóch nie pojawią się kolejne trzy. Wolał tego nie sprawdzać.

Dlatego też Anderson wpadł na pomysł by poprosić Jaspera o pomoc. Znał się, on w kwestiach informatycznych, dlatego postanowił z tym się zwrócić do młodego chłopaka. Mimo tego, że nie miał zbytnio ochoty na jakąkolwiek rozmowę z Oclandem, tak postanowił się poświęcić dla dobra Eddie.

Eddie zgodziła się na pomoc Jaspera z lekkim wahaniem jak to miała w zwyczaju, gdyż nie było wciąż gotowa na zaufanie kolejnej osobie. Jednak ze świadomością, że był to znajomy Jerry'ego, a ona w jakiś sposób mu ufała, postanowiła przystać na jego propozycję. Z tych oto powodów Anderson obecnie jechał do domu chłopaka.

Budynek ten zbytnio się nie wyróżniał ciemne dachówki i biało-niebieskie ściany z drewna. Przed domem, było widać pozostałości po ogrodzie, jednak, że nikt o niego nie dbał od wielu lat, tak pozostał tam jedynie trawnik, walczący z różnorodnymi chwastami o przeżycie.

Sam dom należał jeszcze przed wojną do rodziców Jaspera, który jako jeden z niewielu przetrwał tą katastrofę.

Jerry otworzył drzwi i wysiadł z auta. Znowu naszło go zwątpienie, czy aby dobrze postępuje, ale zanim zdążył się nad tym zastanowić, podbiegł szybkim krokiem do domu i zapukał. To uniemożliwiało już jakikolwiek odwrót.

Wiedział, że zastanie tam chłopaka, gdyż dowiedział się o tym od właściciela marketu, będąc tam jeszcze kilka minut wcześniej. Było słychać szybkie kroki, aż Ocland stanął przed Andersonem.

- O! Hej, coś się stało? - spytał, a ten skinął głową.

- Musisz mi w czymś pomóc. Bierz komputer i te sprzęty, które są potrzebne do.. no.. do hakowania - chwilę się zastanawiał zanim to powiedział, a ten spojrzał na niego zdziwiony.

- Hakowania?

- Tak. Pospiesz się. Czekam w aucie - westchnął, wnerwiony sam na siebie, tym, że musiał się zniżać do takiego poziomu by prosić o pomoc Jaspera. Czekał chwilę w swoim pickupie, aż ten zabrał swoje rzeczy i wsiadł na siedzenie. Wtedy ten odjechał.

- To o co chodzi? - spytał nastolatek.

- Dowiesz się na miejscu.

- W jakim sensie? To ma związek z tymi bandażami?

- Dowiesz. Się. Na. Miejscu. - odparł krótko. Jasper znał Jerry'ego na tyle dobrze, że wiedział by nie przeginać. Między innymi to dlatego dalszą drogę siedział cicho.

Eddie wyczekując powrotu mężczyzny, spacerowała po lasku blisko chaty.

Minął ponad miesiąc od momentu, gdy Jerry dowiedział się o mocach dziewczynki. Było widać dużo zmian po tym czasie. Noga Eddie zagoiła się już całkowicie, że mogła spokojnie chodzić, a nawet i biegać bez żadnych trudności, co postanowiła w ostatnim czasie wykorzystać. Często wychodziła z domu, ale nie dalej niż na odległość kilkunastu metrów od chaty Jerry'ego.

Mówiąc o zmianach, należałoby też wspomnieć o relacji tej dwójki. Zarówno jedno jak i drugie Przyzwyczaiło się do swojego towarzystwa. Eddie tak bardzo się już nie bała mężczyzny, lecz wciąż pozostała cicha i nieufna, co z punku widzenia Jerry'ego, chyba było codziennym zachowaniem dziecka. On od dawna szykował się z planem wyprawy na południe, jednak oboje woleli poczekać do wiosny, o której pogoda ostatnimi czasy dawała się mocno we znaki.

WOLNOŚĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz