3.

37 5 3
                                    

Ogarnięcie się do stanu używalności zajęło mi więcej czasu niż przewidywałam. Gdy zdołałam opanować płacz, zarumieniona i opuchnięta pozwoliłam babci wprowadzić się do środka.

W kuchni panował istny rozgardiasz, spowodowany szaloną weną twórczą, w którą babcia wpadała średnio trzy razy dziennie. Ponad stosami czekoladowych ciasteczek, kolorowych tarteletek i blachą z gigantycznym ciastem porozrzucane były puste opakowania po mące, ubrudzone łyżki, słoiki z konfiturami oraz połamane kostki czekolady. W całym pomieszczeniu unosił się silny, słodko-maślany zapach, który momentalnie osiadł na moich ubraniach. Byłam niemal pewna, że przez najbliższy tydzień będę pachnieć przyprawami korzennymi i syropem cukrowym.

Babcia od razu wcisnęła mi do rąk kubek z herbatą i wzorzysty talerzyk po brzegi wypełniony słodkościami, których z kategoryczną miną kazała mi po kolei próbować i wydawać opinię. Ku jej uciesze wszystkie były przepyszne i zdecydowanie poprawiły mi humor. Najbardziej zasmakowała mi jagodowa tarteletka z białą czekoladą, lecz gdy próbowałam ściągnąć jeszcze jedną z okrągłej patery, babcia zdzieliła mnie po dłoni drewnianą łyżką.

- To na jutrzejszy festyn. Swoją już zjadłaś.

- Jesteś okropna. - mruknęłam z niezadowoleniem i upiłam łyk herbaty.

- Po prostu dbam o zamówienia swoich klientów. - parsknęła, po czym zmierzyła mnie poważnie wzrokiem. - I twoją figurę.

- Ej!

- No co? Kobiecych kształtów już ci chyba wystarczy, a pamiętaj, że w tej rodzinie kobiety mają skłonności do nadprogramowego odkładania tkanki tłuszczowej na brzuchu.

- Mówisz o sobie?

Babcia zatrzymała się w półkroku i przybrała najbardziej srogą minę, na jaką było ją stać. Zagryzłam wargi, powstrzymując uśmiech. Jej nieudolna próba udawania zdenerwowanej, spowodowała, że wyglądała jak pomarszczona przepiórka – napuszona, lecz niegroźna.

Po krótkiej chwili mierzenia się spojrzeniami, babcia parsknęła śmiechem i pokręciła głową.

- Tęskniłam za tobą Iza, naprawdę. - westchnęła i uśmiechnęła się ciepło. - A wracając do festynu, to dobrze wybrałaś sobie termin. Będziesz miała świetną okazję by poznać mieszkańców. I kto wie... może jakiś jegomość wpadnie ci w oko.

Babcia uniosła jedną brew i puściła mi swoje kokieteryjne spojrzenie, dokładnie takie samo jak osiem lat temu, kiedy byłam w szkole średniej i wyjawiłam jej, że podoba mi się Tomek, nasz nowy sąsiad, albo kiedy jako dzieciak zwierzyłam jej się, że Karol z równoległej klasy wysłał mi walentynkę i zaprosił na gofry. Znałam je aż za dobrze i doskonale wiedziałam, że nie zwiastuje niczego dobrego.

Tomka babcia zaprosiła na sernik w drugi dzień świąt wielkanocnych, a następnie wręcz siłą zaproponowała by pooglądał ze mną filmy w moim pokoju. Kiedy wychodził z kuchni wrzuciła mu do kieszeni foliowe opakowanie z prezerwatywą, a następnie klepnęła w pośladek i życzyła powodzenia. Biedaczek zaczerwienił się po same cebulki włosów i uciekł od nas najszybciej jak potrafił. Do końca roku skrupulatnie mnie unikał.

Karol dostał natomiast od babci dychę na lody i rozkaz, że ma mnie odprowadzić za godzinę. Od tamtej pory wpadał bardzo chętnie, ale jedynie wtedy gdy w pobliżu kręciła się babcia Wanda. Przez chwilę miałam nawet wrażenie, że miał wbudowany jakiś czujnik, bo pojawiał się dokładnie w wtedy, kiedy dziadkowie przyjeżdżali z Bieszczad. W zwykłe szare dni jeździł z kolegami na deskorolce i umawiał się z Natalią z trzeciej C. Mały gnojek.

- Nie. - mruknęłam, rzucając babci poważne spojrzenie.

- Nie?

- Nie. - powtórzyłam. - Twoje swatanie jeszcze nikomu nie wyszło na dobre.

A niech to bies trzaśnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz