🖤rozdział 1

211 13 12
                                    

- Kotku zejdź proszę na śniadanie! - krzyknęła mama

Usłyszałam donośny krzyk matki na, co westchnęłam, głośno i zeszłam z łóżka. Była sobota, godzina ósma, a ja musiałam schodzić na śniadanie.

Wzięłam w rękę telefon, a na ciało nałożyłam szarą bluzę. Wyszłam z pokoju lekko trzasnąwszy drzwiami. Podeszłam do schodów, które prowadziły do domowych zapachów i wolnym, leniwym krokiem zeszłam na dół gdzie  szybkim krokiem skierowałam się do kuchni. Kobieta zgromiła mnie morderczym spojrzeniem, a ja jak zawsze pozostawiłam to bez odpowiedzi. Jak gdyby nigdy nic zapytałam:

- Część mamo. Co na śniadanie - zapytałam od niechcenia.

- Naleśniki.

Po usłyszeniu od matki tego jednego prostego słowa oczy mi się zaiskrzyły. Tak strasznie dawno nie jadłam naleśników.  Usiadłam na jednym z wolnych krzeseł i zaczęłam jeść, wybraną dla mnie porcje.

Nagle poczułam, że telefon, który miałam w kieszeni spodni zawibrował, informując o nadchodzącej wiadomości. Przeżuwając ostatni kęs wyciągnęłam telefon, trochę się gimnastykując. Odblokowalam ekran i po chwili dostałam esemesa.

Odczytałam wiadomość rzucając mamie ukradkowe spojrzenie.

Grace: Dzisiaj jest impreza u Lotty. Wpadasz?

Ja: Pewnie. O której?

Grace: O osiemnastej. Ale będę u ciebie o siedemnastej.

Wysłałam przyjaciółce kciuka w górę i znowu zaczęłam jeść.

Widziałam na sobie podejrzliwy wzrok rodzicielki, jednak tak jak zawsze zachowałam zimną krew. Mama nigdy nie wiedziała gdzie będę lub co będę robić.

Zawsze dużo pracuje, zresztą tata tak samo. Nie raz się zdarza, że potrafią wrócić o dwudziestej czwartej.

Wstałam od stołu, zanosząc talerz do zlewu, po czym skierowałam się na schody  i poszłam na górę do swojego pokoju. Miałam dzisiaj cały wolny dzień, który zaczęłam od umycia się.

Zdjęłam bluzę ukazując samej przed sobą białe plamy na mojej skórze.

Nienawidziłam tego.

Zdjęłam z siebie wszystkie ubrania i weszłam pod prysznic.

Przymknęłam lekko powieki, rozkoszując się spadającymi kropelkami. Na włosy nałożyłam szampon i rozsmarowałam go przy skórze głowy.

Po paru minutach wyłączyłam wodę, czując tym samym nieprzyjemny chłód.

Nie wiedziałam jak nazwać to co robię. Ale czułam się z tym dobrze. Czułam, że żyje. Usiadłam na podłodze i wyjęłam żyletkę. Na kierowałam ją na następne ślady, które były na moim ciele i mocno ją przeciągnęłam.

Cięcia były tym razem krótkie, ponieważ nie miałam całego dnia.

Gdy zauważyłam, że cały obszar pokrywa krew wstałam, zakładając na nadgarstek bandaż.

Opatuliwszy się w ręcznik wyszłam z łazienki przechodząc tym samym do pokoju. Z szafy wyjęłam ubrania.

Czarny top bez ramiączek i na to luźną kurteczkę z frędzlami. Natomiast na dół założyłam czarną spudniczkę, przylegającą do nóg.

Włosy rozczesałam szczotką, a następnie zakręciłam je lokówką.

Usiadłam do toaletki i zrobiłam makijaż. Na całą twarz nałożyłam podkład, a na policzki i nos róż. Usta posmarowałam czerwoną szminką.

Blood and love (16+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz