Drarry||transmutation part II||

72 4 4
                                    

Mijał już kolejny miesiąc od zapowiedzi Harrego o swoim dziwnym przypadku. Harry coraz to bardziej w się tym stresował, jak powie to przyjaciołom a w szczególności wytłumaczy z kim owa wpadka się wydarzyła. W jego głowie był natłok myśli, przecież brzuch już widać kiedy ktoś się przyjrzy, rób śmieje się z niego że przytył ale za kolejny miesiąc jego brzuch nie będzie dało się pomylić z takim od przejedzenia. Natomiast Draco? On miał we wszystko wywalone, nie obchodziło go to czy ktoś się o tym dowie czy nie. Jasne dbał o Harrego jak mu zapowiedział jednak wydawał się nie wzruszony problemami młodszego czarodzieja. Ważne było tyle że ojciec się dowiedział i już na szykował godne miejsce dla swojego o zgrozo synowego i jego wnuczka.

Lucjusz najpierw był wściekły ale chwilę później już wszystko mu minęło, przecież to będzie jeden z bardziej potężnych czarodziejów, pierwszy ojciec z szanowanego rodu z najlepszego domu w Hogwarcie, drugi zaś zbawca magicznego świata z też niczego sobie rodziny.

Zaczął się drugi trymestr a Malfoya i Pottera wezwano do gabinetu dyrektorskiego gdzie Dumbledore siedział już zadowolony pochłaniając masę cytrynowych dropsów.

-Witam naszych nienarodzonych rodziców.- zaśmiał się głośno a na jego żart reszta jego portretów parskneła śmiechem; Harry czuł się bardzo nieswojo.- Usiądźcie, usiądźcie.

Jak i kazał tak też zrobili, przed biurkiem dyrektora stały już dwa wygodne fotele na które opadli.

-Po co profesor nas wzywał?- zapytał się Malfoy, czuł że jego partner się stresuje i choć sam wiedział, że nie potrzebnie wolał się upewnić.

-wiecie... Brzuch Harrego już naprawdę widać, każdy chyba zmartwił by się waszą nowiną gdyby się dowiedział, że Harry jest w ciąży i zwłaszcza czyje to dziecko również Jest... Pomyślałem... Czy Harry nie mógł by wrócić tymczasowo do swojej mugolskiej rodziny?- Draco początkowo zadowolony z pomysłu nagle się oburzył, zwłaszcza ze z kim? I do Dursleyów. Przecież pod numerem czwartym jego dziecko nie dożyło by nawet trzeciego trymestru.

-Zgadam się by Harry mógł odpocząć ale w Malfoy Manor.- odpowiedział stanowczo łapiąc Harry'ego za dłoń.- a jeżeli dyrektor martwi się o jego pobyt właśnie tam pojadę tam z nim. Szkole można nadrobić.

Drops niechętnie ale kiwnął głową na zgodę, czy to znaczy, że może to jego celem było by młody czarodziej, który za parę miesięcy miał się urodzić miał zostać zakatowany u Dursleyów prawie jak roczny Harry?

Albus poprowadził ręką i wstał by odprowadzić czarodziejów do wyjścia ale kiedy Harry wyszedł zatrzymał Malfoya ja krótką rozmowę. "Co znowu?" Pomyślał Draco.

-Panie Malfoy... Mam nadzieję, że darzysz go właściwym uczuciem.. doskonale wiem co teraz widnieje na twoim przedramieniu więc proszę byś nie zrobił dla wiesz kogo nic głupiego.. - i wypchnalygo za drzwi.

Malfoy się oburzył, jak to tak! Jasne był smierciozercą ale bez przesady!

___________________________________________

Minął tydzień od wyjazdu Malfoya i Pottera z Hogwartu. Harry na początku był sceptycznie nastawiony do tego. Przecież tu w każdej chwili mogą pojawić się śmierciożercy lub sam mroczny pan i chcieć go zamordować. Ba jedyną osobą która nie była tu smierciozercą oprócz niego był Draco... A tym przynajmniej myślał. Jednak wszystko działo się przez ten czas naprawdę dobrze. Lucjusz był dla niego.. wyrozumiały? Narcyza okazała się tak samo ciepła jak Syriusz... A Bellatrix.. przepraszała go na kolanach za zamordowanie jej kuzyna.

To było dziwne, traktowali go jak jakiegoś bożka a sam nie wiedział dla czego. Jednak czara goryczy przelała się miesiąc po przeprowadzce gdy schodząc po schodach usłyszał zebranie i przenikliwy syczący głos... Voldemort..

Harry stanął jak wryty na schodach... Osoba która zabiła mu rodziców właśnie siedziała w jadalni...

-Draco...- Harry zdziwił się kiedy wymówił imię jego kochanka... Właściwe co on robi na tym zebraniu?- masz zdanie... Proszę tylko się nie sprzeciwiaj... Wytłumacz młodemu Potterowi, że to nam powinien oddany być a nie temu staremu narkomanowi...

-oczywiscie to zrobię...-mimo, że ton głosu Dracona był przestraszony i zdecydowanie nie taki stanowczy jak powinien to poczuł się źle, Harry o niczym nie widział i kiedy wszystko do niego dotarło jak długi runął na schodach powodując głośny huk, który usłyszeli nawet śmierciożercy. Harry mógł porównać ta zdradę do tej kiedy Malfoy na pierwszym roku wystawił go oraz Rona przy pojedynku.

Draco zerwał się jakby wiedząc kto mógł wywołać ten hałas i podbiegł do swojego cięzarnego kochanka leżącego na schodach. Harry na szczęście nie upadł na brzuch. Draco podniósł go i niosąc niczym pannę młodą położył na łóżku w ich wspólnej sypialni. Obwiniał się i to bardzo. Jego wina było to. Przecież mógł mu powiedzieć... Nie nie mógł. Zostawił by go. Malfoy jest po stronie jego wroga.

Draco nie chcąc opuszczać jego przyjaciela czekał na obudzenie się Harrego. Nie musiał czekać długo bo po połowie godziny Harry otworzył oczy i kiedy zobaczył kochanka od razu się odsunął.

-Ty oszuście! Chcesz wykorzystać mnie i dziecko!- Harremu nagle powróciły wszystkie siły, chyba musiało być to spowodowane adrenaliną.- jadę do nory.

-Harry nie chciałem nim być... I nigdy nie zrobił bym ci krzywdy ani naszemu dziecku... Przecież to chwila czasu jak go pokonasz prawda? Bo go pokonasz...- Draco się zawahał, czy on ślepo myśli że jego ciężarny chłopak zabije jednego z najpotężniejszych czarodziejów ich czasów?

-Ja... No tak chyba to zrobię...- ocknął się, a może bardziej omamił miłością do Malfoya.

-Nie denerwuj się to źle dla dziecka...

___________________________________________

Z wiedzą kim jest Draco, Harremu mijały kolejne i kolejne miesiące. Koniec roku szkolnego i zarazem tym i poród zbliżał się wielkimi krokami. Właściwie to już za dwa tygodnie był planowany termin porodu, oczywistym było, że dziecko nawet nie ma prawa urodzić się naturalnie więc Harry przez ostatni czas w dworze Malfoyow chodził jak na szpilkach bojąc się operacji.

Pewnego ranka kiedy Harry zmywak naczynia zamiast, któregoś ze skrzatów by poradzić sobie ze stresem nakryła go Narcyza.

-Harry? Czemu myjesz naczynia a skrzaty się temu przyglądają?- poduszka do niego o potarła mu ramię.

-Oh... Przepraszam pani Malfoy... Po prostu tak radzę sobie że strestem..- odpowiedział od razu zostawiając naczynia i myjąc swoje dłonie.

-Spokojnie, nie przepraszaj. Stresujesz się porodem tak?- jej ręka z ramienia przeniosła nie na okrągły brzuch. Draco też się nie urodził naturalnie... Uwierz będzie dobrze.

-Dziękuje że mnie tak wspieracie mimo, że... - Harry chciał już powiedzieć, że zdecydowanie większość z nich wolała by go zamordować ale się powstrzymał.- po prostu dziękuję...

-Nie ma sprawy Harry, zawsze masz nas i o tym pamiętaj.

1038 słów. Może końcówka do dupy ale chcę zrobić po prostu trylogię tego.

One-shots, Harry Potter male ships Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz