7 | Potrafię robić różne rzeczy siłą umysłu

3 0 0
                                    

- Ale w jakim sensie? - spytał Jasper po raz kolejny. Jerry westchnął i tym razem Eddie zrozumiał, czemu mężczyzna był taki zdenerwowany na chłopaka.

- Czego jeszcze nie rozumiesz? - warknął Anderson. - Znalazłem Eddie po tym jak uciekła z zakładu zamkniętego, prowadzonego przez pierdolniętych naukowców - Eddie przez chwilę zastanawiała się co znaczy słowo 'pierdolniętych', a patrząc na kontekst nie mógł on oznaczać niczego dobrego. Jerry wciąż streszczał ponownie obecną sytuację brunetowi. - Badali oni moce jej i innych takich dzieciaków, najczęściej w bardzo okrutny sposób. Eddie jest jednym z tych dzieci o, których mi opowiadałeś kiedyś. Przez to musimy uciekać.

- Tak, tak. Tą część rozumiem - chłopak przeczesał ręką włosy. - Ale nie rozumiem jak.. bo.. - spojrzał niepewnie na dziewczynkę, siedzącą na krześle kuchennym niedaleko niego. - To.. ona zabiła Aarona Forda i jego ludzi, tak?

Eddie spojrzała w jakiejś części gniewnie na chłopaka. Nie lubiła o tym wspominać. Zabiła tych ludzi w obronie własnej i Jerry'ego. Widać było, że sam nastolatek był podekscytowany całą tą sytuacją, ale niekiedy zdawał się specjalnie pytać dogłębnie i różne kwestie, które oni woleliby nie poruszać z naturalnych względów.

- Tak, zabiła, ale dobrze wiesz, że nie zrobiła tego z jakąś premedytacją - westchnął Jerry, podając Eddie kanapki i sok. Dziewczynka zaczęła w ciszy pić napój i jeść posiłek.

- Ale.. Ale jak? Przecież ona jest mała, więc jak zabiła dwóch rosłych mężczyzn i czemu ja jestem temu potrzebny?

- Swoją mocą. Jeny, Jasper czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zirytował się mężczyzna. - Musisz nam pomóc w ucieczce. Musimy uciekać na południe, ale ci źli ludzie mają drony, które by nas śledziły. Zhakujesz je i odwrócisz ich uwagę czy coś. Tak byśmy mogli uciec dalej.

- Źli ludzie?

- Jasper, wiesz o kim mówię - odpowiedział rozdrażniony Anderson.

Ocland tylko pokiwał głową, w zamyśleniu czemu przyglądała się zarówno Eddie jak i Jerry. Podczas tej ciszy dało się jedynie słyszeć bzyczenie muchy, która wleciała jakiś czas temu do pomieszczenia.

- Dobra. Rozumiem, chyba dam radę. W sensie - poprawił się, natykając się na spojrzenie Jerry'ego. - Dam radę, ale wrócisz prawda? W sensie jak uda jej się uciec?

- Raczej tak - odpowiedział wymownie mężczyzna. Sam tego do końca nie wiedział. Samo miejsce, jakim była jego chata przyprawiało go o różne wspomnienia, które w głównej części były negatywne. Dodatkowo nie wiedział co by się stało z Eddie potem. Może by trafiła na ulicę, albo została znowu przeniesiona do tych Złych Ludzi. Nie życzył jej złego. Wręcz przeciwnie. Chciał by po tej traumie, jaką dziecko przeżyło w przeszłości, Eddie miała lepsze życie. Sam nie wiedział, czemu tak myślał.

Chwilę trwała cisza, podczas której Eddie wciąż jadła posiłek. Mężczyźnie wciąż po głowie chodziło nieznalezione ciało Aarona, więc postanowił nad tym pomyśleć samotnie. Jerry ruszył w głąb domu, mówiąc na odchodne do dziewczynki:

- Jak zjesz możesz, wyjść na dwór

Eddie pokiwała głową, dalej jedząc kanapki. Wtedy Jasper zwrócił się niej:

- To.. jesteś Eddie, tak? - spytał, a ona automatycznie pomyślała, że znowu się to zaczyna.

Mimo to pokiwała lekko głową, nie patrząc nawet na chłopaka. Przyspieszyła też z spożywaniem posiłku.

- Wow. Wiesz. Tez zawsze chciałem mieć takie umiejętności. W sensie, bo jakie ty właściwie masz moce?

Eddie wstała, po czym odłożyła już puste naczynia do zlewu. Spojrzała na chłopaka i ze świadomością, że raczej nie da on już jej spokoju. Po chwili ciszy odparła, niechętnie:

- Telekinezę - szepnęła. Pamiętała, że w szpitalu doktorzy tak mówili o jej umiejętności.

- Telekinezę? Czyli potrafisz..

Podczas gdy Ocland się chwilę zastanawiał, ona zaczęła się trochę tym irytować. Nie dziwiła się już czemu Jerry miał takie negatywne nastawienie do tego Jaspera. Na dodatek owad robiący kółka w powietrzu, po całym pomieszczeniu, nie poprawiał jej samopoczucia.

Zdenerwowana spojrzała intensywnie na muchę. Po chwili lecący owad wydał dziwne strzykniecie, a następnie upadł tuż przed chłopakiem.

Jasper z przerażeniem przyjrzał się owadowi. Był lekko skręcony, a co było pewne, nie żył. Przeniósł wzrok na dziewczynkę, która przetarła nos z krwi. Pod oczami wciąż miała jasne wory, tak samo jak jej zwężona źrenica wróciła do normy. Szepnęła.

- Potrafię robić różne rzeczy siłą umysłu

Następnie wyszła na dwór, zostawiając zdezorientowanego nastolatka samego. Po chwili do pokoju wrócił Anderson. Postanowił podzielić się swoimi rozmyślaniami z nastolatkiem.

- Coś mówi się na temat Aarona w mieście? - spytał.

- Tak - odpowiedział szybko nastolatek. - Ludzie zastanawiają się co z nim jest. Nie żeby komuś to przeszkadzało. No może prócz jego ojca. On jako jedyny postanowił wszcząć jakieś poszukiwania. Gdzie ukryłeś zwłoki? W jakimś odległym miejscu, tak?

- Oczywiście, że tak, ale.. - zastanowił się chwilę, a następnie zaczął streszczać tamtą sytuację.

Tymczasem w dziewczynce wciąż buzowały emocję, których nie była w stanie okiełznać. Z pozoru nastolatek nie sprawiał zbytniego pytania, jednak jego pytania potrafiły doprowadzić człowieka do białej gorączki. Niestety taki już był jego urok.

Dlatego by się uspokoić Eddie postanowiła wybrać się na spacer po lesie. W czasie, gdy przechodziła między drzewami jej myśli zajął wcześniej napotkany pies.

Bała się, że mogło mu się coś stać, gdyż sam fakt, ze ledwo uszedł z życiem po zamieszce z wilkiem. Było to dosyć niepokojące. Przynajmniej dla Eddie.

Zaciekawiło ją również to czemu ten pies jej pomógł. Nie kojarzyła żadnego psa podobnego do jego wyglądu w laboratorium czy poza nim. Jedynie te oczy. Skądś je kojarzyła, jednak sama nie wiedziała dokładnie skąd.

Nie można było powiedzieć, że Eddie była pesymistką, ale szczerze wątpiła by zwierzę bez konkretnej przyczyny chciało jej pomóc. Nie rozumiała tego, jednak nie zamierzała mówić o tym całym zajściu Jerry'emu. Wiedziała, że tylko by niepotrzebnie się zdenerwował.

Po kilku minutach znudzona wróciła pod dom, gdzie w oknie zobaczyła jak Jerry i Jasper o czymś rozmawiali. Zauważyła też niedaleko niej puszki leżące na ziemi. Kopnęła jedną lekko, przez co upewniła się, że były puste. Czując, że spacer nie pomógł jej w stu procentach, postanowiła poćwiczyć swoją umiejętność.

Wzięła na ręce parę z nich i postanowiła w rządku na jakiejś skrzynce. Chwilę im się przyglądała, aż wreszcie uniosła dłoń w kierunku pierwszej z nich. Spojrzała na nią intensywnie, wywołując lekkie drżenie puszki. Po chwili zgięła się ona i odskoczyła do tyłu. Eddie przyjrzała się kolejnemu kawałku metalu z, którym już po sekundzie stało się to samo co z poprzednim. Dziewczynka planowała zrobić to samo z kolejną puszką, jednak wtedy poczuła gwałtowny ból głowy, przez który jej nogi momentalnie się zgięły. Brunetka jednak nie upadła.

Cudem utrzymała się na nogach, wiedząc, że właśnie nastąpił jej limit. Potrzebowała przerwy. W przeciwnym razie najpewniej znowu by zemdlała, czego nie chciała. Wytarła krew lecącą z nosa. Następnie pochyliła się do przodu, opierając dłonie o kolana. Chwilę ciężko oddychała, gdyż te proste z pozoru rzeczy były dla niej bardzo wykończające.

Po kilku minutach spróbowała się podnieść, co w miarę jej się udało. Gdy już stała prosto, spojrzała ponownie swoimi rozszerzonymi źrenicami na kolejną puszkę, która już po chwili się zgniotła i odskoczyła jak pozostałe.

WOLNOŚĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz