Dlaczego zawsze w najmniej oczekiwanym momencie zdarza się coś, co zupełnie wytrąca nas z równowagi? Nie wiem. Czy wszechświat poprzez solidny wycisk emocjonalny próbuje o sobie dać znać i uświadomić nam, że wszystko jest jeszcze przed nami? Nie mam pojęcia. Czemu dotyk, kontakt fizyczny czy wzrokowy jest taki... Okropny? Właśnie, wypadałoby nad tym popracować... I dlaczego nie potrafię przeżyć choć jednego dnia bez poczucia, że to wszystko zmierza w nie zupełnie oczekiwanym kierunku?
Nie ma to jak dawka dołowania się na dobry początek poprzez zadawanie sobie dziwnych, praktycznie niepowiązanych ze sobą pytań.
Tak... Dzień jak każdy inny... Tyle że nie ten akuratny dzionek nie jest jednym z nich. Niespodzianka.
Dobra, dobra, może nie do końca taka niespodzianka... Bo stanie przed hologramem na środku holu głównego i wpatrywanie się na zmianę w plany ewakuacyjne, liczbę statków w hangarze, zmiany w dyżurze oraz od czasu do czasu zerkanie na Jaspera czuwającego wytrwale nad nadmierną ekscytacją dumnej Ophelii nie brzmi jakoś niecodziennie.
Czy obiekty mojego porannego zainteresowania miały jakiś związek? Plany ewakuacji...? Otóż nie, to pewnie znowu jakaś podświadoma decyzja o przeglądaniu konkretnie tych informacji.
Ale jakby tak się zastanowić, to może i to miało sens? Może gdzieś głęboko myślałam, aby stąd zwiać i polecieć do... Szlag, nie powinnam myśleć w taki sposób, przecież czekałam na dostanie się do tej dziury. W każdym razie... Jakim cudem ja chciałam zrealizować ten plan? Nawet nie mam jeszcze certyfikatu z latania chociażby myśliwcem TIE. Na chwilę obecną mieliśmy tylko jedną lekcję przygotowawczą do zajęcia miejsca za sterami, co przy dobrych wiatrach miało nas czekać za rok. Jednakże to nie zmienia faktu, że ktoś z oddziału mógł sobie pomyśleć, że mam ochotę zdezerterować. Ale kogo niby miałoby to obchodzić?!
Niech lepiej zajmą się swoimi sprawami, bo nie znają dnia, ni godziny, kiedy kapitan Xillon powtórnie zafunduje nam emocjonalną kolejkę górską. Bowiem ostatnio opracował wraz z kapitan Phasmą szkolenie widmo. Oczywiście wtedy nie miałam pojęcia, że postanowi zmienić dotychczasowy rodzaj treningów. Wiecie, takich zwyczajnych zadań opierających się głównie na zręczności podczas przedzierania się przez przeszkody w postaci chociażby droidów treningowych.
W każdym razie tamtego dnia dostałam przydzielony mi zespół złożony z przyszłych szturmowców. Oddział miał być pod moimi rozkazami dopiero po zakończeniu Akademii, więc było to nie małe zaskoczenie, że udzielono zgody na przyspieszenie oswajania się z odpowiedzialnością za czyjeś życie. Co prawda polityka Najwyższego Porządku nie pochwala przywiązywania się do podwładnych, zwłaszcza ze względu na okoliczności wojny... Ale jakim cudem miałabym zepchnąć zupełnie ludzkie uczucia na dalszy plan w tak nagłym, niespodziewanym momencie? Czy oni nie zdają sobie sprawy, że człowiek nie jest maszyną? Może powinni wrócić do produkcji robotów bojowych na większą skalę? No nie utrafisz... Co oni sobie myśleli, żeby w taki dynamiczny sposób oraz w znacznym stopniu zwiększyć zakres mich kompetencji podczas treningów? A zresztą skąd do cholery mogłam wiedzieć, że tak to się skończy?!
Wracając... Gdy byliśmy w drodze na ogromną salę do ćwiczeń, ogłoszono alarm w całej Akademii. Podobno doszło do interwencji zbrojnej ze strony Ruchu Oporu. Zaraz po tym gdy rozkazałam skierowanie się do niższych poziomów, aby dostać się do hangarów, nastąpił wybuch gazu kilkanaście metrów dalej i wszystko przed nami stanęło w ruinie. Nikt nie zdołał przeżyć... oprócz mnie. Kiedy opadł kurz i zauważyłam porozrywane ciała mojej jednostki, a gardło powoli zaczęło zaciskać się z bólu tuż przed wybuchem rozpaczy, pobiegłam do centrali. Jednak zamiast czerwonych świateł i migających białych przycisków dostrzegłam stoicki spokój panujący wśród zarządu. Okazało się, że do tej próby wykorzystano sztuczną inteligencję wgraną do systemu budynku Akademii. Każda szkoda, każdy wybuch i dźwięk, bodziec wzrokowy czy dotykowy był wytworem złudzenia, a mój oddział okazał się zaawansowanym, inteligentnym hologramem. Skoro był taki inteligentny, to może powinien wiedzieć, co zrobić, aby nie zostać rozczłonkowanym przez wybuch?! Kriff... Tamtego dnia o mało nie zostałam zdegradowana za napaść furii wobec jednego z operatorów stanowiska iluzji, gdy wytłumaczono mi, co tak naprawdę stało, a właściwie, co się nie zdarzyło.
CZYTASZ
Weltschmerz || Star Wars
FanfictionDawno, dawno temu, w odległej Galaktyce Laureline Merdsen z planety AiD-61 doświadcza zdarzeń, które obracają jej życie o 180°. Wbrew powszechnemu stwierdzeniu, mówiącego, iż osoby odczuwające Weltschmerz nie potrafią aktywnie sprzeciwić się uciążli...