6. Śniadanie

60 11 0
                                    

Louis rozejrzał się wokół siebie. Pamiętał, że był w domu Harry'ego. Pamiętał też, co gorsza, że leżał nago w łóżku dla gości. Rozważał właśnie, czy może nie owinąć się w narzutę i poszukać jakiegoś odpowiedniejszego stroju na własną rękę, gdy usłyszał kroki z holu. Naciągnął kołdrę pod samą brodę. Po chwili w drzwiach pojawił się Harry.

- Przecież widzę, że nie śpisz, Lou. Jak się czujesz?

- Dobrze - Louis opuścił kołdrę, a Harry podszedł u usiadł na skraju łóżka - Śnieg ciągle sypie?

- Już nieco słabiej - odparł Harry, nie odrywając wzroku od jego twarzy.

Louis czuł, jak jego puls przyspiesza. Zmieszany wyjrzał przez okno.

- Naprawdę?

- Do południa będzie po wszystkim - Harry niespodziewanie chwycił go za rękę. Louis wzdrygnął się i słabo oparł, na co kowboj posłał mu półuśmiech - Spokojnie, chcę tylko sprawdzić twój puls.

- Przecież powiedziałem, że już mi lepiej.

Harry pogładził policzek Louisa.

- Cóż, jak dla mnie nadal wyglądasz słabo. Musisz spróbować wstać i coś zjeść - Harry wstał i podał mu flanelowy szlafrok, który położył wczesnej w nogach łóżka - Dasz radę sam się w to ubrać?

Uśmiechnął się, zadowolony z żartu.

- Oczywiście, że tak - fuknął Louis, sięgając po szlafrok.

- Zatem wskakuj w to i kładź się z powrotem do łóżka. Przyniosę Ci śniadanie.

- Mogę sam...

- Nie kłóć się ze mną, Lou - powiedział kategorycznie Harry i wyszedł, zanim Louis zdążył coś dodać.

Gdy kowboj zamknął za sobą drzwi, Louis wysunął się spod kołdry i założył ofiarowany mu szlafrok. Kiedy stanął na nogi, poczuł, jak świat wiruje mu przed oczami. Zrezygnowany, opadł z powrotem na łóżko. Nogi miał ciężkie i słabe, oprócz tego czuł pulsujący ból w kostce. Przytrzymał się oparcia łóżka, aby znowu nie upaść i przygotowany ruszył pomału w kierunku łazienki. Po drodze musiał jeszcze podwinąć kilka razy rękawy szlafroka, który ostatecznie okazał się na niego za duży.

Widok własnego odbicia w lustrze nad umywalką przestraszył go. Zwykle złocistobrązowa skóra była niemal biała i przezroczysta, oczy przekrwione i podkrążone. Przeczesał palcami włosy, tłuste i oklapnięte, zachaczając o nie podwinietymi rękawami ciemnoniebieskiego szlafroka.

Musiał należeć do Harry'ego, sądząc po długości rękawów i poły sięgające niemal kostek. Ciało Louisa przeszedł dreszcz na myśl, że ten materiał dotykał też ciała kowboja.

Odwrócił się i spojrzał na łóżko. Nie zamierzał tam wracać. Zamierzał zjeść jak normalny człowiek.

Niepewnym krokiem ruszył przez hol. Czuł, jak z każdym korkiem jego nogi stają się coraz mniej stabilne. Dom wydawał się cichy i spokojny, brakowało odgłosów codziennej krzątaniny, świadczącej o obecności innych osób. Louis przystawał co chwila, by przytrzymać się ściany i przeczekać zawroty głowy.

- To śmieszne - mruknął sam do siebie, mając na uwadze swoją obecną niedołężność.

- Masz rację - usłyszał za plecami i w tej samej chwili Harry złapał go za ramię, stabilizując jego postawę - Dlaczego nie leżysz w łóżku?

- Ze mną wszystko w porządku - mimo to, Harry drugą ręką podchwycił go w talii - Jestem tylko trochę słaby i mam problemy z kostką.

Harry spojrzał na wskazaną nogę.

Cowboy Like MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz