Lucarry||dark angel||

127 6 1
                                    

Szósty rok w Hogwarcie zapowiadał się naprawdę dobrze, mimo straty jedynego bielskiego mu członka rodziny optymistycznie podszedł do tej klasy. Pierwsze miesiące pomijając pewne incydenty z mrocznymi wizjami podczas snu, były idealne. Nie działo się absolutnie nic co mogło by go zaniepokoić. Jedyne czym przejmował się - wizją jaka nigdy nie powinna pojawić się w jego głowie.

Jakiś mężczyzna, nie wiedział kto to, twarz była rozmazana, szaty czarne i eleganckie a włosy długie i platynowe związane w niedbałego koka z tyłu głowy. Mężczyzna jakby czarny anioł próbował go przekonać do jakiejś zbereznej czynności.

Harry naprawdę zastanawiał sie o co chodzi. Wizje zaczęły mu się udzielać a zaraz po tym nagły brak wizji zsyłanych przez Voldemorta. Przez głowę nawet by mu nie przeszło, że te wciąż są kreacją czarodzieja, którego jest horkruksem.

                                                      ...

Noc jak każda inna ale ta wizja, ten sen jakby się zmienił. Mężczyzna nie był już w nie znanym miejscu, nie był już w ciemności. Tylko na wieży astronomicznej.

Mężczyzna czekał na wchodzącego na górę Harrego, wchodził po schodach a czarny anioł zbliżał się do niego. Było to nieco przerażające zważając na to, że gdy tylko Harry był najbliżej jego ciała jak tylko mógł, ten przybliżył swoją twarz w zagłębienie szyii wybrańca. - Harry czekam na ciebie - te słowa usłyszał, tak mu się przynajmniej wydawało. Dźwięk wydawany przez struny głosowe bez twarzy mężczyzny był jakby za ścianą.

Harry zaraz po tym wybudził się i szybko podniósł się do siadu. Co to miało być!? Jakiś człowiek, którego nawet nigdy na oczy twarzy nie widział śni mu się po nocach i w dodatku nawołuje go.

To głupie ale Harry naprawdę chciał tam pójść, pójść i zobaczyć tego kogoś na żywo. Chciał się dowiedzieć po co ten człowiek pojawia się w jego snach. A może to bohater chcący ochronić go przed tymi złymi zjawami Voldemorta? Naprawdę musiał się tego dowiedzieć.

Czym prędzej wywlekł się z łóżka, w swoje miejsce poukładał stos poduszek gdyby, któryś z przyjaciół obudził się i zechciał zobaczyć czy Harry śpi dalej we własnym łóżku. Zaciągnął jeszcze zasłony wokół łóżka i wciągnął na siebie pelerynę niewidkę.

Cicho by żaden z nauczycieli czy prefektów patrolujących korytarze nie usłyszał jego korków udał się w stronę wieży astronomicznej. Zatrzymał się jednak przy schodach prowadzących na sam czubek budynku. A może jednak lepiej się wycofać? Co jeśli to podstęp?

Jednak gryfońska ciekawość i odwaga zwyciężyła nad tchórzostwem. Powoli wciąż tak by nie było słychać wdrapał się na przedostatni schodek. Wyprostował się i otworzył szerzej oczy widząc tego mężczyznę. Był oparty o barierkę przy krawędziach wieży. Wciąż nie widział jego twarzy tylko jego ciało i włosy.

Harry wchodząc już na drewniany podest nadepnął na jedną ze starych skrzypiących desek ujawniając przy tym swoją obecność.

-Ah Harry za pewne to ty... Miło, że zdecydowałeś się tu przybyć jak cię prosiłem- głos był jakby znajomy... Już gdzieś go słyszał tylko naprawdę nie wiedział gdzie.- Zdejmij pelerynę niewidkę, czuje twoja magię. - Mężczyzna się odwrócił a Harry doznał szoku. Jak to możliwe?

-Pan Malfoy?- Harry lekko zsunął z siebie pelerynę wciąż niedowierzajac w to co widzi. Ojciec Dracona chce go przelecieć? No chyba nie.

