1. Harry Styles

100 9 1
                                    

Krajobraz w południowo-wschodnim Wyoming jest zaskakująco różnorodny. Rozległe równiny i faliste wzgórza graniczą z kamienistymi górami i gęstymi lasami sosnowymi. Sam widok ze zwyczajnego kuchennego okna zapierał dech w piersiach i Louis przerwał na chwilę mycie naczyń, by się nim delektować.

Góry Skaliste przysłaniały większość błękitnego nieba. Ich odległe szczyty przysłaniał srebrzysty śnieg, mimo iż była już końcówka marca.

Louis zastanowił się, czy kolejną zimę też spędzi w Wyoming, na ranczu siostry. Po cichu marzył o długich wieczornych spacerach, rześkim wietrze smagający mu rumiane policzki i o szalonych konnych przejażdżkach, podczas których mokry śnieg rozpryskiwałby się pod naciskiem końskich kopyt.

Niestety, doskonale wiedział, że dopóki Lottie nie poczuje się na tyle dobrze, by opuścić łóżko, nie będzie mógł zostawić jej samej bez opieki, a co za tym idzie, marzenia pozostaną tylko tym, czym są - ulotnymi westchnięciami.

To właśnie Lottie była powodem, dla którego Louis w ogóle znalazł się w Wyoming, krainie majestatycznych gór i rozległych równin. Krainie tak różnej od Yorkshire w północnej Anglii, gdzie się wychował.

Louis i Lottie zawsze byli ze sobą bardzo związani. Łączyła ich wyjątkowa jak dla rodzeństwa więź, nie tylko podobny wzrost i budowa ciała. Nawet kiedy Lottie poślubiła Lewisa Burtona i przeniosła się na jego ranczo w Laramie*, oddalonego o  3503 mil od rodzinnego Doncaster miasta, stosunki między nimi nie uległy zmianie. Pozostawali w kontakcie telefonicznym i mailowym, co jako tako pomogło załagodzić poczucie samotności Louisa. Cieszyło go szczęście siostry i wspólnie z nią świętował oczekiwanie narodzin pierwszego dziecka.

Tak było do dnia, w którym zadzwonił Lewis.

- Louis - zaczął bez powitania - Lottie miała wypadek. Udało się nam uratować ciążę, ale lekarz nakazał jej przez najbliższy czas bardzo na siebie uważać. Będzie musiała zostać w łóżku pod stałą opieką. Staram się znaleźć kogoś, kto mógłby...

Louis nie wahał się ani chwili. Chodziło o jego młodsza siostrę, osobę, którą kochał najbardziej na świecie.

- Nie martw się, Lewis. Przyjadę najszybciej jak się da.

Po niespełna dwudziestu czterech godzinach był już w samolocie lecącym do Wyoming.

Tym razem do rzeczywistości sprowadził go gwizd czajnika. Louis otarł mokre ręce i zaparzył przywiezioną z domu angielską herbatę, ustawiając porcelanowe filiżanki z delikatnym kwiatowym wzorem na srebrnej tacy.

- Lots, czas na herbatę! - zawołał, gdy tylko pojawił się w salonie.

Lottie, wsparta na poduszkach, leżała rozciągnięta na sofie. Mimo że jej twarz zdobił ciepły uśmiech, na policzkach wciąż widać było chorobliwą bladość.

- Rozpieszczasz mnie, Lou - ziewnęła Lottie z przekąsem, czekając, aż brat przełoży filiżanki z tacy na sosnowy stolik kawowy.

Louis podniósł dużego, szarego kota brytyjskiego z kolan Lottie i przełożył na swoje, pomagając siostrze zająć wygodniejszą do picia pozycję. Podał jej filiżankę z herbatą i poprawił kocyk oplatający jej nogi.

- Czy Sherlock dobrze dotrzymywał ci towarzystwa? - zapytał, drapiąc kota.

- To wielki pieszczoch - zgodziła się Lottie, biorąc łyk herbaty i uśmiechnęła się ironicznie - Chociaż tę cechę mógł z łatwością przejąć po swoim właścicielu. Muszę przyznać, że bardzo cieszę się, że go ze sobą przywiozłeś. Zabawa z nim to ostatnimi czasy moja najlepsza rozrywka - Lottie westchnęła i odchyliła się z powrotem na poduszki - Wstyd mi, że leżę tutaj całymi dniami i pozwalam Ci skakać nad sobą. W dodatku musisz słuchać mojego użalania się nad sobą.

Cowboy Like MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz