Rozdział 38

43 2 0
                                    

Amy

Patrzę jak jedyna osoba której zaufałam bezgranicznie wychodzi zostawiając mnie w obcym domu. W miejscu gdzie nie czuję się dobrze. Zostawił mnie jakbym była nikim. Nie obejrzał się. Po prostu wyszedł. Byłam taka głupia. Myślałam, że on mnie lubi a może nawet więcej a to była zwykła umowa. Chciał rozkochać mnie w sobie aby łatwiej mu było mnie tu przyprowadzić. Wiedziałam. Kurwa wiedziałam. Ludziom nie można ufać. Ten jeden raz postanowiłam, że mu zaufam. Myślałam, że mnie nie zrani. Myliłam się. Znowu. Nic dla niego nie znaczyłam. Byłam kolejną zapchaj dziurą. Kolejną laską którą przeleciał.
Czuję jakby ktoś właśnie wbił mi cholerny sztylet w serce. Pokochałam kogoś kto nigdy nie był w stanie pokochać mnie. Zaczyna kręcić mi się w głowie i czuję, że ktoś łapie mnie za ramię. Otrzepuje się z odrętwienia i spoglądam na właściciela ręki. Colin przygląda mi się z chorym uśmieszkiem na twarzy.
- zabierzcie ją- mówi do mężczyzny który pojawia się koło mnie w ułamku sekundy.
Nie szarpie się kiedy nieznajomy prowadzi mnie wgłąb posiadłości. Mam gdzieś co się stanie. Chce tylko przestać się tak czuć. Chce przestać się czuć jakby ktoś na moich oczach z wielkim okrucieństwem zabił szczeniaczka. Jakby ktoś powoli obdzierał mnie ze skóry. Czuję ciepło na policzku. Przykładam delikatnie ręce do tego miejsca. Gdy spoglądam na nią jest mokra. Czuję jak mokre smugi spływają mi po twarzy. Chyba gorzej być nie mogło. Pierwszy raz kiedy płaczę musi to być przez niego. Nienawidzę go. Szczerze go nienawidzę.
Stajemy przed jakimiś metalowymi drzwiami. Spoglądam na mężczyznę ten jednak nie patrzy na mnie. Otwiera drzwi i wpycha mnie do środka. Upadam do przodu i turlam się w dół po schodach za drzwiami. Ląduje na zimnej betonowej podłodze. Jestem w szoku. Nie jestem w stanie połączyć faktów. W uszach mi piszczę a w głowie kręci. Zamykam oczy i jęczę. Najwolniej jak tylko mogę podnoszę się do pozycji siedzącej i patrzę w górę schodów. Mężczyzna patrzy się na mnie z zadowolonym uśmiechem. Zanim zdarzę wykrztusić z siebie choćby słowo zamyka drzwi. Zostaje sama w kompletnej ciemności.
- co tu się stało?- pytam sama siebie.
Mrużę oczy w nadzieji, że dojrzę cokolwiek. Kompletna czerń. Nic nie widzę i nie słyszę. Siedzę i staram się stwierdzić czy to naprawdę się stało. Zdecydowanie. Ten dupek mnie zepchnął.
Po kilku minutach próbuję wstać. Głowa mnie boli staram się to jednak ignorować. Stoję wyprostowana i wyciągam ręce przed siebie aby nie uderzyć w ścianę. Robię kilka kroków i natrafiam na fundament. Trzymam się go i ruszam wzdłuż aby zobaczyć jakiej wielkości jest piwnica. Idąc przy ścianie natrafiam na wnękę. Wchodzę do niej niepewnie i uderzam o coś nogą. Syczę i schylam się aby dotknąć przedmiotu. Rękami dotykam plastiku o który uderzyłam. Jeżdzę palcami i...... ohyda!!!!!!! To jest toaleta. Właśnie wymacałam deskę klozetową. Odsuwam się i przechodzi mnie dreszcz obrzydzenia. Wychodzę z wnęki i sunę dalej po ścianie gdy nagle czuję wibracje z kieszeni spodni. O mój boże. Ja mam telefon. Wyciągam go szybko. Ekran rozświetla ciemność a ja nie mogę opanować szczęścia. Wchodzę w kontakty i wpisuje numer policji. Zatrzymuje palec nad zieloną słuchawką. Co ja właściwie chce zrobić. Zadzwonić na policję i powiedzieć "hejka, właśnie jeden z mafiozów kazał zamknąć mnie w piwnicy. Uratujecie mnie?". Już widzę jak przyjeżdżają. Kasuje numer i sprawdzam powiadomienia. Mia.
Od:Mia
Cześć skarbie, coś się stało? Dlaczego cię nie ma?

Od: Ja
Jake miał umowę z ojcem Grety. Sprzedał mnie. Nie wiem co się stanie. Nie wiem co mnie tu czeka. Właśnie zamknęli mnie w piwnicy.

Od: Ja
Muszę wyłączyć telefon żeby starczył na dłużej. Nie przejmuj się mną proszę. Najwyraźniej tak miało być.

Łzy ponownie ciekną po moich policzkach. Włączam latarkę i oświetlam pomieszczenie. Obskurne ściany na których jest grzyb idealnie wpasowują się w klimat.  Podchodzę do wnęki i widzę brudny kubek który przed chwilą dotykałam. Śniadanie podchodzi mi do gardła. Przechodzą mnie ciarki. Rozglądam się jeszcze chwilę. Muszę schować gdzieś telefon. To, że mnie nie przeszukali nie znaczy, że tego nie zrobią. Schylam się przy śmierdzącej toalecie całkowicie wyłączam telefon i chowam go za muszlę.
Znowu zapada ciemność. Na miękkich nogach idę do ściany kąta obok i osuwam się na betonową podłogę. Podwijam nogi i opieram na nich głowę. Moje zmysły wariują. Nic nie widzę i nie słyszę. Czuję się jak królik doświadczalny. Już nawet nie boję się tego kto stał i patrzył w moje okno. Teraz boję się tego co mogą mi zrobić a co gorsza tego, że Jake'a nie będzie to obchodziło.
&&&
Nie mam pojęcia ile już tu siedzę. Może kilka minut może godzin. Wszystko zlewa się w jedno. W tej ciemności zaczynam wariować. Co chwilę wydaje mi się, że słyszę jakiś szelest, że ktoś mnie woła. Oszaleje tu. Wydaje mi się, że co chwilę ktoś mnie dotyka, ktoś stoi naprzeciwko mnie. Wiem, że nikogo tam nie ma ale moja wyobraźnia działa na najwyższych obrotach.
Nagle słyszę trzask metalu. Spinam się i patrzę w kierunku schodów. Ktoś otworzył drzwi. Delikatne światło wpada do pomieszczenia. Oddech mi przyspiesza gdy widzę, że ktoś tu schodzi. Colin. Wstaje szybko i staram się przybrać pozycje obronną. Mężczyzna patrzy na mnie z obrzydzeniem
- wyglądasz strasznie.
- Wybacz, że w tych warunkach nie stać mnie na więcej.- wyrywa mi się zanim zdążę  się powstrzymać.
Mruży oczy i uśmiecha się przerażająca. Podchodzi bliżej i chwyta mnie za ramię. Zaczynam się szarpać ale to nic nie daje a tylko pogorszą sprawę. Mężczyzna układa rękę w pięść i uderza mnie w szczękę. Głową leci mi do tyłu uderzając w beton. Czuję metaliczny posmak w ustach. Jęczę cicho i spoglądam na niego.
- każde twoje nieposłuszeństwo będzie karane. - mówi po czym uderza mnie ponownie.
Uderza i uderza. Nie tylko w twarz. Po pewnym czasie nie jestem już w stanie określić w co dokładnie. Czuję ból w każdej najmniejsze kosteczce. Upadam na podłogę i czuję jak jego noga wbija się w moje żebra. Pluje śliną zmieszana z krwią i kaszle. Zwijam się w kulkę i zakrywam głowę rękami. Czuję ból jak nigdy. Wszystko mnie boli. Nie potrafię się ruszyć. Jestem pewna, że właśnie tarzam się we własnej krwi. Co najmniej cztery kości mam złamane ale nie przejmuje się tym bo dalej czuję jak mężczyzna mnie kopie.
Sapię z bólu gdy uderza po raz ostatni. Widzę, że mi się przygląda. Nie odzywam się ani nie ruszam. Mam tylko nadzieję, że on pójdzie. Stoi jeszcze chwilę przyglądając się mojej ręce która jest teraz pod dziwnym kątem i reszcie zakrwawionej skóry po czym odchodzi i znowu zapada ciemność. Tym razem jednak nie jest cicho bo przestrzeń wypełnia mój szloch.

Tajemnice zza grobu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz