VI

20 5 8
                                    


Zakończenie roku szkolnego. Zakończenie ostatniej klasy.

Jeszcze niedawno wydawało mi się to niesamowicie odległą wizją. Tymczasem szykowałam się do wyjścia ze świadomością, że to mój ostatni dzień w tym budynku. Mama musiała być w pracy, ale towarzyszyli mi tata i Vincent. Dwa lata temu to ja towarzyszyłam bratu. Doskonale pamiętałam ten dzień. Byłam bardzo wzruszona, kiedy odbierał swój dyplom. Pomyślałam sobie wówczas, że mój braciszek staje się dorosłym mężczyzną. Pomimo tego że wciąż mieszkał z nami pod jednym dachem, rzeczywiście widziałam zmianę, która w nim zaszła. Nadal był moim wkurzającym braciszkiem, ale zarabiał własne pieniądze i nauczył się je oszczędzać, zaczął wykonywać obowiązki domowe bez grymasu na twarzy, a przede wszystkim zmienił hierarchię swoich wartości. Teraz na pierwszym miejscu stawiał rodzinę i przyjaciół, o czym świadczyło szczególnie zaangażowanie w sytuację Michaela. Kiedy tylko Vincent miał trochę wolnego czasu, odwiedzał swojego przyjaciela i pomagał mu przy chorej mamie - kobieta była po udarze i wielu rzeczy nie była w stanie wykonać samodzielnie. To przytłaczało mojego brata na tyle, że zaczął wahać się, czy powinien wyjeżdżać, ale Michael przekonał go, że nie może rzucać wszystkiego tylko po to, by mu pomagać. Dawniej nie spodziewałabym się, że Vince mógłby wyjść z taką inicjatywą.

Dziś to ja robiłam krok w przód. Kończyłam pewien etap w swoim życiu i powoli wkraczałam w kolejny. Z nastoletniej gówniary miałam stać się poważną studentką. Takie przynajmniej było założenie.

- Elena White - doczekałam się wyczytania własnego nazwiska. Chwilę to trwało, ponieważ kolejność była alfabetyczna.

Wyszłam na środek i chociaż owacje dochodziły z każdej strony, patrzyłam tylko na tatę i brata. Byłam bliska płaczu, kiedy widziałam dumę malującą się na ich twarzach.

Uroczystość trwała jeszcze około pół godziny, jednak odczułam to jak maksymalnie kilkanaście minut. Czas leciał zaskakująco szybko.

Na sam koniec organizowany był bankiet dla absolwentów, gdzie po raz ostatni mieliśmy spotkać się w pełnym gronie. Nie miałam najmniejszej ochoty tam iść, ale wiedziałam, że nie wypada się nie zjawić. Otuchy dodawała mi jedynie obecność Nadii, która zawsze ratowała mnie w takich momentach.

Mnóstwo wykwintnego jedzenia, elegancko ubrani ludzie i oficjalna atmosfera - pozornie mogło być to przedsięwzięcie w moim klimacie, ale kończyło się na pozorach. Z dużo większym entuzjazmem wróciłabym do swojego pokoju i zamknęła się w nim z książką w ręce. Poza uczniami ostatnich klas, obecni byli także dyrektor i część nauczycieli, stąd też charakter spotkania był dosyć sztywny.

Już miałam zabierać się do jedzenia, kiedy Nadia uświadomiła mi, że rozpoczynamy przemową Audrey Collins - dziewczyny, która do tej pory pełniła funkcję przewodniczącej samorządu. Audrey była osobą, która konkurowała ze mną w wynikach edukacyjnych - i najpewniej gdyby nie to, że została przewodniczącą szkoły i miała mnóstwo obowiązków z tym związanych, dogoniłaby mnie. Sama też kandydowałam na to stanowisko, ponieważ miałam świadomość, iż jest to mile widziane przy rekrutacji na studia, ale nie spodziewałam się wygranej. Wyniki w nauce miałyśmy podobne, jednak Collins była lepsza ode mnie w jednej rzeczy - w relacjach międzyludzkich. Miała w sobie tę odwagę i śmiałość, której mnie niestety zawsze brakowało.

- Cześć wszystkim - zaczęła. - Miło mi was powitać w tym gronie, zapewne po raz ostatni. Oczywiście, co roku są organizowane zjazdy absolwentów, ale doświadczenie poprzednich pokoleń pokazuje nam, że nie każdy się na nich pojawia. Nie ma się zresztą co dziwić - każdy zaczyna jakiś nowy etap w życiu i idzie we własną stronę. Teraz ten moment nadszedł i dla nas, ale to przecież nie oznacza, że musimy postawić kropkę i od razu się rozchodzić. Spędziliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, bo aż cztery lata. Niektórych z was poznałam całkiem dobrze, innych trochę mniej, w zależności od tego, na jakie przedmioty i dodatkowe zajęcia się zapisywaliście. Niemniej jednak myślę, że dla każdego z nas to była ważna droga - czasami kręta i z przeszkodami, ale wszyscy dotarliśmy do tego miejsca. Jestem bardzo wdzięczna, że mogłam pełnić funkcję przewodniczącej przez dwa lata. Wybraliście mnie w trzeciej klasie i przez rok zaufaliście mi na tyle, że wybraliście mnie ponownie i chcę wam powiedzieć, że to wspaniałe uczucie. Teraz kończę szkołę, więc ktoś inny przejmie tę rolę, ale wierzę, że będzie to odpowiednia osoba. Tak samo jak wierzę, że każdy z was znajdzie odpowiednią ścieżkę dla siebie. Jeszcze raz wam dziękuję i gratuluję ukończenia szkoły.

Nigdy #ONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz