I

54 8 17
                                    


Spędzałam kolejną godzinę nad książkami, kiedy dobiegły mnie rozpraszające hałasy. Byłam niemal pewna, że to mój starszy brat, Vincent i jego irytujący kumple, którzy nie potrafili zachować stosownego poziomu głośności, nawet podczas zwyczajnej rozmowy.

Zbliżał się koniec roku szkolnego, a więc nie mogłam pozwolić sobie na to, żeby ktokolwiek przeszkadzał mi w nauce. Chciałam dostać się na wymarzone studia farmaceutyczne, a to oznaczało, że musiałam mieć jak najwyższe oceny oraz jak najlepsze wyniki z egzaminów końcowych. Zależało mi na tym bardziej, niż na czymkolwiek innym dotychczas, dlatego zdecydowałam się wkroczyć do akcji i bez uprzedzenia wtargnęłam do pokoju Vincenta.

- Czy możecie łaskawie być trochę ciszej?! - wykrzyknęłam z pretensją.

- A ty łaskawie mogłabyś pukać? - odegrał się mój brat, wyraźnie niezadowolony, że przerwałam im jakąś gierkę na konsoli.

- Twojej siostrzyczce przydałaby się lekcja dobrego zachowania - skomentował Noah, jeden z kolegów Vincenta.

Gdyby ktoś zapytał mnie, czy cokolwiek w życiu irytuje mnie bardziej, niż mój brat, odpowiedziałabym, że jego przyjaciele. Byli tylko o dwa lata starsi ode mnie, a ciągle widzieli we mnie tę małą Elenkę, młodszą siostrzyczkę Vince'a, która jest tylko dzieckiem i nic nie wie o życiu.

- Błagam was. Muszę się uczyć.

- No dobra, młoda, zluzuj - mówił mój starszy brat. - Będziemy cicho, ale nie wchodź już bez pukania.

- Okej. Umowa.

Wróciłam do pokoju i z powrotem zasiadłam do nauki, ale wyłącznie na krótką chwilę, ponieważ oderwał mnie od niej telefon od Nadii, mojej najlepszej przyjaciółki.

- Halo? - odebrałam.

- Cześć. Co robisz?

- Próbuję się uczyć, ale mój brat i jego przygłupi kumple mi na to nie pozwalają. Chociaż teraz się trochę uciszyli.

- Jak dla mnie to mają rację. Trochę przesadzasz z tą nauką.

Często słyszałam od Nadii tego typu komentarze i niesamowicie mnie to irytowało. Przyjaźniłyśmy się od przedszkola i naprawdę uwielbiałam tę dziewczynę, ale czasami w ogóle nie potrafiłyśmy się zrozumieć. Jej rodzice wspólnie prowadzili jedną z największych agencji nieruchomości w Nowym Jorku, w związku z czym mieli mnóstwo pieniędzy, a jako że Nadia była ich jedyną córką, to mogła żyć jak pączek w maśle. Nasza rodzina z kolei żyła raczej skromnie. Niczego nam nie brakowało, bo tata prowadził swój warsztat samochodowy, a mama pracowała w pobliskiej aptece, a więc mieliśmy stały dochód, ale też nie mogliśmy pozwalać sobie na przesadne luksusy. Nadia zaś nie musiała się martwić o swoją przyszłość finansową, dlatego nie mogła pojąć, z jakiego powodu poświęcam tyle czasu na naukę.

- Chcę się dostać na studia - powtarzałam jej.

- Dostaniesz się bez problemu. Jesteś najlepsza w całej szkole.

Moje wyniki edukacyjne rzeczywiście znacząco przewyższały osiągnięcia pozostałych uczniów naszego liceum, ale musiałam mieć na uwadze, że nie konkurowałam jedynie z nimi. Konkurowałam z osobami z całych Stanów Zjednoczonych, a także z tymi spoza granic kraju. Moja przyjaciółka o tym zapominała. Ona zresztą miała na głowie inne tematy.

- Moi rodzice się kłócą, bo mama chce lecieć na wakacje do Miami, a tata uparł się na Azję.

- Chciałabym kiedyś polecieć do Azji - odpowiedziałam okrężnie. - Jeśli twój tata wygra tę batalię, chętnie zabiorę się z wami.

Nigdy #ONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz