4. Harry's House Ranch

69 8 0
                                    

Jechali dalej przez równinę.

Louis uparcie milczał, ale jego przewodnik nie wydawał się zrażony tą ciszą. Nigdy nie pomyślałaby, ale jego wcześniejsze słowa zmąciły spokój jego umysłu.

Co obchodzi Harry'ego Stylesa, co robię w życiu, myślał. Kto dał mu prawo do oceny jego postępowania i stosunku do Lottie? Nikt nigdy nie prosił go o żadne rady. Dlaczego to, co mówił jakiś przypadkowy kowboj nagle tak bardzo go obchodziło?

Pewnym kłusem zbliżyli się do wielkiego domu na ranczu. Weranda z czerwonej sekwoi ciągnęła się przez cały front budynku, a strużka ulatującego z komina dymu przywodziła na myśl atmosferę domu rodzinnego. W oddali Louis dostrzegł rozległe budynki gospodarcze.

- Witamy na ranczu Harry's House, proszę pana.

Louis spojrzał na Harry'ego, zaskoczony tym oficjalnym tonem. Kowboj uśmiechnął się do niego i przyłożył rękę do ronda kapelusza.

- Dziękuję, panie Styles. Pana ranczo z pewnością robi na mnie duże wrażenie, ale proszę pozwolić, że zapytam, co my tu tak właściwie robimy?

- W zasadzie... - Harry poprawił się w siodle i spojrzał prosto na Louisa - Nie wiem jak ty, ale ja nieco zgłodniałem po czterech godzinach w siodle.

- Cztery godziny? - powtórzył Louis w szoku - Czy naprawdę tyle już jeździmy?

- Rozumiem, że moje towarzystwo było dla ciebie aż tak miłe, że czas się dla ciebie zatrzymał?

- Właściwie cała zasługa należy się Cherry i pięknej okolicy.

- Niech i tak będzie - Harry poprawił kapelusz na głowie i ruszył w stronę domu kłusem.

Louis popatrzył za nim ni to z rozdrażnieniem, ni z zadowolwniem, gdy z niezwykłą sprawnością prowadził konia. Harry i jego wierzchowiec sprawiali wrażenie, jakby stanowili ze sobą jedność. Westchnął wzburzony, po czym ruszył za kowbojem, by go dogonić.

Harry skręcił w kierunku budynków stojących na tyłach rancza. Na spotkanie wybiegł im wielki, poszczekując gardłowo długowłosy owczarek niemiecki.

Harry zsunął się z końskiego grzbietu i czule przywitał się z psem.

- Watson nie jest groźny - oświadczył Louisowi, gdy pies w końcu przestał lizać go po twarzy - W zasadzie to jeszcze szczeniak, w kwietniu skończy dopiero rok.

- Szczeniak - powtórzył Louis powątpiewająco - Nie ma czterdziestokilogramowych szczeniaków.

W końcu zeskoczył z konia, po chwili wahania. Harry złapał go, zanim wylądował na ziemi i przez moment przytrzymał, jakby nic nie ważył, a potem obrócił się o 180° i przycisnął do swojego mocnego ciała.

Louis przechylił głowę, co według niego miało oznaczać, że wcale nie potrzebował takiej pomocy, jednak zanim zdążył cokolwiek na ten temat powiedzieć, Harry przylgnął wargami do jego ust.

W głowie Louisa zawirowało od mocnego dotyku i zapachu Harry'ego. Kolana lekko się pod nim ugieły i poczuł, jak krew zaczyna szybciej pędzić przez jego ciało. Chwycił się owczego kożuszka kowboja, żeby nie upaść.

Pocałunek trwał zapewnie kilka sekund, ale Louis miał wrażenie, że minęła cała wieczność, nim Harry oderwał od niego swoje wargi.

Nieprzyjemne uczucie utraty kontroli nad sytuacją przeraziło go. Cały zesztywniał i gwałtownie zapragnął wyswobodzić się z jego uścisku. Harry puścił go od razu, przyglądając się mu z satysfakcją.

Drgający na jego wargach uśmiech przerodził się we wściekłość Louisa.

- Jak śmiesz...?!

- Tylko coś sprawdzałem, proszę pana.

Cowboy Like MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz