Nim przejdziecie do samej historii chcę tylko powiedzieć, że w komentarzu możecie już pisać swoje propozycje kolejnych rozdziałów.
Harry siedział ze swoim "pamiętnikiem" jak go nazwał w pokoju wspólnym. Nikt nie wiedział czemu wybraniec od blisko 3 lat nosi że sobą zeszyt. Harry wręcz nie rozstawał się z tym przyborem co było dziwne. Chłopak non-stop notował coś w zeszyciku a ten jakby nie miał końca. Wiadomo, że są w szkole magii i czarodziejstwa ale raczej nikt jeszcze nie wynalazł niekończącego się notatnika.
Wy jednak już domyślacie się czym owy pamietniczek może być. Zeszyt Toma Riddla to jasne. Tom nie próbował wywołać wojny, kiedy tylko dostrzegł Pottera zaproponował układ. Ginny cała i zdrowa wróci do swojego łóżka, zapominając wówczas o całej sytuacji - Hogwart również dostanie wiarygodną wymówkę na temat otwarcia komnaty tajemnic. Jednak nic nie ma za darmo a już na pewno nie u samego czarnego Pana. Mężczyzna w ciele nastoletniego chłopaka poprosił jedynie by Harry kontaktował się z nim i co jakiś czas odwiedzał go w komnacie tajemnic.
Harry jednak nie mógł podejrzewać najgorszego. Potter nie wiedział, że chodząc i przynosząc swojemu nowemu przyjacielowi jakieś mało szczególne w jego mniemaniu przedmioty wskrzesi tym odłamek duszy Voldemorta.
Tego dnia miało się to zdarzyć. Harry jak co jakiś czas otworzył komnatę korzystając z wężomowy już doskonale wyćwiczonej z Tomem i wślizgnął się do niej. Zauważył od razu Riddla glaszczacego śpiącego bazyliszka. Od razu podszedł do dwójki przyjaciół i uklęknął obok.
-Witaj Harry- uśmiechnął się Tom jeszcze bardziej przy tym eksponując zarysowana szczękę. W zupełności nie przypominał tego Voldemorta z pierwszego roku czy też tego z opowieści starych mieszkańców magicznego Londynu, z którymi Harry miał wcześniej okazję porozmawiać. Może to dla tego dał się tak ogłupić.
-Cześć Tom- również uśmiechnął się do kolegi, którego powoli zaczął traktować nieco poważniej niż zwykłego przyjaciela. Mógł się że wstydem przyznać że zaczynał coś czuć do Voldemorta. Osoby która zabiła jego rodziców. To było straszne.
Harry jedynie mógł próbować przekonywać się że to jeszcze nie ta sama osoba. Że to nie on zabił ich rodziców tylko ten, którym stał się paręnaście lat temu... Te przekonania były niedorzeczne. Tak jasne to tylko horkruks ale kiedy stanie się z powrotem materialnym człowiekiem... Kto wie czy znowu nie zapragnie opanować czarodziejskiego świata..
-Oh Harry przyniosłeś może eliksir o który cię prosiłem? Regeneracyjny dla bazyliszka, wiesz że ugodził się w prawe oko chce mu je uleczyć.- odezwał się Tom po chwili ciszy.
-Tak oczywiście- podał koledze fiolkę po czym z torby wyjął jeszcze jedna dużo mniejszą- mam jeszcze jakieś resztki krwi jednorożca. To udało mi się tylko znaleźć w szafie Snapea.
-To wystarczająca ilość by.. - Voldemort intensywnie myślał nad wymówka.- wykarmić Bazyliszka.
Nastolatkowie jeszcze jakiś czas beztrosko gawędzili o tym co Harry przez ostatni tydzień nieobecności robił w szkole. Riddle przy okazji robił coś z eliksirem, krwią.
Jednak Harry zdziwił się po poczuł ukłucie czymś dużym i ostrym na prawej dłoni.
-Oh Harry wybacz cię chciałem cię skaleczyć... To było przez przypadek.- Harry kiwnął głową na zgodę a Riddle starł z dłoni sporą krople krwi.
Voldemort coś jeszcze robił z mikstura która powoli tworzyła się w kociołku, który kiedyś Harry przyniósł swojemu znajomemu.
Jednak coś nie grało, Riddle schowka się na chwilę Potter absolutnie nie wiedział dla czego ale parę minut później już doskonale wszystko rozumiał.. Voldemort go omamił... Wyszedł zza rogu w odmienionej postaci. Wciąż wyglądał dość młodo i bardzo przystojnie jednak był wyższy, oczy z pięknych błękitnych stały się krwiscie czerwone a twarz stała się smuklejsza i bardziej zmęczona.
-Dziekuje Harry za pomoc.- ślizgonski uśmiech wkradł się na usta Toma.- gdyby nie ty nie udało by mi się... A teraz powiedz dalej będziesz mi pomagał czy już teraz znowu chciał byś przywitać się z matką i ojcem?
Harry był przerażony... Ale nie umiał odpowiedzieć na pytanie. Jasne że nie chciał umrzeć. Nie chciał przyłączać się również do złej strony... Ale wizja przebywania reszty czasu z Tomem...
-Jak mam ci pomagać..?- Harry przełknął ciężko ślinę.
- zostaniesz moim małym tajnym agentem skarbie. Przecież jesteś zbawicielem. I tak już dużo mi zdradziłeś więc co ci szkodzi robić tego dalej. Nie będziesz tylko moim sługą ale będziesz tak samo ważny jak ja...- to było straszne ale Harry z każdym słowem coraz bardziej przekonywał się do słów znajomego.- Spełnię również twoje wszystkie fantazje chłopcze... Wiem co chodzi ci o mojej osobie po głowie.
Harry nawet nie śmiał zapytać się o to skąd starszy to wie. Udało mu się jedynie kiwnąć głową na zgodę.
...
Mijały tygodnie od momentu kiedy Voldemort powrócił. Wszystko jednak wyglądało zupełnie tak jakby nigdy to się nie wydarzyło. Jedynie co to spotkania miejsce już miały w zupełnie innym miejscu niż Hogwart.
Teraz kiedy Harry miał potrzebę by znaleźć się niedaleko już swojego kochanka za pomocą świstoklika musiał aportować się by znaleźć się w pięknym gabinecie kryjówki Voldemorta, pomieszczenie zapierało dech w piersiach. Zielone dodatki takie jak zasłony, obicia miękkich mebli oraz wazoniki idealnie komponowały się z szarością dość dużego pokoju oraz ciemnymi drewnianymi meblami. Również co jakiś kawałek można było dostrzec srebrne elementy. Kielichy, świeczniki czy też różnego rodzaju naczynia.
Harry tego dnia znowu udał się do tego gabinetu. Od razu usiadł na kanapie czekając na... Chyba mógł go już nazwać kochankiem, na pewno nie swoim panem, zdecydowanie nie. Harry przez śmierciożerców wtajemniczonych w intrygę był tak samo traktowany jak ich mroczny pan. Harry czuł się dziwnie, nikt nie wiedział o tym z jasnej strony ale samoistnie kontakt z gryfonami się ucinał. Czasem rozmawiał z slizgonami takimi jak młody Malfoy, Zabini i Parkinson ale tylko w wielkiej sali kryjówki Voldemorta. Zbyt podejrzana była by nagła przyjaźń Draco z Harrym...
Harry leżał na zielonej sofce i rozglądał się po pomieszczeniu ciągle dostrzegając jakieś nowe tajemnicze przedmioty. Jednak ten wewnętrzny spokój przerwał Tom wchodzący do gabinetu prawie wyrywając drzwi, jak burza wtargnął przez futrynę otwartych drzwi i zasiadł za swoim biurkiem.
-A tobie co się stało?- zadał pytanie Harry widząc niezbyt przyjemny wyaz twarzy swojego kompana.
-Wszystko idzie nie tak jak miało, młody Malfoy nie dość że sam nie zabił Dumbledora to jeszcze nie potrafi wykonać dużo prostszych zadań. Snapeówi tak idzie funkcja dyrektora że 3/4 Hogwartu nawet nie przybyła... - oparł się łokciami o biurko.
Harry podszedł do niego i zaczął rozmasować mu kark i ramiona chcąc uspokoić kochanka. Ten doskonale zareagował na ten dotyk już coraz bardziej rozluźniając swoje mięśnie.
-Voldemort- zwrócił się tak do niego bo zdecydowanie Tom nie przepasał za swoim prawdziwym imieniem, kojarzyło mu się z ojcem mugolem.- uspokój się... Zrelaksuj... Wszystko będzie cię denerwować kiedy już po prostu nie masz humoru.
-Masz rację Harry..- Riddle złapał za rękę Harrego i w jakiś sposób ciało Złotego Chłopca nagle znalazło się na ciele Voldemorta.
Harry siedział rozkrakiem na udach kochanka, jeden ruch i zbliżył by się tak blisko że pośladki młodszego dotykowy by krocza tego drugiego.
Minęła tylko chwila kiedy mężczyźni już wrócili na kanale wcześniej zasiadaną przez Pottera a w całym gabinecie dało się usłyszeć odgłosy odbijanych się od siebie ciał oraz ciche i głośniejsze jęki Harrego czy westchnienia Voldemorta.
Oboje pochłonięci ta chwilą zapominali o problemach codziennych i tych z którymi borykał się jeszcze parę chwil temu Tom.
-Thomas! - krzyknął Harry dochodząc w tym samym czasie co Voldemort.
1192 słów, mam nadzieję ze się podobał, ta scena 18+ nie jest jakaś ambitna bo przyznam że nie za bardzo lubię je pisać bo nie umiem
CZYTASZ
One-shots, Harry Potter male ships
Fanfictionhej, w tym zbiorowisku One-shotów znajdziecie różne shipy- jestem otwarty na większość więc podsyłajcie kochani wasze pomysły w najnowszych rozdziałach 🌺👀 mogą pojawić się tu motywy 18+