Rozdział 21. Piramidy, piasek i pupil Szatana

35 6 122
                                    

Utknęła. Zaklęcie Alohomora nie działało na wieko sarkofagu. W dodatku czuła, jak co najmniej trzy pająki zaczynają po niej łazić. Krzyczała, ale jak dotąd nikt jej nie słyszał. Przeklinała w duchu swoich braci, którzy ją do tego namówili. Miała się schować, a potem porządnie nastraszyć tego, kogo Fred i George namówią na zajrzenie do złotego sarkofagu. Był pusty, niezabezpieczony klątwą, a Kate dość drobna, by zmieścić się do środka. Tyle że nikt po nią nie przyszedł. Mijały kolejne minuty.

Zaczęła wpadać w panikę. Niewiele brakowało, by poza lękiem wysokości rozwinęła też w sobie klaustrofobię.

Kiedy wieko nareszcie się uchyliło, Kate zobaczyła rozbawione twarze bliźniaków. Natychmiast spróbowała ich uderzyć, gdy zorientowała się, że zwyczajnie ją wrobili. Fred i George byli jednak znacznie więksi i zdecydowanie przygotowani na atak młodszej siostry. Starszy z bliźniaków przerzucił ją sobie przez ramię.

– To nie było śmieszne! – krzyknęła. Kilkoro czarodziejów, którzy zwiedzali pobliskie korytarze, spojrzało na nich ze zdegustowaniem. Nie dość, że ubrali się po mugolsku, to jeszcze wrzeszczeli.

– Ależ było.

– Liczyliśmy czas.

– Jesteście okropni!

– Katie, Katie, nie zachowuj się jak małe dziecko. – George pokręcił głową z dezaprobatą.

– Jak małe dziecko?! Myślałam, że tam utknę na zawsze i że zjedzą mnie pająki!

Fred nie był już w stanie dźwigać swojej siostry, więc postawił ją na ziemi, za co Kate podziękowała mu kopnięciem w kostkę. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i założyła ramiona na piersi. Ruszyła przed siebie, ignorując przepraszających ją braci. Nie zasłużyła sobie na taki głupi dowcip! Nie była przecież irytującym Percym, który nic tylko paplał na temat swojej dziewczyny, za każdym razem wymyślając jej coraz dziwniejsze zdrobnienia. Poza Pen i Penny była jeszcze Penelopka, Penusia, Pencia, Pensik. Swoją drogą Kate zastanawiała się, czy może Penelope była świętą, aniołem, czy też dobrze kryła się przed światem z upośledzeniem umysłowym. Nie było innego wyjaśnienia tego, że znosiła Percy'ego.

Z ulgą zobaczyła rodziców, którzy z uwagą słuchali wyjaśnień Billa na temat magicznych zabezpieczeń.

– Gdzie wyście byli? – zapytała Ginny, podkradając się do obrażonej na wszystko i wszystkich Kate.

– Spytaj tych dwóch kretynów – burknęła, idąc w stronę Charliego i Fiony, którzy na pewno rozmawiali o smokach.

Zbyt długi pobyt za granicą rzucił się bliźniakom na łeb.

🥧

– Fałszoskop? Poważnie? – zapytała Kate, krzywiąc się nieznacznie, gdy Ron oglądał brzęczące urządzenia na stoisku.

Dziś postanowili porozglądać się za pamiątkami na targu. Całe targowisko wypełniał gwar i liczne przekrzykiwania się sprzedawców, których znaczenia Weasleyowie nie rozumieli. Z pewnością chodziło o konkurencyjne ceny, genialną jakość i promocje. Stoiska we wszystkich kolorach tęczy były pełne gadżetów robionych pod turystów, magicznych słodyczy, przypraw, warzyw i owoców, materiałów, latających dywanów w klatkach, a łączył je intensywny zapach przypraw, który unosił się wszędzie wokół. I piasek. Piasek był wszędzie.

– Nie dla mnie przecież. To na prezent.

– Awww! Pamiętałeś, że mam zaraz urodziny? – Kate szturchnęła brata w ramię.

– To dla Harry'ego.

– Mamy urodziny tego samego dnia, jeśli zapomniałeś.

– Wiem, ale zanim Errol dostarczy paczkę...

Odgrzewane ciasto z dyni i inne przypadki || Harry Potter fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz