Szukając prawdy

1 0 0
                                    

24.04.2024r.

Życzę Ci @_Nidzia_ dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności w związku, spełnienia marzeń i wszystkiego czego tylko zapragniesz. Mam nadzieję, że ten dzień jest jednym z lepszych i jedyne co dziś odczuwasz to szczęście. To dla ciebie! Mam nadzieję, że ci się spodoba. Wszystkiego najlepszego!

Zapraszam wszystkich czytelników, do kolejnej przygody mojego autorstwa.

*Ulice są prawdziwe, ale nie znam ich realnego rozmieszczenia, zależało mi na tym, żeby były mniej więcej w centrum i tej samej dzielnicy, ale nie wiem w jakiej odległości się od siebie znajdują ani czy dzielą je jakieś skrzyżowania, zakręty, ani nic w tym stylu*

***

Odbijałam piłką o ścianę celi. Nie sądziłam, że tak łatwo mnie złapią, w końcu zawsze starałam się być maksymalnie ostrożna. Westchnęłam, łapiąc małą zabawkę. Całe to śledztwo było jedną wielką pułapką. I nawet jeśli wiem to teraz, na samym początku nie było to takie oczywiste. Po prostu nie sądziłam, że Olivia mnie wrobi w takie bagno - w końcu to była zwykła prośba o pomoc. W każdym razie, kiedy przyszła do mnie kilka dni temu na to właśnie wszystko wskazywało. Najwyraźniej intuicja mnie zawiodła i to nie pierwszy raz.

Znów westchnęłam. Wykonany chwilę wcześniej rzut, tak pokierował piłeczką, że odbiła się w całkowicie innym kierunku. Patrzyłam tylko jak się toczy po kamiennej podłodze na drugi kąt pomieszczenia. Jęknęłam cierpiętniczo - wstanie było ostatnią rzeczą, którą chciałam teraz zrobić. Tak więc po prostu patrzyłam na moją zabawkę, która wylądowała w sporej odległości ode mnie.

Tak naprawdę nie wiedziałam ile już spędziłam w tym cholernym więzieniu. Nikt tu nie przychodził, nie było tu też żadnego okna, a rachubę straciłam zaraz po tym jak moja była przyjaciółka zaśmiała mi się w twarz, kiedy stała po drugiej stronie krat.

Zawsze próbowałam dostrzec w niej coś więcej niż fakt, że jest z Moriartych. Wszyscy w rodzinie powtarzali, że to nie jest materiał na przyjaciela, ale ja chciałam udowodnić, że się mylą. Moje chęci przysłoniły mi osąd, a ja dałam się złapać w pułapkę jak byle gówniarz.

Wezbrała we mnie złość. Wpakowałam się na minę z własnej głupoty, a teraz płacić za to będzie cała moja rodzina. Kompletnie nie tak to wszystko miało wyglądać. Miałam tylko przejrzeć już zebrane przez tę szmatę materiały, połączyć to jakoś w całość i znaleźć winnego. Moja dedukcja była dobra, ale zaprowadziła mnie dokładnie tam gdzie chciała na głupia pizda.

Mogłam posłuchać Victorie i najpierw wysłać tam jakiegoś podkupionego wódką żula, ale nie - musiałam pchać się tam sama i to kompletnie bez żadnego pomyślunku. Gdzie się podziały moje racjonalne decyzję? Jak mogłam zaniechać układania misternych planów na każdą okoliczność? Jak mogłam dać się tak wykiwać?

Walnęłam tyłem głowy o kamienne łóżko, choć w moim mniemaniu to był bardziej stół do tortur. Wbiłam wzrok w sufit, odrzucając tym samym natrętne myśli. Musiałam się skupić, nie mogłam tu gnić bóg wie ile i czekać, aż ktoś mnie uwolni. Wytężyłam umysł, Patric mi kiedyś powiedział, że marszczę wtedy śmiesznie nos.

Potrząsnęłam głową. Myślenie o moim chłopaku mi teraz nie pomorze. Chociaż nie dawałam znaku życia od co najmniej dwudziestu czterech godzin, a on ma w zwyczaju zamartwiać się o mnie po trzech. Może skontaktował się już z Watson i razem mnie poszukują. Chociaż kogo ja oszukuję? Nawet jeśli Patric nie znosi Olivii i tak będzie ona pierwszą osobą, do której zadzwoni. W końcu ona zawsze ma najlepsze pojęcie o tym gdzie jestem.

Odgarnęłam włosy z twarzy, które podczas wstawania postanowiły zasłonić mi widoczność. Mój wzrok automatycznie padł na kraty, oddzielające mnie od wolności. Nie wiedziałam, że są jeszcze budynki z tak starymi więzieniami, które bardziej przypominały lochy.

Point of viewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz