- Fausti -
Musiałam to przyznać. Tęskniłam za nim.
Cholernie tęskniłam.
Nie umiałabym sobie wyobrazić siebie z kimkolwiek innym.
Nigdy nie kochałam nikogo tak mocno.
Moje uczucie były tak silne...
- F-fausti? - ktoś wszedł do pokoju.
Obróciłam się na lewy bok.
- Hmmm? - mruknęłam.
Było późno. Około dwunastej po południu. Leżałam już u siebie. I oczywiście zapomniałam zamknąć drzwi.
- Słyszysz to? - szepnął mój brat.
- Co kurwa?! - gwałtownie się podniosłam.
- Dzwonek do drzwi... - złapał się za głowę.
Miał kaca. Było to widać. Za dużo wypił zamartwiając się odejściem Kingi.
Nie mogliśmy znaleźć jej przez cały dzień. Zgłosiliśmy sprawę na policję.
Kazali nam nic nie robić.
- Otworzę, wracaj do łóżka - kazałam mu wyjść.
Szybko ubrałam na siebie dresy i białą koszulkę. Zeszłam na dół.
Kto mógł dobijać się do naszych drzwi o północy?
Otworzyłam drzwi.
Kurwa.
Natychmiast je zamknęłam.
Brunet stał przed drzwiami jakby nigdy nic.
- Czego?! - krzyknęłam głośno.
- Porozmawiajmy, okej? Niczego innego nie oczekuję - mówił spokojnie.
- Dlaczego miałabym się zgadzać? No gadaj kurwa! - zaczęłam się irytować.
Denerwowało mnie, że chłopak, którego kocham sprowokował mnie do takiego stanu.
Nie mogłam go nawet przytulić. A to było jedyne czego potrzebowałam.
- Bo cię kocham - powiedział cicho.
Zastygłam w miejscu. Co ja miałam mu odpowiedzieć?
„Ja też” cisnęło mi się na usta. Ale nie mogłam się poddać. Nie mogłam znowu mu uwierzyć.
Kłamał na sto procent, prawda? To niemożliwe. Przecież nie zrobił by wtedy...
- Fausti? - przerwał moje przemyślenia.
Otworzyłam lekko skrzypiące drzwi.
Chłopak miał na sobie czarną bluzę, w której kieszenie włożone miał ręce.
- Siadaj... - szepnęłam prowadząc go do salonu.
- Nie mogę - odgarnął moje włosy za ucho.
- Bo? - zapytałam chwytając jego rękę.
- Bo wtedy nie mógł bym zrobić tego... - przerwał namiętnym pocałunkiem.
Zszokowana przymknęłam oczy. Nie mogłam go odepchnąć. Tego właśnie pragnęłam.
Owinęłam ręce wokół jego szyi.
Zaczął składać pocałunki na moich ramionach.
Poczułam jego chłodne dłonie na moich plecach.
To był najlepszy lek jaki mogłam dostać.- Fausti? Wstawaj! - usłyszałam głos z zewnątrz pokoju.
Otworzyłam oczy słysząc pukanie do drzwi.
Słońce odbijało się od podłogi w pomieszczeniu, przez co widziałam swój cień.
- Co jest? - przetarłam oczy podnosząc się.
Siedziałam na łóżku. Moje nogi były przykryte jasno różową kołdrą.
Uśmiechnęłam się na widok swojego ulubionego koloru.
Miałam na sobie biały T-shirt z logo jakiejś marki.
Zmieniłam go bo był strasznie spocony.
W nocy miewam koszmary lub... Takie sny jakie miałam w tym dniu. Przez to strasznie się pocę.
- Zbieraj się. Musimy pojechać jeszcze po zakupy zanim przyjdzie Hania - blondyn otworzył drzwi mojego pokoju.
Odgarnęłam swoje blond włosy za ucho.
Byłam zmęczona. Trochę to czułam. Musiałam wstać.
- Wiadomo już coś w sprawie Kini? - spojrzałam na chłopaka równie zmęczonego co ja.
Wczoraj do późna szukaliśmy brunetki.
Może przez zmęczenie zaczęły śnić mi się takie sny, które mimo, jak bardzo ich pragnę, nigdy się nie spełnią?
- Znaleźli ją, nic sobie nie zrobiła i potrzebuje przerwy od... Życia - wzruszył ramionami - szybciej - pospieszył mnie.
Wstałam z łóżka i się ubrałam.
Od paru miesięcy miałam totalnie wywalone w mój wygląd. Nie zależało mi na tym.
Przestałam się starać, bo nie miałam dla kogo.
- Co u Lucka? - brat szturchnął moje ramię.
Uwielbiał się ze mną droczyć. Szczególnie w ten sposób.
- Dobrze wiesz, że nic. I nie nazywaj go tak - złożyłam ręce na piersiach.
- No weź siora. Musisz trochę pożyć - przewrócił oczami - Bartek nigdy nie wróci, rozumiesz? Jest przeszłością.
Przeszłością, której pragnęłam jak niczego innego.
CZYTASZ
Love is dumb, and I hate it || #2 Love
FanfictionFaustyna zdążyła ułożyć sobie wszystko od początku. Miała dom, narzeczonego i plan na życie. Zrujnował go Bartek Kubicki, ale nie ma osoby, która by się tym zdziwiła. I tom na moim profilu!! Rozpoczęcie - 08.09.2024 Zakończenie - ???