-Moj drogi a co to za zaskoczenie?- Lucjusz dostojnie podszedł do Harrego obejmując jego ramiona swoimi dużymi dłońmi. Harry nie wiedział co się dzieje ale w tym momencie poczuł się naprawdę błogo. Zapominał wszystkie problemy życia codziennego a w jego głowie latała tylko wizja Lucjusza.

Nagle Malfoy przyparł chłopca-ktory-przerzyl do muru na co ten odpowiedział mu zaskoczonym wyrazem twarzy. Harry nie wiedział do czego to dąży, jednak Platynowo włosy miał już dawno obmyślony plan.

Przybliżywszy twarz do szyi chłopca lekko ją musnął cienkimi, ciepłymi wargami na co Harry lekko się wzdrygnął. Czy to źle, że Potterowi się to naprawdę podobało..? To właściwie przez wyżej z nim stracił Syriusza. Jednak całkowicie poddał się jego osobie.

                                                       ...

Miały dni, tygodnie a nawet miesiące od opisanego pierwszego spotkania. Spotykali się niemal codziennie na wieży spędzając czas w półmroku. Kiedy tylko Lucjusz nie miał możliwości by znaleźć się u boku kochanka ten jak przypuszczał Harry wysyłał mu różne wizje. I tak minął im rok, Potter był już na ostatnim roku co znaczyło że jeszcze nie tak daleko mu do pełnoletności i jawnego bycia z najstarszym Malfoyem.

Harry na początku zauroczył się w głowie rodu Malfoyow. Zaczęło się od zauroczenia ale teraz definitywnie nie mógł zaprzeczyć, że coś czuję do dużo starszego od siebie mężczyzny. A sam fakt ryzyka i dziwnej adrenaliny, która spowodowana była przez nikłe nadzieję zatarcia tym nosa Draconowi jeszcze bardziej przyciągała go do Lucjusza.

Tego dnia Lucjusz  postanowił zabrać Harrego do swojego domu, Harry był niewyobrażalnie podekscytowany. To znaczy że chce wejść na wyższy poziom! Lucjusz powiedział z Narcyzy nie będzie. Stroił się więc jak tylko mu szafa na to pozwała.

Przymierzał jedno, później drugie. Nic nie pasowało a mebel powoli zaczynał być pusty. W końcu znalazł. Najładniejsze dżinsowe spodnie i golf, zielony jakby to uczęszczał do Slitherinu nie Gryffindoru.

Przeglądał się jeszcze przez jakiś czas w lustrze i będąc już zupełnie pewnym że nic nie zmieni, wziął torbę, niewidkę i udał się na wieżę skąd mieli aportować się do Malfoy Mandor.

Kiedy zobaczył ze Lucjusz już na niego czeka szybko podbiegł i złapał go za rękę z uśmiechem. Lucjusz odpowiedział mu tym samym i chwilę później już oboje byli w wielkiej sali budynku. Sami w takim wielkim domu... Tyle miejsc do zwiedzenia. Harry już się rozmarzyl kiedy...

Usłyszał chrupiący głos Voldemorta. Co do cholery...

-No no, Złoty chłopiec dał się otumanić. Myślisz że Lucjusz sal by radę przesłać ci wizje? Te wszystkie zberezne, rzeczy były wykreowane.- zaśmiał się głośno.- Lucjusz miał po prostu zadanie. Miał plan.

Harry został przyciągnięty przez jednego ze śmierciożerców do ściany. Wszyscy już czyhali na śmierć wybrańca ale Harry nie myślał o tym co teraz się stanie. Myślał patrząc się na Lucjusza który stał przy prawej stronie Czarnego Pana, wyglądał niczym anioł śmierci . Jak on w to uwierzył..  on serio zawsze po prostu miał plan...

HEJKA!!!!! 984 SŁOWA tak wiem, dużo mniej niż ostatnio ale czuję że wyczerpałam temat. Proszę was o wasze propozycje shipow!!!

One-shots, Harry Potter male ships Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz