6

73 8 1
                                    

     Angel zamrugał kilkukrotnie. Uśmiechnął się i z entuzjazmem powiedział krótkie „jasne". Valentino uśmiechnął się podstępnie. Pstryknął palcami, a przed nimi pojawiła się złota kartka i pióro z atramentem.

     — Więc Angelcakes, zrobisz to dla mnie i podpiszesz? Dzięki temu zawsze będę mógł cię chronić i już nikt cię nie skrzywdzi.

     Anthony wahał się chwilę. Przecież już kiedyś podpisywał coś podobnego i miał wrażenie, że nie wyszło mu to na dobre, ale czy na pewno? Każda próba przypomnienia sobie wydarzeń mających miejsce tuż po podpisaniu kontraktu kończyła się mocnym bólem głowy. Czuł, jakby w jego wspomnieniach brakowało jakichś elementów. 

     Wzrok Valentino robił się coraz bardziej zniecierpliwiony. 

     — Coś nie tak Angel? Czyżbyś nie chciał znów ze mną zamieszkać? Chcesz wrócić do tych fałszywców, którzy cię porzucili? — zapytał przez zaciśnięte zęby, zmuszając się do sztucznego uśmiechu.

— Nie, nie, nie! Oczywiście, że chcę z tobą mieszkać! Po prostu nie do końca pamiętam, dlaczego się wyprowadziłem, przecież nasz związek był udany... — odpowiedział wyraźnie zagubiony.

— Och to nic takiego. Opowiem ci wszystko po formalnościach — odparł Valentino, dalej utrzymując swój wymuszony uśmiech.

— Jeszcze jedna rzecz nie daje mi spokoju.

— Co takiego cię dręczy Angelcakes? — zapytał przez zaciśnięte zęby, przesadnie przeciągając ostatnie słowo.

— Czy ja już przypadkiem nie podpisywałem czegoś? Nie, w zasadzie jestem pewien, że coś kiedyś podpisywałem, więc czym jest ta kartka? — Jego wzrok z nieukrywaną ciekawością spoczął na złotym papierze, który trzymał Overlord.

     Valentino zaśmiał się i po chwili odparł:

     — Och to tylko zmodyfikowana część kontraktu. Tamta miała pewne błędy, które mogły znacząco utrudnić moją obecność przy tobie, a tym samym znów narazić cię na niebezpieczeństwo. A nie chciałbyś tego prawda? 

— Prawda. Chcę, żebyś zawsze mógł być przy mnie i żebyś zawsze mnie chronił. — Chwycił pióro, zanurzył je w atramencie i kolejny raz złoty napis „Anthony" pojawił się na specjalnym papierze.

    Valentino już z prawdziwym uśmiechem przytulił grzesznika i złożył soczysty pocałunek na jego ustach. Anthony odwzajemnił gest i już po chwili obaj zatracili się w swoich objęciach.

     Overlord zaczął błądzić dłońmi po ciele grzesznika. Początkowo sprawiało to pająkowi przyjemność, ale gdy jedna z dłoni Valentino w końcu znalazła się pod bokserkami Angel'a, ten gwałtownie odsunął się od niego.

     — Przepraszam...po prostu nie mogę pozbyć się uczucia tamtego wstrętnego dotyku — powiedział, unikając jego wzroku.

    Demon zmrużył oczy już wyraźnie zirytowany.

     — Spokojnie, mój dotyk pozwoli ci o tym zapomnieć. Zajmę się też tym skurwielem, który ci to zrobił. Zaraz po naszej zabawie rozkażę sługom wszcząć poszukiwania. Bo chyba mi nie odmówisz odrobiny rozrywki, co Angelcakes? I pamiętaj, że po południu będziemy nagrywać — mówił z szyderczym uśmiechem.

— Nie odmówię. W końcu pomogłeś mi tyle razy i wierzę, że tym razem też tak będzie — przyciągnął do siebie twarz ćmy i namiętnie zaczął całować jego usta.

     Obrzydzenie jednak nie opuściło ani jego ciała, ani myśli. Dalej czuł nieprzyjemne uczucie, gdy Valentino go dotykał. Jakiś głosik w jego głowie ciągle krzyczał „zostaw", „odejdź", „przestań", ale Angel skutecznie tłumił go swoim iluzorycznym wyobrażeniem, że alfons robi wszystko, aby mu pomóc. Nie chciał sprawić mu przykrości czy zdenerwować go. Przecież się starał, a odraza na pewno kiedyś minie...kiedyś.

Never Too Late - HuskerdustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz