Walentynki

1 0 0
                                    

14.02.2024r.

- Wiesz, że Święty Walenty jest też patronem chorych psychicznie? - palnęła Agnieszka, patrząc na swojego najlepszego przyjaciela, który od kilku minut zastanawiał się czy wszystko co wymyślił na ten dzień jest już gotowe.

- Nie robi to zbyt dużej różnicy - mruknął patrząc na plastikowe sztućce, które podawali na stołówce.

- No w sumie - zgodziła się, spuszczając wzrok na swoją tacę. Widziała jak jej ziemniaki tańczą wraz z surówką wokół kotleta. Wyglądało to raczej zabawnie i odbierało chęć na pałaszowanie obiadu. Zaśmiała się gdy sałata wpadła na pomidorka koktajlowego, co zakończyło się bójką.

- Znów tańczą wokół mielonego? - zapytał z przekąsem, słysząc jej radochę z wpatrywania się w talerz.

- Przecież wiesz! - zakrzyknęła, rozbawiona widokiem walczących składników obiadu.

Tomek pokręcił tylko głową i zaprał się za swoje jedzenie, nie zwracając szczególnej uwagi na to, że warzywa w jego zupie właśnie zaczęły akcję ratunkową, dla topiących się. Przyzwyczaił się już na tyle do swoich halucynacji, że nie robiły na nim wrażenia, czasami tylko utrudniały życie. Skupienie się na rozmowie czy zapamiętywaniu różnych rzeczy było dość trudne z tańczącymi lampami ulicznymi, czy wołającą o pomoc tablicą. Ile on by dał, żeby się tego pozbyć bez dożywotniego brania leków, które tylko wprowadzały go w stan smutku i rozdrażnienia. Jakby normalny świat był pozbawiony kolorów i dziecięcej radości.

- Co wymyśliłeś dla swojej Jagódki? - zapytała szeptem Aga, która starała nie zwracać na siebie niczyjej uwagi, jednak z jej reakcjami na to co widzi nie mogło się to udać.

- Nic ci nie powiem - zagrzmiał, nie znosił jej podejścia do tego wszystkiego. - Jesteś zbyt gadatliwa i zaraz wszystko wyśpiewasz lekarzom - dodał, odchodząc od stolika.

Może w jej świecie się przyjaźnili w jego za to wylądowali po prostu w salach obok siebie, bo mieli ten sam przypadek, który według wszystkich psychiatrów był nieuleczalny. Tylko Jagoda widziała w nim kogoś więcej niż stukniętego pacjenta, który musiał całe życie spędzić na psychotropach. Młoda pani asystent lekarza Tomka, była naprawdę świetną osobą i sama sprawiała wrażenie chorej psychicznie. Jednak blondyn, ze względu na swoją "niepoczytalność" nie był wiarygodnym źródłem informacji, według każdego lekarza pracującego w szpitalu.

Już od kilku lat oszukiwał wszystkich, że sumiennie bierze leki, które więcej szkodziły niż pomagały. Nigdy nie mogli stwierdzić czy faktycznie je zażył, bowiem nie dało się odróżnić, jak w przypadku Agnieszki, czy dalej ma zwidy. Żyjąc od dwunastu lat z tymi różnymi obrazami wyćwiczył w sobie całkowite ignorowanie ich, nie zawsze to działało, ale przeważnie mógł wmówić wszystkim wkoło, że nic go nie rozprasza. Skutkowało to jednak ciągłą kontrolą nad własnymi reakcjami, która była często uciążliwa. Czasami więc pozwalał sobie na opuszczenie gardy, ale tylko w samotności lub w towarzystwie Agi, ponieważ jej i tak nikt nie wierzył. Tomek często miał wrażenie, że dziewczyna sama sobie nie wierzyła.

Wrócił do swojego pokoju, w którym ostatni raz przejrzał plan działania. Jagoda dziś miała wolne, więc postanowił ją odwiedzić w jej domu. Była na tyle nie rozważna, że podała swój adres. A może myślała, że i tak nigdy się stąd nie wydostanie, więc ta informacja była czymś "bezpieczny". Wiedział też, że nie miała chłopaka, bo wszyscy wydawali się zbyt przeciętni dla niej.

- Potrzebuję wrażeń - powiedziała kilka tygodni temu. - Kogoś z kim nigdy nie będę się nudzić - kontynuowała. - Przy kim cisza nie będzie niezręczna, a rozmowy nie będą mieć końca - marzyła. - Niestety nie istnie zbyt dużo takich facetów - odparła smutno.

Point of viewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz