Amy
Dwa dni później
Po raz tysięczny obracam się z boku na bok. Jęczę zirytowana. Kompletnie nie spałam. Nie mogłam. Stresuje się wyjazdem i dzisiejszym dniem. Muszę udawać, że wszystko jest w porządku. Nie powiedziałam nikomu oprócz Henry'emu o wyprowadzce. Boję się, że przekonaliby mnie żebym została. Nie mogę zostać bo to skończy się tak samo jak ostatnio gdy zaufałam nieodpowiedniej osobie. Muszę odejść dla mojego dobra i dobra Jake'a. Zwlekam się z mięciutkiego łóżka i sięgam po notatnik. Siadam na podłodze i piszę listy do Jake'a, Henry'ego, Teodora i Mii. Kiedy kończę pociągam nosem i ocieram kolejne łzy. Wolałam moje życie zanim nauczyłam się płakać. Przebieram się przy okazji oglądając nowe rany, które powstały wczoraj wieczorem, schodzę po schodach i idę do kuchni gdzie przyrządzam ostatnie już śniadanie. Stoję w kompletnej ciszy i czekam aż Henry zejdzie na dół. Zaczynam bawić się włosa i poruszać nerwowo nogą. Słyszę ciche powolne kroki i już wiem, że będzie ciężko. Kiedy chłopak wchodzi do kuchni patrzy na mnie beznamiętnie chwyta naleśniki które zrobiłam i wychodzi. Zdziwiona ruszam za nim i na całe szczęście siada w jadalni. Atmosfera jest zabójcza. Poruszam się zestresowana i próbuje zacząć rozmowę
- Jak spałeś?
- Dobrze - mruczy pod nosem. Chrząkam
- Tak... ja też. Myślałam, że może dzisiaj gdzieś pójdziemy...
- Nie
- Okej no to co chciałbyś robić - spogląda na mnie bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy.
- Muszę się uczyć.
- No dobra ale jak już skończysz...
- Nie. - wstaje od stołu i idzie do drzwi ja jednak nie odpuszczam
- Stój- mówię najbardziej surowym głosem na jaki mnie stać. Zatrzymuje się ale nie odwraca.
Podchodzę do niego i go przytulam. Ten stoi chwilę bez ruchu po czym odwraca się przodem do mnie i oddaje przytulasa. Słyszę, że cicho płacze a to łamie mi serce. Głaszcze go po włosach i szepczę
- obiecuję że będę dzwonić. Codziennie. Możesz do mnie przyjeżdżać kiedy tylko chcesz ale musisz dać mi trochę czasu na poukładanie sobie tego wszystkiego. Jesteś moim najlepszym przyjacielem przenigdy w to nie wątp. - zaciska ręce na mojej tali ciaśniej - będę tęsknić.
Stoimy tak a moje serce wypełnia się goryczą gdy słyszę jego płacz.
- wiem, że to będzie ciężkie ale gdyby Jake Cię zapytał gdzie jestem udawaj, że nic nie wiesz. Dobrze?
- Kocham cię- mówi cicho i po moim policzku spływa słona łza.
&&&
Siedzę oparta o drzwi mojego pokoju i patrzę w kierunku okna. Na dworze jest ciemno bo jest po 23. Minęło kilka miesięcy a moje życie jest całkowicie inne. Nigdy nie sądziłam, że wyjadę z Nowego Jorku a co dopiero przeprowadzka do Europy. Nie sądziłam też, że praktycznie umrę i będę miała blizny na całym ciele. Dowiedziałam się prawdy o rodzicach i o uczuciach Jake'a. Więcej chyba nie zniosę.
Podnoszę się i sięgam po listy które napisałam. Wyciągam telefon i dzwonię do Clare. Odbiera po czterech sygnałach zaspana i zła
- Amy!!!! Dlaczego dzwonisz do mnie w środku nocyyyyyyyyy?
- Przyjedziesz po mnie?- pytam cicho
- Co się stało- pyta całkowicie poważenie i słyszę jak zaczyna się zbierać
- Amy?- słyszę głos Conora ale ignoruje go.
- Muszę wyjechać. Nikt nie może o tym wiedzieć. Zaraz przyślę ci adres. Przyjedź jak najszybciej. Proszę- mówię i gdy dziewczyna wychodź z mieszkania rozłączam się.
Chwytam resztę listów i wychodzę z pokoju na palcach zanoszę je do osób przeznaczonych. Gdy wchodzę do gabinetu Jake'a wypuszczam powietrze z ulgą gdy nie ma nikogo w środku. Wdycham cudowny zapach chłopaka i zastanawiam się czy to na pewno dobry pomysł. Przecież ja nie mam tam nawet pracy. Co z tego, że kupiłam mieszkanie przecież ja nie dam rady. Nie znam ich języka nie będę w stanie się dogadać. Zostawiam wszystko co mam bo zachciało mi się uciec. Rozlega się dzwonek telefonu a ja w panice próbuje odebrać połączenie. Siadam na kanapie najciszej jak tylko się da.
- jestem.
- Idę - szepczę i po położeniu kartki na biurku wychodzę z pomieszczenia.
Wchodzę do pokoju Henry'ego. Podchodzę do jego stolika nocnego i kładę na nim kopertę a obok niej klucze do mojego mieszkania które remontowaliśmy. Całuję go w czoło i szybko wychodzę. Wpadam cicho do własnego pokoju i zabieram torbę oraz mój nowy telefon którym będę się posługiwać gdy tylko wyląduje. Wybiegam przez tylne drzwi rezydencji i mijam budkę strażniczą. Gdy myślę, że to może się udać słyszę czyjś głos
- Stój! - staje sparaliżowana i odwracam się - gdzie idziesz? Masz zezwolenie żeby wychodzić tak późno - mężczyzna podchodzi do mnie a jego twarz jest spowitą przez czerń
- Ja muszę wyjść - odpowiadam stojąc na trzęsących się nogach
- Masz przepustkę?
- Cóż... Nie
- W takim razie nigdzie nie idziesz. - staje przede mną a ja wreszcie dostrzegam rysy jego twarzy.
- Mateo?
- Tak. Nie wypuszczę cię.- mówi twardo
- Proszę... daj mi odejść.
- Nie. Zadzwonię do Pana Millera. Zaczekaj.
- Nie!- krzyczę - nie dzwoń. Posłuchaj. Muszę wyjść. Teraz. Robię to co powinnam kiedy mnie ostrzegłeś. Daj mi odejść nikomu nie powiem, że mnie spotkałeś.
- Gdyby to zależało ode mnie już dawno by cię tu nie było ale tu wszędzie są kamery. Nie mogę cię wypuścić. Zrozum.
- Kurwa- klnę pod nosem a on szepcze do mnie
- Po lewej stronie na pasku mam pistolet strzel w moją klatkę piersiową
- O czym ty mówisz?! Przecież nie mogę cię zabić- mówię przerażona
- Mam kamizelkę kuloodporną. Musisz się pospieszyć. To twoja jedyna szansa. Już!
Wyciągam rękę do jego paska i chwytam za coś co wydaje mi się pistoletem. Mężczyzna udaje, że próbuje mnie zaatakować. Prostuje ręce i celuje do niego. Oddaje jeden strzał prosto w mostek. Stoimy na tyle blisko, że mężczyzna upada przez siłę pocisku i traci przytomność. Nie wiem czy udaje czy nie. Czy powinnam do niego podejść? Co jeżeli naprawdę coś mu się stało? Stoję nie mogąc się ruszyć gdy słyszę klakson. Odwracam się od mojego ochroniarza i wybiegam przez furtkę. Gdy widzę samochód przyjaciółki biegnę jeszcze szybciej. Siadam na przednim siedzeniu i patrzę na zaskoczoną i zestresowaną Clare.
- JEDŹ!!!- krzyczę a ona piszczy cicho i wciska gaz do dechy. Gdy wjeżdżamy już do centrum miasta dziewczyna odzywa się przerażona
- Czy coś ci grozi?
- Nie. Zawieź mnie na lotnisko, proszę
- Gdzie chcesz jechać i dlaczego
- Posłuchaj nie mogę...
- Nie pierdol. Właśnie przyjechałam po ciebie w środku nocy i widziałam jak wybiegasz z wielkiej rezydencji. Chcesz wyjechać z miasta a do tego nie powiedziałaś nam co ci się stało, że tak wyglądasz i gdzie byłaś przez te dwa cholerne miesiące!- przygnębienie i złość we mnie rosną.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiliśmy. Jak teraz się martwimy bo nie chcesz nam niczego powiedzieć. Rozumiem, że jest ci ciężko...
- Przestań.- mówię wściekła - nic nie rozumiesz. Nic. To mnie cieli i łamali kości gdy ty słodko sobie spałaś! To ja codziennie słyszałam, że jestem śmieciem! To ja musiałam znosić godziny tortur! To ja byłam tak wygłodzona i wyczerpana, że miałam halucynacje które tylko pogarszały moją psychikę- krzyczę i widzę jak Clare zasłania usta w szoku a w jej spojrzeniu pojawia się współczucie które tylko wzmaga moją furię - może myślisz, że jak teraz jestem bezpieczna to wszystko wróciło do normy ale nie. NIGDY NIE WRÓCI bo jedyne o czym jestem w stanie myśleć to o tym że powinnam umrzeć. Nawet nie wiesz jak bardzo marzyłam o śmierci.
- A-amy- odzywa się drżącym głosem i zatrzymuje auto na poboczu drogi
- Nic nie rozumiesz! Nigdy nie zrozumiesz bólu jaki przeszłam. Wydaje ci się, że te blizny są straszne?! To dobrze, że nie wiesz co dzieje się w mojej głowie. Te wszystkie głosy które cały czas powtarzają mi, że nie powinno mnie być na tym świecie. One w kółko gadają i przypominają mi jak bardzo tęsknię za tą piwnicą w której mnie trzymali. Może i jestem porąbana ale uzależniłam się od bólu. Brakuje mi go tak bardzo. - słyszę odpinanie pasów więc patrzę co ona robi.
Clare wysiada z auta i staje przy moich. Otwiera je i kuca po czym patrzy na mnie zapłakana
- Ja tak bardzo chce tam wrócić! - wyję i chowam twarz w dłonie. Dziewczyna głaszcze mnie po plecach i płacze.
- Masz rację nie zrozumiem co przeszłaś ale teraz przynajmniej wiem co się stało. Jeżeli wyjazd pomoże ci się z tego pozbierać to sama cię zawiozę dokądkolwiek tylko chcesz. - patrzę na nią wzruszona.
- Na lotnisko.
- W takim razie na lotnisko - mówi i wraca za kierownicę.
Jedziemy przez miasto w ciszy a Clare co jakiś czas spogląda na mnie zaniepokojona ale nic nie mówi. Na zewnątrz jest ciemno a drogę oświetlają latarnie uliczne i światła samochodu. Wjeżdżamy na drogę 678 i docieramy nią do jednego z lotnisk. Trzaskam swoimi drzwiami a na mojej twarzy pojawia się uśmiech na widok odlatujących maszyn.
CZYTASZ
Tajemnice zza grobu
RomanceAmy studiuje architekturę a w wolnym czasie pracuje jako niania i barmanka. Przypadkowe spotkanie zmienia jej całe życie i wystawia na próby. Dziewczyna musi znosić naburmuszonego następcę jednej z głównych rodzin mafii oraz jego narzeczoną którzy...