3. Przejażdżka

69 9 0
                                    

Niedzielny poranek był chłodny i przejrzysty. Słońce świeciło delikatnie, dając niewiele ciepła. Ku swojemu zdziwieniu i zażenowaniu, Louis zdał sobie sprawę, że zaspał. Wziął szybki prysznic i przebrał się z piżamy w granatowe dżinsy i beżowy sweter.

Jego buty do jazdy konnej stukały głośno po schodach, gdy w pośpiechu zbiegał do kuchni. Kiedy dotarł do drzwi, natychmiast zamarł, widząc Harry'ego siedzącego swobodnie przy stole, delektując się czarną kawą i grzankami z masłem orzechowym i dżemem, zupełnie tak, jakby był u siebie w domu.

Z irytacją zauważył, że na żywo jest jeszcze bardziej przystojny, niż zapamiętał.

- Ach, tu jesteś - powitał go Louis niezbyt serdecznie, ale Harry przyjął to spokojnie, z typowym dla siebie powściągliwym uśmiechem.

- Dzień dobry, proszę pana.

- Nie zaczynaj znowu z tym "proszę pana".

Harry nic nie odpowiedział. Stukając naczyniami, Louis wyciągnął dla siebie kubek z szafki i napełnił go wrzątkiem, wrzucając do środka torebkę z herbatą, by zaparzyć napój. Wsunął kromkę chleba do tostera i odwrócił się z powrotem do kowboja.

- Przepraszam za to, że zaspałem. Mam nadzieję, że nie czekasz zbyt długo...?

- Mam wolny cały dzień - odparł zamiast tego Harry, odchylając się na krześle.

Louis wyjął z lodówki kiełbaski i pojemnik z jajkami.

- Masz ochotę...? - wskazał na jedzenie, zapraszając go do wspólnego posiłku.

- Nie, dziękuję, już jadłem - Harry skinął głową na pusty talerz po kanapkach PBJ* - Lewis przygotował śniadanie dla siebie i Charlotte, jedzą je teraz w swojej sypialni.

- Ach, tak - powiedział Louis, chowając składniki z powrotem do lodówki.

Harry zmarszczył brwi.

- Nie zamierzasz nic jeść?

- Wystarczą mi grzanki z masłem i herbata. Nie mam specjalnej ochoty na pełne angielskie śniadanie**.

- Jeśli zawsze jadłeś tak mało - zauważył powoli Harry, uśmiechając się znad swojego kubka z kawą - To nie ma się co dziwić, że nie urosłeś większy.

- Na litość boską! - Louis odwrócił się, gwałtownie wymachując nożem z masłem - Nie jestem jakimś karłem. Mam metr siedemdziesiąt trzy wzrostu.

Harry uniósł ręce w udawanym geście poddania się.

- Nigdy nie kłóciłbym się z uzbrojonym mężczyzną - wstał od stołu, gdy zobaczył, że Louis skończył już swoje tosty i herbatę - Gotowy?

Louis przytaknął pod nosem.

Harry podał mu płaszcz z wieszaka i przytrzymał go w taki sposób, że Louis nie miał innego wyjścia, jak tylko pozwolić, by kowboj pomógł mu go założyć. Zesztywniał, gdy poczuł dotyk jego rąk na swoich ramionach. Harry odwrócił go, by na niego spojrzeć. Spowodowało to gwałtowne przyspieszenie pulsu Louisa. Jakby wyczuwając jego reakcję, Harry zaczął powoli zapinać skórzanej guziki jego płaszcza. Louis szarpnął się, ale nie udało mu się w pełni uwolnić od Harry'ego.

- Jesteś ślicznym maleństwem - powiedział, przeciągając każde słowo, wpatrując się w niego zachłannie - W tym będzie ci ciepło.

Sięgnął po ciemny kapelusz kowbojskiego Lottie, zabrał go z wieszaka i wcisnął na głowę Louisa.

- Dzięki.

- Do usług, Lou.

Harry włożył kożuszek z owczej skóry na swoją flanelową koszulę, którą miał na sobie i która idealnie pasowała do jego ciemnych dżinsów.

Cowboy Like MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz