Nie zastanawiało was nigdy dla czego Lucjusz Malfoy właściwie aż tak nie cierpi Weasleyów a w szczególności najstarszego z nich, Artura, z którym przyszło mu pracować. Nie pomylicie się jeżeli odpowiedzie jednogłośnie, że tu chodzi o pasje tego czarodzieja do świata mugoli i jego nadzwyczajna ciekawość. Jednak jest coś jeszcze - coś co zniszczyło całe postrzeganie rudego czarodzieja w oczach Malfoya.
Żeby się dowiedzieć musimy wrócić się do 1968 kiedy Lucjusz Malfoy rozpoczynał swój czwarty rok Hogwartu. Wtedy nastoletni Lucjusz posiadał swoje rozterki miłosne, raz słuchał o postanowionym już małżeństwie z jakąś kuzynką Syriusza Blacka, raz sam zakochiwał się w jakiejś panience z Slitherinu i raz... Wpadł mu w oko pewien wysoki i starszy rudzielec. Artur Weasley- chłopak kończył właśnie Hogwart, rozpoczynał ostatni rok i pochodził z starego rodu czysto krwistych czarodziei. Z tego co Lucjusz nasłuchał się od swojego ojca mimo to nie warto było zaprzątać sobie nimi głowy. Weasleyowie byli gorszego sortu jak to nazwał Abraxas.
Lucjusz jednak się nie posłuchał, mimo że prawie już mężczyzna był od niego aż o dwa lata starszy oraz chodził do wrogiego mu domu postanowił się z nim zapoznać z nadzieją na coś więcej- więc pewnego jesiennego wieczoru kiedy wszyscy wracali z miasteczka Hogsmeade celowo bądź nie potknął się o własne nogi upadając na śliską posadzkę tuż pod nogami rudzielca.
Ten od razu podał rękę blondynowi i pomógł mu wstać na równe nogi. Było to oczywiste, przecież nie jest potworem.
-Dziękuje bardzo- uśmiechnął się lekko, nie było to takie spotykane podobnie jak jego syn w przyszłości Lucjusz nie okazywał emocji; cały czas miał przybraną arystokracką maskę.- swoją drogą... Lucjusz jestem.
-Nie dziękuj, i tak wiem- zaśmiał się głośno Artur.- Ty też raczej wiesz kim jestem?- na to pytanie Lucjusz speszony swoją głupotą pokiwał jedynie głową.
Rozmowa się kleiła, przez całą drogę do szkoły zdziwieni ślizgoni oraz Gryfoni obserwowali dwójkę rozmawiającą w sumie o niczym oraz o wszystkim.
I tak było przez następne pół roku szkoły, aż do świąt, nocne schadzki na wieżę, poranne wymienianie się wzorkiem na śniadaniu, po lekcyjne siedzenie razem w bibliotece - w sercach obu rosła wielka przyjaźń może nie do końca u blondyna. Ten rozkochał się w chłopaku, o którym myślał dniami i nocami.
-Jedziesz na święta do domu?- wypalił Lucjusz znając odpowiedź... Tylko on pewnie zostanie w Hogwarcie bo jego rodzice planowali gdzieś wyjechać. Jakie było jego zdziwienie kiedy zobaczył przeczący ruch głowy.
-Nie w tym roku nie, rodzice prowadzą remont nory i wolą żebym został w szkole- uradowany uśmiech widniał na bladej skórze lucjusza.- a ty?
-Rodzice gdzieś wyjeżdżają więc święta spędzimy razem- banan nie schodził mu z twarzy.
I minęły im tak święta owocne w nowe poznania ich samych, przez całą resztę roku zachowywali się niczym para, niektórzy nawet posunęli się do tego by stwierdzić że obaj przedstawiciele czysto krwistych rodzin są że sobą- Tak też myślał Malfoy. Przecież Artur non stop przytulał go, szukał go po korytarzu. W hogsmeade siadali razem w pubie przy stoliku i pijali piwo kremowe. Nawet kiedy Lucjusz ubrudził się pianką od owego piwa Arturem uroczy sposób ścierał ją kciukiem i sam zlizywał . Jeżeli nie nazwać tego miłością to czym takim?
Jednak nikt nigdy nie zapytał o chodzenie, nikt nie stwierdził że są razem. A ktoś musiał prawda? Więc pewnej nocy kiedy znowu dużo po ciszy nocnej siedzieli na wieży Lucjusz oparł głowę o takie starszego.
-Arturze?- zapytał o pozwolenie na kontynuację pytanie, kiedy dostał ciche "Hm?" Wziął się za kontynuowanie pytania.- czy my jesteśmy razem?- nagle Artur odsunął się od Lucjusza tak, że ten prawie głową zarył o posadzkę.
-Co ci przyszło do głowy? Jesteśmy tylko przyjaciółmi.- odparł szybko Artur, nie wiedział co ma zrobić. Owszem czuł coś do młodego ale zdecydowanie nie było to coś dobrego. Nie dość, że jego rodzina już nie miała najlepszej reputacji wśród wszystkich to jeszcze zniszczył by i Malfoyow... Ich syn gejem? I to będący z tak prymitywnym czarodziejem?
Lucjusz stanął na równe nogi. TYLKO? przyjacielem... To było wręcz nie możliwe. Nie dając się nawet wytłumaczyć wybiegł z samej góry na sam dół zamknąć się w Lochach slizgonów.
Od tamtej pory Lucjusz, Rudzielca omijał jak ognia, później kiedy ten opuścił Hogwart zaczął z niego szydzić, a kiedy tylko dowiedział się po jakimś czasie że Artur bierze ślub z jakąś czarownicą szczęka mu opadła. Wtedy już wiedział, że Artur go wykorzystał, a raczej tak myślał bo jego domysły realnie nie były prawda.
Teraz kiedy mijają się korytarzami ministerstwa Artur z sentymentem spogląda na blondyna podczas gdy ten szydzi za jego plecami.
745 słów, jasne trochę mało ale nie wiedziałem jak dalej ciągnąć tej pomysł. ALE MAM POMYSŁ NA KOLEJNE SNARRY (chyba kiedyś powinienem zrobić książkę o Snarry)
CZYTASZ
One-shots, Harry Potter male ships
Fiksi Penggemarhej, w tym zbiorowisku One-shotów znajdziecie różne shipy- jestem otwarty na większość więc podsyłajcie kochani wasze pomysły w najnowszych rozdziałach 🌺👀 mogą pojawić się tu motywy 18+