Czułam, jak wypływam na powierzchnię snu, a mój mózg, nadal zasnuty marzeniami, wyliczał mi jak zwykle moje winy i przewinienia.
Wiesz, jak smakuje jego tors, ale nie masz pojęcia, ile ma rzęs.
Twoje usta pamiętają temperaturę jego skóry, ale na co dzień pozostają zimne.
Otworzyłam oczy zdjęta paniką. Konsekwentnie nakazywałam sobie zapomnieć epizody z udziałem Alfiego Craigga, ale mój mózg i tak się zacinał. Poznałam tego mężczyznę ponad rok temu w lutym, a potem – za sprawą naszych przyjaciół – natknęłam się na niego jeszcze kilkakrotnie. Za każdym razem lądowałam w historii jak z bajki, żeby wrócić do szarej rzeczywistości i śnić o naszych splątanych ciałach.
Co jakiś czas też zasypywał mnie esemesami o różnym natężeniu emocji, a ja skutecznie się przed nim broniłam.
Wypuściłam powoli powietrze i uśmiechnęłam do siebie.
– Nie udawaj takiego wrednego, moje życie! Ja nadal z tobą wygrywam! – rzuciłam w stronę jasnego sufitu z nadzieją, że moje słowa trafią do kogoś tam na górze. – I z nim też!
Pozbyłam się resztek snu, a potem patrzyłam, jak moja kawiarnia powoli budzi się do życia.
Pracowałam na to od lat. Budowałam swoje miejsce na ziemi, stąpając po niej twardo i wzbraniałam przed jakimikolwiek bajkami.
Nie walczyłam też ze snami, bo po co? W zasadzie jakie znaczenie miało to, że systematycznie śnił mi się Craigg i nasze splątane ciała? Mogłam być z siebie dumna. Doskonale wiedziałam, że dzielą nas światy i nie wolno mi się angażować, a on po prostu utwierdził mnie w tym przekonaniu. Zniknął i pojawiał się tylko w mediach społecznościowych i moich snach... No prawie.
Bo teraz był tu naprawdę. Bez ostrzeżenia.
***
Patrzyłam na stolik, przy którym siedział, na jego laptop i słuchawki na uszach. Wyglądałam z ukrycia i gapiłam się, przecierając oczy, żeby się upewnić, że to nie są tylko jakieś słodkie omamy.
Gdyby to był on, zamierzałam uciec na górę do mieszkania nad kawiarnią. A jeśli jego sobowtór, natychmiast się z nim umówić.
Jęknęłam. Mój mózg i serce mogły sobie pogratulować. Serio byłam tak żałosna, że choć nie chciałam Craigga w swoim życiu, zaakceptowałabym kogoś do niego podobnego?
Bardzo możliwe...
Wyjrzałam ostrożnie z zaplecza, żeby zobaczyć, jak podchodzi do niego Cass, a on się do niej uśmiecha i podaje jej jakąś kartkę.
Oparłam się z jękiem o ścianę i westchnęłam ciężko. Nie dość, że naprawdę tu był, to jeszcze flirtował z kelnerkami! W mojej kawiarni! Czy on miał serce?
Może powinnam była z większym entuzjazmem odpowiadać na esemesy, wtedy by tu nie przyjechał...
Głupia, gdybyś mu odpowiadała, może przyjechałby tu jeszcze szybciej...
– Hej, dlaczego się tu chowasz? – Cass odnalazła mnie bez trudu.
– Wcale nie. Wcale się nie chowam – zaprzeczyłam i wyprostowałam się dumnie.
– Tam pod oknem siedzi jeden facet i zaprasza cię na kawę.
– Mogliby się kiedyś zrobić bardziej oryginalni, nie? – Udałam, że mnie to bawi.
– Prosił, żeby ci to przekazać.
Na odwrocie wizytówki odręcznym pismem Craigga było napisane:
CZYTASZ
Bold New Romans
RomanceONA wie że dzielą ich światy. ON szuka sposobu, żeby je połączyć. ONA wie, że nie powinna wdawać się z nim w romans, jeśli nie chce skończyć ze złamanym sercem. ON zrobi wszystko, żeby jej udowodnić, jak bardzo się myli. Jedyny problem? ON chce to z...