Rozdział 11. Handel wymienny.

57 6 1
                                    

Chrupałam czekoladowe cukierki, raz za razem rozgryzając cukrową skorupkę. Otoczenie było wspaniałe. Zielone. Pogoda też była idealna. Było ciepło, ale nie tak, że człowiek ma ochotę zdrapać z siebie skórę, żeby się ochłodzić, tylko miło. Lekki wiatr kołysał gałęziami, wokół pachniało wilgocią i drewnem. Ściółką i liśćmi, igłami, i żywicą. Można było włożyć kurtkę przeciwdeszczową i się w niej nie ugotować jak jajko na twardo.

– Jesz coś poza cukrem? – dopytywał Tony i skubał swoją serową bułkę bez entuzjazmu.

– Zawartość mojego żołądka jest aż tak interesująca, tatusiu?

Uśmiechnął się półgębkiem na przezwisko.

– Wszystko co twoje mnie interesuje, Ella – mówił to tak niskim tonem, że zagryzłam wargę, przełknięte cukierki radośnie bulgotały w żołądku.

Przerzuciłam nogę przez ławkę, żeby lepiej go widzieć.

– Hmm. Jestem w stanie iść na kompromisy, ale nie w tej kwestii – odchrząknęłam i wsypałam resztę cukierków do ust, jakby Tony jednak zmienił zdanie i chciał się poczęstować. – Nie dzielę się cukierkami z nikim i nie przyjmuję żadnych – podkreśliłam i uniosłam palec w górę. Musiał wiedzieć, że nie żartowałam. – Żadnych narzekań na moja dietę. Składam się z cukru, leków i małego procenta jedzenia z działu mrożonek.

– Jezu, Ella - mamrotał Tony i wytrzeszczał na mnie oczy. – To przecież...

Bez większego namysłu położyłam mu palec na ustach, przez co zamilkł, a ja zdałam sobie sprawę, że to był baaaardzo zły pomysł. Jego usta były miękkie i aksamitne. Kciuk pocierał zarost okalający jego twarz i gwałtownie zassałam powietrze do płuc.

Tony napiął mięśnie pod kurtką i zastygł jak figura woskowa w muzeum Madame Tussauds. Szczęka zrobiła się jeszcze bardziej ostra, w okolicy policzka drgnął mu mięsień, spojrzenie nabrało głębi i spanikowałam. Wypaplałam najgłupsze słowa, za które miałam się wstydzić chyba do końca życia. Czemu nie mogłam pojąć, że ktoś tak po prostu uważał mnie za atrakcyjną i pociągającą? Bałam się, że po pocałunku to wszystko się zmieni. Że Tony straci mną zainteresowanie. Chciałam zabrać palec, ale on błyskawicznie złapał mnie za nadgarstek.

– Dlaczego potrzebujesz zgody? – moje głupie usta, których mogłam używać lepiej, wypowiedziały słowa, zanim zdążyłam się powstrzymać.

– Hmm – mruknął Tony, wciąż zaciskając palce na moim wątłym przegubie.

Jego dłoń ściśle obejmowała mój spragniony dotyku nadgarstek. Skóra płonęła, Tony nie zmniejszył nacisku na kości, które, jakby mogły, same wyjęczałyby słowa uznania.

Nawet nie wiedziałam, że tak tego potrzebowałam. Być komuś poddaną z tym obezwładniającym poczuciem bezpieczeństwa. Złożyłabym się w ofierze na jakimś pieprzonym kamieniu na szczycie głupiej góry, jakby o to poprosił. Najpewniej sama dźgnęłabym się ostrzem w pierś, żeby moja krew spłynęła do jakiegoś boskiego rytualnego naczynia.

Wykrwawiłabym się dla niego.

Czy to głupie? Oczywiście. W stu procentach idiotycznie beznadziejne, ale tak właśnie było. Owinął mnie sobie wokół palca, a nawet się nie pocałowaliśmy, dlatego bałam się, że ta chwila minie.

Rozluźnił palce i pocałował delikatną skórę na przegubie bez przerywania kontaktu wzrokowego. Na cały panteon bogów... Oddech zgubił drogę do płuc, a mi wydawało się, że zaraz padnę trupem. I była to częściowo prawda, bo serce znów zaczęło katorżniczą pracę, która mogła zakończyć się kolejnym migotaniem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 18 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

To, co rozpoczął deszczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz