Rodział 1

21 3 0
                                    

Obudziło mnie miękkie futro koło mojej zacnej gęby. Otworzyłam powoli zaspane oczy, a przed twarzą ujrzałam mojego kota Puszka. Podniosłam się przecierając oczy. Spojrzałam na zegar w telefonie. Cholera znowu zaspałam. Gratuje Ci Rosalie Petrossa za DEBILIZM. Czy ja nie mogę choć raz podnieść dupy na czas? Była już godzina 18:17 a na 19 miałam być w pracy. No tak, cała ja, ale możne zacznijmy najpierw od tego czy te prace moge nazwać czymś w rodzaju "zawodu". Samo określenie "kelnerka" nie jest może takie złe, lecz problem tkwi w tym, że jestem kelnerką w nocnym klubie. Jak można się domyśleć nie jestem z tego ani zadowolona ani dumna. Niestety nie moge na to nic poradzić. Ktoś musi utrzymać dom a wypadło na mnie. No właśnie, życie niestety nie jest usłane kwiatami tylko kolcami. Mi dało w kość już od samego początku. Każdy z pewnością przyzna, iż ciężko jest żyć bez matki która opuściła Cię podczas twoich narodzin i ojca, który po jej śmierci postanowił wpaść w nałóg. W uproszczeniu stał się poprostu alkoholikiem.

Wracając do mojej codzienności to oczywiste, że jak zwykle kurwa miałam wstać wcześnie aby chociaż jakoś wyglądać ale wyszło jak zawsze. Zerwałam się z łóżka przy okazji głaszcząc kocurka i pognałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam zwykłe dresy i bluze. Nie było sensu zakładania czegoś bardziej ładnego skoro tak czy siak mam ubrać jakieś seksowne oraz według szefa bardziej przyciągające klientów ciuchy. Tia przyciągające ich za pomocą mojej dupy lub cycków bo przecież jak się dasz wyruchać to i hajsu będzie więcej. Standard dla społeczeństwa tego pokroju, lecz co zrobić.

Zabrałam telefon zostawiając ojcu kartke, że wróce rano. Nie powiedziałam wam jednej ważnej kwestii. Mój ojciec był pijakiem czy jak kto woli alkoholikiem, ale wyróżniał się jedną konkretną rzeczą. Nigdy, ale to nigdy mnie nie uderzył. Krzyczał, poniżał, obrażał, zbywał, wrzeszczał, lecz nigdy nie podniósł na mnie ręki. To był jedyny plus z jego całej osoby. Może i był tym pijakiem, ale czasami tylko czasami, gdy nie był rzecz jasna pod wpływem, potrafił być nawet normalny. Umiał spytać co u mnie i tym podobne. Mało było takich chwil jednak były, a to się liczyło. Dlatego też potrafiliśmy się ze sobą jako tako komunikować. Chociaż bardziej poprostu wolałam mu to napisać dla własnego świętego spokoju.

Zamówiłam taksówke, bo nie miałam własnego samochodu. Co się dziwić za moją pensje ledwo starczało na żywność oraz rachunki. Cóż ważne, że starczało.
Wsiadłam do auta i podałam adres typowi za kółkiem.
Po kilku minutach znalazłam się pod klubem o nazwie "Tradon". Debilna nazwa jak na klub nocny. Zapłaciłam z bólem serca ogromną kwote kierowcy. Inflacja była poprostu jebanym gównem. Nawet za taką taksówke trzeba płacić krocie.

Weszłam na zaplecze kierując się do szatni. Jak już mówiłam zawsze dostajemy od szefa ubrania. Tym razem nie było inaczej. W szatni czekały na mnie wspaniałe spodenki i bluzka. Owy strój spokojnie można postawić pod hasłem "więcej odsłaniam niż zasłaniam". Spotkałam również kilka pracownic. Delikatnie ujmując nie były niczym więcej jak zwykłymi pustymi lalami, które więcej się ruchają niż pracują. Właśnie ten fakt mnie od nich odróżniał. Nie puszczałam się na lewo i prawo tylko odwalałam te gównianą robote. Zamiast trzepotać rzęsami albo kręcić dupą przed jakimiś oblechami roznosiłam drinki lub przyjmowałam zamówienia niczym karabin maszynowy. Mój szef, Brandon Toronto na całe moje szczęście miał kilka zasad, których się trzymał. Jedną z nich było to, iż klienci nie mogą mnie dotykać bez mojej zgody. Co prawda większość moich koleżaneczek nie miała z tym problemu, ale ja tak. Teoretycznie Pan Toronto mógł mnie już dawno wylać za to, że nie daje mu dodatkowej kasy, ale jak już wspomniałam ja wykonywałam prace, które one powinny. W skrócie potrafiłam obrobić więcej zamówień w jeden dzień niż one wyruchać w kilka dni z tego powodu nadal mam stałą wypłate.

Ubrałam ten zacny, wspaniałomyślny komplet. Poprawiłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż składający się z korektora, tuszu, lekkiej ilości rozświetlacza oraz mojej ulubionej różowawej, matowej pomadki. To było jedno z wymagań Pana Toronto - moje pracownice muszą nosić jakikolwiek makijaż. Nie mam pojęcia po co i na co taki warunek. Wole w to nie wnikać. Szczerze mowiąc nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo, ale nie byłam raczej typem tapeciary przez co często dziwnie się czułam z nawet lekkim makijażem na ryju. Moja naturalna cera nie jest doskonała, lecz to całe skin care coś dawało, więc preferuje no make up on my face.

Spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzine równo 19. No tak pora zacząć ten cały koszmar, cyrk, dramat, katorge, istne fatum itd. Jest jeszcze multum znaczeń określających mój pobyt tutaj, aktualny stan psychiczny czy wogóle to całe miejsce. Ugh byle bym chociaż dziś nie natrafiła na jakihś nachalnych dupków. Jedyne czego chce to spokojnie przeżyć te noc jak każdą inną i wrócić bezpiecznie do domu.

Hello mysie ptysie! To moja pierwsza opublikowana historia w życiu na watt. Mam nadzieje że spodoba wam się.

L'amato RapitoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz