Rodział 7

12 1 0
                                    

Siedziałam cicho czując za sobą obecność Mattiasa. W powietrzu wyczuwalne było napięcie coraz to wzrastające. Nie byłabym sobą gdybym pierwsza nie przerwała tej niezręcznej ciszy. Jak ja lubie dodawać oliwy do ognia.

-Fajnie fajnie, ale po co ja tu jestem? -bardzo logiczna wypowiedź. No, lecz co można powiedzieć w takim momencie?

Mattias przejął inicjatywe.
-Szefie przyprowadziłem ją tak jak chciałeś. -odpowiedział chłodno. Szefie? Tak się odzywa do brata?

Blondas spojrzał to na mnie to na Armando. Ostatecznie wbił mordercze spojrzenie w Valentero.
-Co do chuja robi tu ta dziwka? -powiedział przez zaciśnięte zęby.
Oho a łudziłam się, iż jednak mnie nie poznał.

Armando spiął się jeszcze bardziej. Chciał coś odpowiedzieć, lecz mu przerwałam.
-Typie to, że przypierdoliłam Ci tacą w łeb nie oznacza, że jestem panną lekkich obyczajów. -skrzyżowałam ręce pod biustem patrząc na niego z niechęcią.

Obaj spojrzeli na mnie z mordem w oczach. Ups. Przejechałam wzrokiem obie ich twarze po czym odwróciłam wzrok do Mattiasa. Wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem, ale sprawnie zakrywał to obojętnością.
Zerknęłam znów na facetów. Kolega blondasa nadal patrzył na mnie jak na porcelanową lale nie odzywając się ani słowem.

-Dobra powie mi ktoś co ja tutaj robie? -wskazałam na wszystko wokoło. -Kim wy jesteście i po co ja tu jestem? Raczej wątpie, że za wybryk w barze zostałam porwana. -odpowiedziałam ze spokojem.

Blondasek prychnął z pogardą.
-Czyli to ona? Ta suka to typiara na którą straciłeś dobre pół roku? -wskazał na mnie.

Zmarszczyłam brwi puszczając ręce.
-Że co prosze? -odparłam spoglądając na wszystkich wokoło pytająco.

Facet zaśmiał się ponownie. Nie zdążył jednak nic więcej dodać bo Valentero z całej siły walnął w drewniane biurko wstając oraz powodując na nim ryse. Każdy spojrzał w jego kierunku, a jego prowokant natychmiastowo ucichł. Wzdrygnęłam się cofając o krok. Uderzyłam o tors brata Valentero. Ten złapał mnie dłonią za ramie. Super nawet cofnąć się już nie można? Przełknęła śline ogarniając się. Nie moge pokazać, że się boje. To jedyna zasada.

Strząsnęłam rękę Mattiasa odsuwając się. Szmaragdowooki po groźnym wzroku wymierzonym na prowokanta zabrał bladą do kostek oraz lekko zadrapaną dłoń siadając. Odezwał się do blondaska.
-Jeszcze jedno twoje słowo Ricardo, a moi ludzie wyniosą stąd twoje truchło. Jasne? -powiedział przez zaciśnięte zęby mierząc mężczyzne wzrokiem z wyższością.

Gdyby ktoś na mnie tak spojrzał nie sprzeciwiałabym sie. Raczej. Chyba. Może?

Ricardo przełknął głośno śline odchrząkując. Przybrał ze zdumionego i przestraszonego poze na niewzruszonego oraz stanowczego.

-Rozumiem. Przepraszam Armando. -odezwał się z trudem wypowiadając te słowa. Widać, że duma mu ciężko na to pozwoliła.

-Dla ciebie Panie Valentero. Koniec rozmowy. -skrzyżował ręce na stole w trójkącik z beznamiętnym wyrazem twarzy.

Tym razem zarówno Ricardo jak i śliniący się wcześniej do mnie brunet spojrzeli zdumieni na Armando.

-Ale co z kontraktem? -wydukał brunet odzywając się po raz pierwszy od momentu jak się tu zjawiłam.

-Panowie chyba się nie zrozumieliśmy. Żadnego kontraktu nie ma. Dodatkowo za bezczelność zrywam współprace i wszelkie dostawy. -odparł niezbyt przejęty Valentero.

-Armando nie możesz nam tego zrobić! -uniósł się brunecik.

-Nie możesz zaprzepaszczać tyle lat wspólnej współpracy przez to, że wyzwałem te lafirynde! -wrzasnął bez skrupułów wściekły Ricardo.

Naprawdę czułam się jak w jakimś filmie akcji. Brakowało mi tylko popcornu, a także krzesła. Stałam tu zaledwie kilka minut, a nogi już odmawiały mi posłuszeństwa. Fakt było późno i poprostu zmęczenie dawało o sobie siwe znaki. Niestety dość mocno. Czułam, iż troche źle się czuje. Dodatkowo wzmożył to ból żołądka. No tak nie pamiętam kiedy ostatnio miałam pożądny, normalny posiłek w ustach.

Tym razem szmaragdowooki zaśmiał się gorzko wygodnie opierając na krześle.
-Otóż mój drogi moge. Po za tym nie wyrzucam was za brak szacunku do mojej towarzyszki choć przyznam, że strasznie to niestosowne z waszej strony oraz być może trochę się przyczyniło, ale większości przez waszą głupote i lekkomyślność. Myśleliście, iż dam sobie wejść na głowe? Otóż nie. To ja tu ustalam zasady, a wy powinniście się dostosować. Mieliście szanse, którą zaprzepaściliście. Teraz wynoście się z mojego biura! -ostanie zdanie wypowiedział unosząc głos dając wyraźnie znać, że nic nie wskurają.

-Nie masz prawa zrywać naszej umowy! Tyle dla ciebie pracujemy a ty nasz zwalniasz przez taką błahostke? -wydarł się tym razem brunet, wstając. Valentero zerwał się jak poparzony. Widać skończyła mu się cierpliwość do bałwanów. Jego pięść w błyskawicznym tępie spotkała sie z krzywą gębą brunecika.

Moja głowa zaś zaczęła okropnie boleć coraz to z wiekszą siłą. Złapałam się ręką za czoło. Świat lekko mi się kręcił a w uszach szumiało. Cholera nie teraz. Ogarnij się Rosalie dasz rade. Poczułam na swoim ramieniu dłoń. Mattias spojrzał na mnie badawczo. Szybko zabrałam dłoń z czoła udając, że poprawiam włosy. Nie potrzebowałam więcej atrakcji w tym momencie. Czułam delikatnie coraz to gęstsze mroczki przed oczami mrugając intensywnie.

-Rosalie wszystko w porządku? -zapytał chłopak trzymając nadal moje ramie.

To pytanie wydało się dla mnie tak odległe. Słyszałam jeszcze kłótnie bądź bójke Valentero i tej reszty w oddali. Ledwo zarejestrowałam słowa chłopaka. Zebrałam swoje ostatki sił nadal starając się udawać, że wszystko okej. Zapewne nie wygladałam najlepiej, a jeszcze gorzej się czułam.

-Tak. Wszystko okej. Zabieraj łape..-starałam się wypowiedź to z lekką pogardą, ale wyszło bardziej jak szept.

Przełknęłam głośno śline. Mroczki zamazały mi już cały ekran. Świst w uszach nasilił się dając możliwość wyłapania tylko pojedyńczych słów. Ból głowy rozdzierał mi łeb, a wszelkie kończyny odmówiły mi posłuszeństwa.

-Cholera...-szepnęłam. Oczy zamknęły mi się stopniowo. Natomiast ciało bezwładnie poleciało w bok. Usłyszałam tylko głos Mattiasa wołającego moje imie oraz Armando, który krzyknął coś czego już nie zrozumiałam. Odleciałam w najmniej potrzebnym momencie...

Guys wiem, że krótki, ale ostatnio mam strasznie mało czasu na sklejenie czegoś. Przepraszam. Gwiazdka? Kom? Buziaki!<33

L'amato RapitoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz